Odpowiadając na zarzuty, gen. Okulicki stwierdził m.in.: „Nie możecie nam dowieść, że nie walczyliśmy z Niemcami. (...) Oskarżenia o współpracę z Niemcami to pozbawienie honoru, to oskarżenie narodu polskiego o to, że brał udział w podziemnej walce". 21 czerwca 1945 r. Kolegium Wojskowe SN ZSRR ogłosiło wyrok. Gen. Okulicki skazany został na dziesięć lat więzienia, Jankowski na osiem lat, Bień i Jasiukowicz po pięć lat, Pużak na półtora roku. Michałowski, Kobylański i Stemler-Dąbski zostali uniewinnieni.
Wysokość wymiaru kary dla 12 osób kolegium skwitowało dwoma zdaniami. – Stwierdzono, że wzięto pod uwagę okoliczności sprawy, nie rozwinięto tego bliżej oraz „kierowano się faktem zwycięskiego zakończenia przez ZSRR Wielkiej Wojny Ojczyźnianej" – opisuje Marcin Gołębiewicz.
Złamali własne postanowienia
– Oczywiste jest, że wyrok Kolegium Wojskowego SN ZSRR nie był niezawisły. Najlepszym tego dowodem jest złożony na ręce Stalina i Mołotowa raport z 31 maja 1945 r., w którym Beria i Mierkułow zaproponowali skład personalny oraz obsadę oskarżycieli publicznych, ponadto miejsce posiedzenia Kolegium, z zaznaczeniem terminu zakończenia śledztwa – wyjaśnia prokurator. – Wskazali także, aby wystawić wnioski aresztowania w imieniu kontrwywiadu wojskowego Smiersz z zatwierdzeniem przez prokuratora wojskowego 1. Frontu Białoruskiego na 10–15 marca 1945 r., czyli na kilka dni przed rzeczywistą datą zatrzymania – opisuje prokurator. „To jest niczym innym jak wnioskiem o akceptację antydatowania nakazów aresztowania na podstawie fikcyjnych przesłanek, które w rzeczywistości nie miały miejsca, w celu pozoru legalności aresztowania pokrzywdzonych". Podstawą tej decyzji miało być porozumienie zawarte pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a rządem ZSRR o stosunkach między sowieckim wodzem naczelnym a polską administracją po wkroczeniu wojsk na terytorium Polski (zawarte 26 lipca 1944 r.). Z porozumienia tego wynikało, że jurysdykcji polskiej podlegać będzie ludność cywilna, a także członkowie Polskich Sił Zbrojnych, także w przypadku przestępstw popełnionych przeciwko wojskom sowieckim, z wyjątkiem czynów popełnionych w strefie operacji wojennych – dodaje.
Jak zauważa, wydawać by się mogło, że Sowieci powinni przestrzegać postanowień chociażby zawartych z PKWN, który przecież nie był legalnym rządem i nie mógł zawierać takich umów. Tak się jednak nie stało.
– Linia frontu przebiegała wtedy wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej. Chociaż porozumienie nie precyzowało pojęcia strefy operacji wojennych, bezsporne jest, że Pruszków, znajdujący się 300 km od linii działań wojennych, nie wchodził do strefy operacji wojennych. Zatem zatrzymanie było oczywiście bezprawne i bezpodstawne – tłumaczy prokurator.
Przypomina też, że pokrzywdzeni byli obywatelami polskimi i swoją działalność podejmowali na terytorium Rzeczypospolitej jako przedstawiciele legalnie działających władz oraz partii politycznych. Nie mogli zostać pociągnięci do jakiejkolwiek odpowiedzialności, bo zgodnie z obowiązującym wtedy kodeksem karnym z 1932 r. nie popełnili czynu zabronionego.