Chyba mało kto ma złudzenia, że nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym i przepisy ją wprowadzające, których ostateczny kształt Sejm zatwierdził w piątek, zyskają akceptację prezydenta Andrzeja Dudy. Część przyjętych regulacji budzi zastrzeżenia niektórych konstytucjonalistów, ale prezydentowi do podjęcia decyzji zapewne wystarczy tylko jedna, przewidująca usunięcie z TK tzw. sędziów–dublerów. W końcu nie po to ich tam kiedyś wcisnął (odbierając od nich zorganizowane naprędce nocą ślubowanie), by teraz godzić się na wysłanie ich w niebyt. A przy tym na „unieważnienie” orzeczeń, które zapadły z ich udziałem.
Nim jednak nowe przepisy wylądują w prezydenckim koszu lub trybunalskiej zamrażarce, warto przypominać o wielu dobrych rozwiązaniach, które przewidują. I które od dawna powinny w TK być standardem.
Czytaj więcej
Sejm zatwierdził usunięcie sędziów-dublerów, „unieważnienie” ich wyroków i zmianę zasad wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Jednym z nich jest określenie czteroletniej karencji dla posłów, senatorów czy ministrów, którym marzy się kariera sędziego Trybunału. Na żart zakrawały częste w ostatnich latach sytuacje, w których o zgodności z konstytucją zaskarżonej ustawy orzekali ludzie chwilę wcześniej ową ustawę z zapałem przepychający przez parlament. Temu mogłoby też zresztą zaradzić inne przewidziane w nowych przepisach rozwiązanie: dany sędzia TK nie mógłby się pochylać nad aktem prawnym, w którego uchwaleniu brał udział. Niby najoczywistsza rzecz pod słońcem, ale dotąd podstawowa zasada bezstronności, wedle której nie można być sędzią we własnej sprawie, w TK jakoś się nie przyjęła. Ba, dotychczasowe regulacje pozwalały na to, by sędzia głosował nad uchyleniem sobie samemu immunitetu (to też miałoby się zmienić).
I wreszcie kwestia oświadczeń majątkowych, które – po ewentualnym wejściu w życie nowych rozwiązań – nie mogłyby zostać utajnione. Dziś to też stała praktyka w odniesieniu do niektórych osób zasiadających w Trybunale. W efekcie wielu ludzi popuszcza wodze fantazji, zastanawiając się np. nad tym, cóż takiego wpisała do formularza niezamężna i bezdzietna profesorka, która większość życia przepracowała na uczelni. I dlaczego ujawnienie tych informacji wiązałoby się z jakimkolwiek zagrożeniem dla niej – bo taka jest podstawa opatrzenia oświadczenia majątkowego klauzulą „zastrzeżone”.