Plagiat a inspirowanie się cudzą twórczością

Inspirowanie się lub nawet wzorowanie na cudzej twórczości w muzyce występuje od zawsze. W rozsądnych granicach to zrozumiałe i nie budzi zastrzeżeń – ani prawnych, ani etycznych.

Aktualizacja: 10.10.2015 14:04 Publikacja: 10.10.2015 09:00

Foto: www.sxc.hu

Jest jednak granica, po przekroczeniu której rodzą się wątpliwości, czy jest to dalej jedynie dozwolona i naturalna dla sztuki inspiracja stanowiąca odzwierciedlenie zachwytu nad twórczością innego autora, czy już plagiat ukryty, u którego podstawy leży chęć oszczędzenia sobie pracy lub kosztów i czerpania korzyści z cudzego dorobku. Granica jest bardzo cienka i niekiedy trudno ją wyznaczyć.

Świadome tworzenie utworów na wzór innego utworu (tzw. referencji) jest codziennością w branży reklamowej. Takie utwory nazywa się sound-alike. W muzyce zsynchronizowanej z reklamą najważniejsze jest, by budowała odpowiedni nastrój i wywołała zaplanowane przez specjalistów od marketingu emocje lub skojarzenia. Dlatego zdarza się, że klienci agencji reklamowych określają dokładnie, na jakim utworze ma wzorować się kompozytor muzyki do nowej reklamy. Już z tej okoliczności mogą wynikać ryzyka prawne, w szczególności ryzyko postawienia zarzutu o plagiat. Na gruncie prawa autorskiego, by można było w ogóle mówić o plagiacie, musi jednak dojść do skorzystania z chronionego, zgodnie z przesłankami określonymi w art. 1 pr. aut., elementu składowego utworu. Dopiero następnym etapem jest badanie subiektywnej przesłanki winy, zarówno na podstawie przepisów prawa karnego, jak i prawa cywilnego.

Trzeba o tym pamiętać, szczególnie podczas rozpatrywania kwestii zaistnienia tzw. plagiatu ukrytego. Brak istotnej tożsamości elementów chronionych referencji i utworu sound-alike powinien wyłączać możliwość postawienia zarzutów o plagiat, także plagiat ukryty. Nie bez przyczyny ustawodawca wprowadził kategorię utworów inspirowanych, których cechą jest świadome nawiązywanie do cudzej twórczości. Autor utworu inspirowanego nie ma obowiązku wskazywać na źródła swojej inspiracji.

W takich sprawach pomocny jest dorobek doktryny i orzecznictwa dotyczący rozgraniczenia pomiędzy opracowaniem a utworem inspirowanym. W razie stwierdzenia, że utwór sound-alike stanowi opracowanie referencji, możliwe jest postawienie zarzutu plagiatu ukrytego. A sama okoliczność, iż autor znał referencję i się na niej wzorował, nie może być brana pod uwagę jako podstawa zarzutów o plagiat, dopóki jednocześnie nie zostanie potwierdzone przejęcie chronionych elementów referencji.

Jest to możliwe jedynie na podstawie specjalistycznej analizy podobieństw pomiędzy referencją a utworem soud-alike opartej na wiedzy o muzyce, w kontekście przepisów prawa autorskiego, a w szczególności art. 1 i 2 pr. aut.

Opierając się na dorobku doktryny i orzecznictwa, można ogólnie stwierdzić, że istnienie pomiędzy referencją a utworem sound-alike podobieństw w warstwie konceptualnej, czyli w sferze idei, pomysłu, rodzajowych, czyli właściwych dla danego gatunku, formy czy stylu muzycznego, cech kształtowania elementów utworu, nie prowadzi do powstania opracowania, wskazuje jedynie na inspirację.

Inaczej będzie, jeżeli przejęte zostaną elementy, które stanowią zindywidualizowany sposób wyrażenia idei czy cech rodzajowych danego utworu. Będzie tak, gdy skopiowana zostanie melodia stanowiąca oryginalną myśl muzyczną. Wtedy będziemy mieli do czynienia z przywłaszczeniem elementów chronionych, co stanowi naruszenie prawa autorskiego.

Znaczenie ma także współwystępowanie podobieństw dotyczących elementów, które same w sobie nie podlegałyby ochronie. Przykładowo, jeżeli przyjmiemy, że samo tożsame następstwo akordów nie prowadzi do naruszenia autorskich praw osobistych, to jego współwystępowanie z identycznym układem, barwą dźwięku i rytmem może stanowić o plagiacie.

Oczywiście najlepiej, bo najbezpieczniej, by utwory były tworzone samoistnie, bez celowego wzorowania się na dziełach innych twórców. A jeżeli już konieczne jest stworzenie utworu sound-alike, jego twórca powinien ograniczyć się do czerpania z samego nastroju, idei referencji. Tę samą myśl można zazwyczaj napisać „swoim słowami".

Autorka jest prawnikiem, dyrygentem chóralnym, wykładowcą na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Prowadzi blog: prawomuzyki.pl

Jest jednak granica, po przekroczeniu której rodzą się wątpliwości, czy jest to dalej jedynie dozwolona i naturalna dla sztuki inspiracja stanowiąca odzwierciedlenie zachwytu nad twórczością innego autora, czy już plagiat ukryty, u którego podstawy leży chęć oszczędzenia sobie pracy lub kosztów i czerpania korzyści z cudzego dorobku. Granica jest bardzo cienka i niekiedy trudno ją wyznaczyć.

Świadome tworzenie utworów na wzór innego utworu (tzw. referencji) jest codziennością w branży reklamowej. Takie utwory nazywa się sound-alike. W muzyce zsynchronizowanej z reklamą najważniejsze jest, by budowała odpowiedni nastrój i wywołała zaplanowane przez specjalistów od marketingu emocje lub skojarzenia. Dlatego zdarza się, że klienci agencji reklamowych określają dokładnie, na jakim utworze ma wzorować się kompozytor muzyki do nowej reklamy. Już z tej okoliczności mogą wynikać ryzyka prawne, w szczególności ryzyko postawienia zarzutu o plagiat. Na gruncie prawa autorskiego, by można było w ogóle mówić o plagiacie, musi jednak dojść do skorzystania z chronionego, zgodnie z przesłankami określonymi w art. 1 pr. aut., elementu składowego utworu. Dopiero następnym etapem jest badanie subiektywnej przesłanki winy, zarówno na podstawie przepisów prawa karnego, jak i prawa cywilnego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Między cyberbezpieczeństwem i nadgorliwością
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dlaczego Andrzej Duda woli konserwować trybunalskie patologie
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być