Zeszłotygodniowy zjazd katedr historii prawa w Krakowie miał już początek dydaktyki na względzie. Jako temat wybrał „Naukę i nauczanie prawa w przeszłości i współcześnie". Równocześnie odbywała się w Heidelbergu konferencja w dwusetną rocznicę słynnego sporu Fryderyka Thibaut, który wzywał do kodyfikacji w Niemczech na wzór francuski, z Fryderykiem von Savigny, sprzeciwiającym się jej w imię historycznego programu oparcia prawa i jego nauki na źródłach antycznych. Jego zdaniem to, co istnieje, jest zawsze tym, czym stało się w procesie historycznym, toteż prawotwórstwo musi polegać na dopasowywaniu do nowych potrzeb materiału normatywnego zaczerpniętego z przeszłości. Tu zawsze wielka jest rola prawa rzymskiego!
Wybór we wspomnianym sporze zaważył na nauce i nauczaniu prawa. Racjonalizm postulował Thibaut, ale romantyzm Savigny'ego obnażał złudzenia wynikające z oparcia prawa natury tylko na rozumie, przy całkowitym pomijaniu tradycji. Do niej – a więc i do powtórek z Rzymu – odnosiły się debaty obu sympozjów. Połączyło je merytorycznie wystąpienie prof. Wojciecha Dajczaka na sesji plenarnej polskiego zjazdu.
Przygoda z prawem rzymskim, która dla najmłodszych adeptów prawa rozpoczyna się w pierwszych dniach października, daje instrument podziwiania piękna prawa. Nie tego oczekują od studiów? Savigny słusznie domagał się związku użyteczności: prawa rzymskiego z aktualnymi problemami metody prawniczej. Nie wystarczy, aby coroczne powroty do prawa rzymskiego kończyły się na wprowadzeniu. Jako nauczyciele zanudzilibyśmy się na śmierć. Co gorsza, nie widzielibyśmy sensu tracenia czasu, życia na nauczanie podstaw bez pójścia dalej.
Doświadczenie prawników czerpiących z Rzymu przez setki lat także po jego upadku ma wiele praktycznego do przekazania współczesności. Kurs dla „pierwszaków" na naszych wydziałach to dopiero otwieranie skarbca. Słynny postulat Rudolfa von Jheringa z 1873 roku: „poprzez prawo rzymskie, ale ponad prawo rzymskie", pozostaje aktualny!
Dajczak poszedł dalej, proponując ruszyć poprzez prawo rzymskie nawet ponad komparytystyką. Jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia wydawało się obiecujące łączenie metody historycznej z porównawczą. Dziś wiemy, że nie zdało egzaminu. Projekt wspólnego europejskiego kodeksu cywilnego okazał się zupełnie ahistoryczny. Przeszedł za to sam do historii, gdyż nie wygląda, aby miał szanse wejść gdziekolwiek w życie, choćby jako prawo do wyboru przez strony. Mimo postępów unifikacji, zwłaszcza gospodarczej, lokalne tradycje prawne pozostają silne jako istotny składnik narodowej tożsamości. Paradoksalnie zaś projekt może wpłynąć na prawo w Rosji, gdzie został przetłumaczony, aby dać rosyjskiemu prawu prywatnemu ramę odniesienia.