Mój radca prawny, mój adwokat – mój bohater

Publikacja: 13.06.2015 11:00

Foto: 123RF

Historia rewolucji francuskiej obfituje w wiele znamiennych wydarzeń. 17 czerwca 1789 r. przedstawiciele stanu trzeciego (części tzw. Stanów Generalnych) uznali się za Zgromadzenie Narodowe, a już 9 lipca za Konstytuantę – ciało, które władne było uchwalić dla Francji ustawę zasadniczą. Ten początkowy okres rewolucji nazywany jest „rewolucją adwokatów". Skąd ta nazwa? Otóż około jednej trzeciej składu stanu trzeciego stanowili właśnie adwokaci. Już 14 lipca zyskali oni poparcie „ludu Paryża" i wzięto szturmem Bastylię – symbol znienawidzonej władzy Ludwika XVI.

Jak widać z tego jakże sławnego historycznego przykładu, prawnicy mają moc zmieniania świata. Potrafili również mówić za „lud" i w jego imieniu. Pozostawiając na boku moralną ocenę rewolucji francuskiej, warto może zadać pytanie, dlaczego wtedy adwokaci mogli przewodzić społeczeństwu, a dziś profesjonalni prawnicy mają z tym ogromny problem. Dlaczego nasz przekaz skierowany do obywateli jest nieczytelny i – co tu ukrywać – często rozmija się z odbiorcą?

Przykład z XVIII-wiecznej Francji nie jest przypadkowy. Ówcześni adwokaci bowiem doskonale potrafili się wczuć w nastroje społeczne. Wiedzieli, czego potrzeba ludziom. I co najważniejsze, jak do nich mówić.

Dziś sytuacja jest zgoła inna. Pomijając oczywisty fakt, że w polskich realiach mówimy nie tylko o adwokatach, ale także o radcach prawnych, stwierdzić należy, że społeczne kampanie profesjonalnych zawodów prawniczych zwykle nie trafiają w cel. Mam nieodparte wrażenie, że większość autorów plakatów, billboardów, ulotek, stron internetowych, które powstały w ostatnich latach w samorządach zawodów prawniczych, kieruje myśli kampanii do środowiska, które chce z tym przekazem wyjść, a nie do obywateli, klientów. Termin „media społecznościowe" to zaklęte rewiry. Natywna reklama kojarzy się z „negatywną reklamą". Przecież samorząd zawodu prawniczego siłą rzeczy powinien wspomagać radców prawnych, adwokatów w ich rynkowej misji. Jak to robić, gdy nie rozumie się potęgi nowoczesnych środków komunikacji? Pytanie jest retoryczne. Często zapomina się o doświadczeniach płynących z „rewolucji adwokatów".

Powinniśmy się na nowo nauczyć rozmawiać z obywatelami. Hasło w stylu „dobre, bo nasze" jest raczej skazane na prześmiewcze komentarze. Zobaczmy, jak to robią za granicą. „My Solicitor, My Hero" – tak wspaniałe hasło wymyślili nasi brytyjscy koledzy, którzy dziesięć lat temu zaczęli aktywnie promować swoje usługi. Widać je było na charakterystycznych londyńskich autobusach, w metrze, w internecie itd. „Mój radca prawny, mój adwokat – mój bohater". Proste! A jakże trafne. Być może Brytyjczycy pomni faktu, że rewolucja francuska o mało ich nie połknęła, wyciągnęli z niej dobre i ponadczasowe wnioski. Miejscowi profesjonalni prawnicy wiedzą, jak mówić do społeczeństwa. My się ciągle jeszcze uczymy. Choć kampania mojej izby wydaje się zbliżać do tego wzorca. Ale to już temat na inny felieton.

Autor jest wicedziekanem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego