Reklama

Wierzbowski: nie jestem Zosią Samosią

Marek Wierzbowski, profesor UW, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego opowiada „Rzeczpospolitej” jak zostałem prawnikiem.

Publikacja: 03.02.2015 12:33

Marek Wierzbowski, profesor UW, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego

Marek Wierzbowski, profesor UW, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego

Foto: materiały prasowe

Rz: Podobno chciał pan profesor zostać architektem.

Marek Wierzbowski: Tak, ale ze względu na częściowy daltonizm było to wykluczone. Rozważałem inżynierię budowlaną, ale nie skończyłem tych studiów.

To skąd pomysł na prawo?

Trochę na złość mamie. Moi rodzice się rozwiedli, a ojciec był sędzią. Mama ekonomistką.

Czy był pan dobrym studentem?

Reklama
Reklama

Tak, ale studia prawnicze nigdy nie były bardzo wymagające. Pobierałem jednak nauki od ciekawych ludzi. Byłem w ostatnim roczniku studentów, których uczył profesor Koranyi. Chodziłem także na wykłady do prof. Czachórskiego, Berezowskiego, Sawickiego.

Zawsze się pan profesor fascynował prawem administracyjnym?

Bliższe mi było prawo międzynarodowe i postępowanie karne. Administracyjne pojawiło się pod koniec studiów. W Katedrze Prawa Administracyjnego były zresztą większe szanse na etat. Musiałem się więc nieco przekwalifikować. Wiedziałem, że Piotrek Kruszyński wybiera się do Katedry Postępowania Karnego. On miał większe szanse.

Czy od początku wiedział pan, że chce zostać na uczelni?

Nie. Chciałem zostać adwokatem, ale wtedy dostać się do tego zawodu było znacznie trudniej.

Przyjęto mnie na aplikację prokuratorską. Kiedy jednak pojawiła się propozycja z uczelni, porzuciłem aplikację. Uczelnia była, w przeciwieństwie od prokuratury, wolna od nacisków. Oczywiście  gorzej płaciła. Doktorat napisałem po dwóch latach asystentury. Dostałem jednak wtedy stypendium doktorskie i nie opłacała mi się jego szybka obrona. Ze względów finansowych doktorem zostałem więc kilka miesięcy później, po wybraniu całego stypendium.

Reklama
Reklama

Jest pan profesorem i wykładowcą na uczelni, a jednocześnie aktywnym praktykiem, prowadzącym dużą kancelarię. Łatwo to pogodzić?

Kancelaria to spółka partnerska. Nie jestem Zosią Samosią. W kancelarii działamy w zespole i dzielimy obowiązki. Dzięki temu jest możliwe pogodzenie wszystkiego.

Czy praktyczne spojrzenie na prawo przydaje się na uczelni?

Oczywiście. W kancelarii dostrzegamy różne problemy prawne, chociaż świat nauki o nich nie myśli. Moje doświadczenie na pewno przekłada się na popularność moich zajęć ze studentami.

Był pan także prezesem Rady Giełdy Papierów Wartościowych. Jak pan wspomina ten okres?

Nie pełniłem wówczas funkcji zarządzającej. Nie było także w tym czasie gigantycznych kryzysów. Fakt, podejmowaliśmy decyzje o dopuszczeniu papierów wartościowych do obrotu czy o dopuszczeniu domów maklerskich do działania na giełdzie. To był jednak spokojny czas w mojej karierze.

Reklama
Reklama

Niedawno został pan szefem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego. Jak widać, pana zainteresowania są bardzo rozległe.

Nie sposób zajmować się przecież wciąż jedną problematyką. Prawnik musi się dostosować do realiów rynku. Inaczej byłby jak kucharz w restauracji, który potrafi wyłącznie smażyć schabowego. Oczywiście, specjalizacja jest wskazana, ale powinna obejmować kilka dziedzin.

Pełni pan tyle funkcji, że zaczynam mieć wątpliwości, czy znajduje pan czas na sen.

Sypiam dobrze. Po prostu teraz ze względu na komisję mniej udzielam się w kancelarii. Dzięki moim wspólnikom to możliwe.

A jak spędza pan czas wolny?

Reklama
Reklama

Uciekam w sport, to bardzo relaksuje. Lubię kolarstwo, narciarstwo i pływanie. Kiedy pogoda pozwala, pływam kajakiem po Wiśle.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Opinie Prawne
Marek Kobylański: KSeF, czyli świat nie kończy się na Ministerstwie Finansów
Opinie Prawne
Katarzyna Szymielewicz: Kto obroni wolność słowa w sieci?
Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama