Umowy śmieciowe: dobra diagnoza, zła recepta

Najlepszym lekiem na umowy śmieciowe i szarą strefę jest obniżenie kosztów pracy oraz zwiększenie kar za zatrudnianie z obejściem prawa – piszą prawnicy Krystyna Babiak i Michał Koczan.

Publikacja: 22.10.2015 09:15

Foto: Fotorzepa

W  lipcu tego roku sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny po przeprowadzeniu pierwszego czytania i rozpatrzeniu poselskiego projektu zmiany ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy zarekomendowała uchwalenie tejże nowelizacji. Jej głównym założeniem jest ułatwienie młodym ludziom wejścia na rynek pracy. Autorzy projektu podkreślają, że „nie chodzi jednak, by osoby młode podejmowały jakąkolwiek pracę, lecz by była to praca, która aktualnie da im możliwość godnego życia i rozwoju, jak również w razie konieczności korzystania w pełnym zakresie z nieodpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej, zaś w perspektywie umożliwi nabycie uprawnień emerytalnych".

Źródło patologii

Premier Ewa Kopacz przedstawiła pomysł likwidacji umów śmieciowych – m.in. przez wprowadzenie jednolitej podstawy prawnej świadczenia pracy w postaci kontraktów, które zastąpią dotychczasowe umowy o pracę oraz umowy-zlecenia.

Politycy, w tym rządzący, wyraźnie dostrzegają problem związany z trudnością w rozpoczęciu życia zawodowego przez obywateli, zwłaszcza przez startujących na rynku pracy młodych ludzi. Jednakże właściwe zdiagnozowanie problemu to dopiero początek. Trafnie postawiona diagnoza nie pomoże, jeżeli towarzyszyć jej będzie niewłaściwe leczenie. Na podstawie art. 150f ust. 1, który ma pojawić się w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, „Starosta może zawrzeć umowę, na podstawie której, refunduje pracodawcy lub przedsiębiorcy przez okres 12 miesięcy część kosztów poniesionych na wynagrodzenia, nagrody oraz składki na ubezpieczenia społeczne skierowanych bezrobotnych do 30. roku życia, w wysokości uprzednio uzgodnionej, nieprzekraczającej jednak kwoty ustalonej jako iloczyn liczby zatrudnionych bezrobotnych w miesiącu oraz kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę obowiązującej w ostatnim dniu zatrudnienia każdego rozliczanego miesiąca i składek na ubezpieczenia społeczne od refundowanego wynagrodzenia". Natomiast zgodnie z ust. 3 tego artykułu „pracodawca lub przedsiębiorca są obowiązani, stosownie do zawartej umowy, do utrzymania w zatrudnieniu w pełnym wymiarze czasu pracy skierowanego bezrobotnego przez okres, za który dokonywana jest refundacja, o której mowa w ust. 1, oraz przez okres 12 miesięcy po zakończeniu tej refundacji".

Zaproponowana przez posłów nowelizacja może spowodować bardzo złą praktykę w postaci zwalniania starszych pracowników, na których miejsce zatrudni się młodych „dofinansowanych", którzy po przepracowaniu obowiązkowego okresu zatrudnienia wcale nie będą mieli zagwarantowanego miejsca w zakładzie pracy. Nie trzeba być profesorem ekonomii, żeby zauważyć, iż zapotrzebowanie na miejsca pracy nie zwiększy się z powodu dofinansowania, lecz jedynie z powodu wzrostu popytu na sprzedawane produkty czy usługi. Już dawno zrezygnowano z pomysłu tworzenia sztucznych miejsc pracy jedynie po to, aby doprowadzić do pełnego zatrudnienia w społeczeństwie, i nie należy się do tego typu rozwiązań cofać.

Za wysokie składki

W przypadku zatrudniania młodych, ale także osób w różnym wieku, powinno się zastosować leczenie kompleksowe likwidujące przyczynę złego stanu na rynku pracy, a nie objawowo niwelować negatywne skutki, które powrócą ze zdwojoną siłą.

Rządzący powinni zwrócić uwagę na rzeczywistą przyczynę stosowania umów śmieciowych i szarej strefy w Polsce. Przyczyną tą są zbyt wysokie koszty pracy. W 2015 r. w przypadku minimalnego wynagrodzenia za pracę w wysokości 1750 zł brutto pracownik otrzyma 1285,96 zł netto, natomiast całkowity koszt pracy takiego pracownika, uwzględniający składki pracownika i pracodawcy, a także podatek, obecnie wynosi 2112,95 zł. Jak widać, całkowite koszty pracy są niemalże dwukrotnie wyższe od realnych zarobków. W skali roku różnica pomiędzy rzeczywistym wynagrodzeniem, jakie otrzyma do rąk pracownik zatrudniony na minimalnym wynagrodzeniu, a całkowitym rocznym kosztem jego pracy wyniesie blisko 10 tys. zł.

Kampania wyborcza sprawiła, że po raz kolejny otwarcie zaczęto mówić o kosztach pracy w Polsce. Ubiegający się o ponowny mandat, prezentując swój nowy program, w którym można znaleźć jakże kuszącą propozycję likwidacji składki ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego, przemilczeli, że jest ona rozwiązaniem czysto matematycznym i zarazem populistycznym. Koncepcja rzeczywiście zakłada brak składek na ZUS i NFZ, jednakże w myśl zasady Miltona Friedmana mówiącej, iż „nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad" (ktoś za niego musi zapłacić), obciążenia związane z ubezpieczeniem społecznym i zdrowotnym nie znikają, tylko będą finansowane z podatków obywateli, co w konsekwencji najprawdopodobniej przyczyni się do zwiększenia daniny publicznej w postaci podatku dochodowego. Rozwiązanie takie jeszcze bardziej uzależni wysokość emerytury polskich emerytów od decyzji i uznaniowości rządzących.

Zamiast takich populistycznych propozycji wystarczy obniżyć koszty pracy choćby o połowę – wówczas pracodawcy mieliby większą motywację do zatrudniania młodych na umowę o pracę i to ze skutkiem stałym, gdyż przez cały okres zatrudnienia te koszty byłyby jednakowe. Wcale nie trzeba wyszukiwać rozwiązań w postaci nowej podstawy prawnej świadczenia pracy. Byłby to naturalny bodziec stymulujący sektor prywatny, ponieważ w ten sposób zmniejsza się koszty wytwarzania produktów bądź świadczenia usług. Sami pracownicy też by zostali odciążeni i odczuliby realny wzrost płac, ponieważ wiele z kosztów zatrudnienia jest nałożonych też na nich.

Jednakże aby zmniejszyć szarą strefę, czyli świadczenie pracy bez umowy lub na niepełny etat (reszta wynagrodzenia płacona jest w kopercie pod stołem), a także aby wyeliminować zatrudnianie na umowach śmieciowych, nie wystarczy jedynie obniżyć koszty pracy, które uczynią umowy o pracę bardziej opłacalnymi dla pracodawców i pracowników. Konieczne wydaje się zaostrzenie kar dla pracodawców, którzy wbrew obowiązkowi zatrudniają pracowników na innej podstawie niż umowa o pracę bądź oferują pracownikom nieoskładkowane wynagrodzenie. W ogólnym rozrachunku zatrudnianie przez pracodawców z naruszeniem prawa musi się wiązać z niewielkimi korzyściami, a za to dużym ryzykiem negatywnych – dotkliwych dla pracodawcy konsekwencji.

Pracownicy na działalności

Stworzenie jednej kategorii umów w postaci kontraktów, obejmujących m.in. umowy o pracę oraz umowy-zlecenia – abstrahując, że z praktycznego punktu widzenia jest to bardzo abstrakcyjny pomysł, gdyż jego realizacja wymagałaby rewolucyjnych zmian w prawie cywilnym i prawie pracy – nie stanowi rozwiązania problemu umów śmieciowych. Już dzisiaj dość popularną formą świadczenia pracy jest zatrudnianie pracowników, którzy założyli działalność gospodarczą. Osoby posiadające zarejestrowaną działalność gospodarczą są w rozumieniu prawa przedsiębiorcami, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Stwarza to możliwość obchodzenia przepisów dotyczących płacy minimalnej czy czasu pracy i przerzuca z pracodawców na pracowników wszelkie koszty związane z zatrudnieniem w postaci choćby konieczności opłacenia składek na ubezpieczenia społeczne. Koszty związane z samozatrudnieniem w Polsce są ciągle zbyt wysokie, zwłaszcza dla początkujących przedsiębiorców, nie mówiąc już o pracownikach zmuszanych często przez sytuację na rynku pracy do zakładania działalności gospodarczej, aby znaleźć zatrudnienie u nieuczciwych pracodawców. Głównym kosztem jest przede wszystkim składka na ubezpieczenie społeczne. Pracownicy zmuszani do świadczenia pracy w ramach założonej działalności gospodarczej płacą całą składkę na ubezpieczenie społeczne, podczas gdy koszt ubezpieczenia pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę zostaje rozłożony pomiędzy pracownika i pracodawcę. Jest to niemałe obciążenie dla przedsiębiorcy rozpoczynającego działalność. Zgodnie z art. 18a ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe ubezpieczonych prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą przez pierwsze 24 miesiące kalendarzowe od dnia rozpoczęcia wykonywania tej działalności stanowi zadeklarowana kwota, nie niższa jednak niż 30 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia. Zatem najniższa podstawa wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne w 2015 r. wynosi 525 zł. O ile jeszcze przez ten okres składki na ubezpieczenie społeczne zamykają się łącznie w kwocie ok. 180 zł miesięcznie, o tyle po upływie pierwszych dwóch lat od rozpoczęcia działalności koszty zaczynają gwałtownie wzrastać. Na podstawie art. 18 ust. 8 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne dla osób prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą stanowi zadeklarowana kwota, nie niższa jednak niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego przyjętego do ustalenia kwoty ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, ogłoszonego na dany rok kalendarzowy. Biorąc pod uwagę, iż w 2015 r. jest to kwota 3959 zł, najniższa podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne wynosi 2375,40 zł, co przekłada się na składkę miesięczną w wysokości ok. 760 zł. Do tych kwot należy doliczyć składkę na ubezpieczenie zdrowotne, która jest niezależna od stażu prowadzonej działalności i wynosi obecnie 279,41 zł.

Chociaż płacone składki częściowo obniżają wymiar podatku, to nadal są one duże, tym bardziej że przedsiębiorca musi uwzględniać w swoim budżecie również takie wydatki, jak najem pomieszczenia, opłaty stałe za media czy w końcu koszt opłacenia pracownika. Oczywiście nie każdy przedsiębiorca będzie ponosił tego typu wydatki. Zwłaszcza przedsiębiorca prowadzący działalność, w której zobowiązany jest do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz innego przedsiębiorcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego wyznaczonym, mówiąc inaczej, pozostający w stosunku pracy opartym na własnej działalności. Wówczas odpadają wyżej wspomniane koszty towarzyszące działalności gospodarczej, ale po odjęciu od wynagrodzenia, którego wysokość często oscyluje w granicach minimalnego wynagrodzenia za pracę, składki na ubezpieczenie społeczne w wysokości 760 zł takiemu pracownikowi nie pozostanie zbyt wiele na życie, tym bardziej że do zapłaty ma jeszcze VAT.

Rynek pracy jest szczególnym rynkiem. W jego przypadku interwencjonizm państwowy wydaje się w pełni uzasadniony, jeśli się weźmie pod uwagę nierówną pozycję na nim pracodawców i pracowników. Najlepszym lekarstwem na umowy śmieciowe oraz na szarą strefę jest obniżenie kosztów pracy w Polsce oraz zwiększenie kar za zatrudnianie z obejściem prawa. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które uniemożliwi zatrudnianie pracowników w oparciu o zakładaną przez nich działalność gospodarczą. Bilans ryzyka i ewentualnych korzyści płynących z zatrudniania na umowach śmieciowych musi wypadać ujemnie dla pracodawców w porównaniu z zatrudnianiem na umowy o pracę.

Krystyna Babiak, wicedziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Poznaniu

Michał Koczan, aplikant radcowski

W  lipcu tego roku sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny po przeprowadzeniu pierwszego czytania i rozpatrzeniu poselskiego projektu zmiany ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy zarekomendowała uchwalenie tejże nowelizacji. Jej głównym założeniem jest ułatwienie młodym ludziom wejścia na rynek pracy. Autorzy projektu podkreślają, że „nie chodzi jednak, by osoby młode podejmowały jakąkolwiek pracę, lecz by była to praca, która aktualnie da im możliwość godnego życia i rozwoju, jak również w razie konieczności korzystania w pełnym zakresie z nieodpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej, zaś w perspektywie umożliwi nabycie uprawnień emerytalnych".

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Między cyberbezpieczeństwem i nadgorliwością
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dlaczego Andrzej Duda woli konserwować trybunalskie patologie
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być