Zakup przez internet staje się w dzisiejszych czasach coraz bardziej popularną formą nabywania towarów. Z uwagi na fakt, że przed dokonaniem płatności konsument nie może się zapoznać z produktem (zazwyczaj zna go tylko z opisu w internecie), musi mieć możliwość jego zbadania i ewentualnego odstąpienia od umowy. Na takie odstąpienie ma 14 dni. Rozwiązanie to jest logiczne i nie budzi zastrzeżeń.
Zastrzeżenia budzi natomiast rozwiązanie co do zakresu, w jakim nabywca może rzecz obejrzeć, zbadać, sprawdzić itp. Przepisy nowej ustawy o prawach konsumenta nie regulują tej kwestii w sposób wyczerpujący. Stwierdzają dość ogólnie, że kupujący ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy, będącej wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczność stwierdzenia jej cech, charakteru i funkcjonalności (patrz art. 34.4 ww. ustawy).
Dużo czasu na przymierzanie
Pojawia się zatem pytanie, czy kupujący może przez 14 dni chodzić w zakupionej odzieży, jeździć nabytym rowerem czy też robić zdjęcia przesłanym aparatem fotograficznym. Zasady logiki kazałyby odpowiedzieć, że nie. Nabywca powinien móc badać nabyty towar jedynie w takim zakresie, w jakim mógłby uczynić to w sklepie. Skoro w sklepie nikt nie robi zdjęć przez kilka dni, nikt nie chodzi w nabytej odzieży, a jedynie ją przymierza, to przy sprzedaży na odległość powinny obowiązywać analogiczne zasady. Niestety ustawodawca ma to do siebie, że rządzi się swoimi własnymi zasadami logiki. Po pierwsze, należy zauważyć, że przepisy nie zabraniają używania rzeczy zakupionej na odległość. Po drugie, nie stwierdzają, by konsument ponosił odpowiedzialność z tego tytułu. Konsument ponosi odpowiedzialność dopiero za (cytuję) „zmniejszenie wartości rzeczy", wynikającej z jej używania, czyli de facto za jej zniszczenie. Tak więc należy stwierdzić, że w świetle nowych przepisów konsument może przez 14 dni używać rzecz, pod warunkiem że odeśle ją w stanie pozwalającym na dalsze odsprzedanie. Nie ukrywam, że mam spore zastrzeżenia co do słuszności i sprawiedliwości takiego rozwiązania.
Dość spore problemy związane z pełnym wykorzystaniem rzeczy przed odstąpieniem od umowy mają sprzedawcy książek, które – jak wiadomo – łatwo jest zamówić, przeczytać i zwrócić. Bez wątpienia pewną formą zabezpieczenia się przed tego typu nieuczciwymi praktykami byłoby np. zaklejanie (spinanie) odpowiedniej ilości stron, tak aby można było stwierdzić, czy rzecz była tylko oglądana, czy też doszło do pełnego jej wykorzystania. Niestety w świetle nowych przepisów, nawet pełne wykorzystanie rzeczy nie wyłącza prawa odstąpienia od umowy, jeżeli tylko nie doszło do jej zniszczenia.
W artykule 38 ustawy o prawach konsumenta opisano towary, które nie podlegają zwrotowi. Należą do nich między innymi nagrania dźwiękowe (np. płyty CD), programy komputerowe, jeżeli opakowanie zostało otwarte, a także dzienniki, periodyki, czasopisma. Z niewiadomych przyczyn w wyliczeniu tym zabrakło książek.