Osoba nieprawomocnie skazana nie podlega zatem żadnej sankcji, którą można by jej w ramach „prawa łaski" darować lub złagodzić.
Zatem w przypadku osoby, która nie została prawomocnie skazana „prawo łaski" mogłoby działać wyłącznie „na przyszłość" (pro futuro). Nie byłoby jednak wówczas „prawem łaski" (czyli unicestwieniem sankcji za przestępstwo), ale zakazem zastosowania takiej sankcji w przyszłości, a więc immunitetem. Otwarte pozostawałoby pytanie, czy byłby to immunitet formalny, czyli uniemożliwiający skazanie za czyn zabroniony popełniony w określonych okolicznościach, czy też immunitet materialny, czyli uniemożliwiający jej sądzenie i skazanie za dany czyn. Dla niniejszych rozważań jest to jednak bez znaczenia.
Konstytucja nie daje bowiem prezydentowi prawa do przyznawania wybranym osobom żadnych immunitetów, ani formalnych, ani materialnych (choć sama takowe ustanawia), a jedynie uprawnienie do stosowania „prawa łaski".
Ponadto, gdyby uznać, że prezydent dysponuje prawem łaski jeszcze przed skazaniem, to argumentując ad absurdum trzeba również przyjąć, że może on ułaskawić daną osobę przed jej nieprawomocnym skazaniem, przed postawieniem ułaskawionemu zarzutów, a nawet - skoro rzekomo Konstytucja nie wprowadza ograniczeń w stosowaniu prawa łaski - przed popełnieniem czynu zabronionego, którego dotyczy ułaskawienie. To nie byłby już jednak nawet immunitet (materialny), ale bondowska „licencja na zabijanie". Prawa do nadawania takowej Konstytucja nie wymienia jednak wśród prerogatyw Prezydenta.
Warto też zauważyć, że choć Konstytucja nie stanowi wyraźnie, iż ułaskawić można tylko od prawomocnego skazania, to jednak zawiera wskazówkę, iż to właśnie ustawodawca miał na myśli, mówiąc o „prawie łaski". Zdanie drugie art. 139 Konstytucji mówi bowiem o niemożliwości ułaskawienia osoby „skazanej" przez Trybunał Stanu. Gdyby iść torem rozumowania prezydenta Dudy, pozwalającym na ułaskawianie osób nieskazanych, to trzeba by uznać, że Prezydentowi wolno ułaskawić osobę wobec której wszczęto postępowanie przed Trybunałem Stanu, a nie wolno mu ułaskawić osoby przezeń skazanej, co byłoby wnioskiem oczywiście nonsensownym. Raczej zatem ustawodawca konstytucyjny, regulując wyłącznie prawo łaski wobec osoby „skazanej" przez Trybunał Stanu, przyjmował za „oczywistą oczywistość", że osoba która nie jest „skazana" (przez Trybunał Stanu) w ogóle nie może być „ułaskawiona". Wniosek taki, lege non distinguente dotyczy osoby skazanej lub oskarżonej w postępowaniu karnym, co dodatkowo wzmacnia argumentację wskazującą, że w pojęciu „prawo łaski" nie mieści się uwalnianie od przyszłej odpowiedzialności osób, które nie zostało skazane za dany czyn.
Zważywszy, że okazany przez prezydenta Dudę akt łaski godzi w elementarne poczucie sprawiedliwości i podważa fundamenty państwa prawa, wypada jedynie trzymać kciuki aby Sąd Okręgowy nie uległ presji większości doktryny prawa konstytucyjnego. Powinien uznać, że akt łaski zastosowany przez Prezydenta wykraczał poza jego prerogatywy, przez co był bezskuteczny. Skutkować to winno odmową umorzenia postępowania karnego i merytorycznym rozpoznaniem apelacji (o ile tylko, wobec ponownego wyboru Mariusza Kamińskiego na posła nie ma potrzeby ponownego uchylenia mu immunitetu, co już jest jednak zupełnie inną kwestią). A nuż w wyniku rozpoznania apelacji sąd w drugiej doszedłby do wniosku, że przestępstwo nie zostało popełnione i uniewinnił oskarżonego. Byłoby to z wielkim pożytkiem dla samego Kamińskiego (który mandat do sprawowania funkcji publicznych wywodziłby wówczas z oceny niezawisłego sądu, a nie z posiadania wpływowych kolegów), ale przede wszystkim dla budowy w Polsce państwa prawa.