Tomasz Pietryga: Obrażajmy się nadal i klaszczmy w dłonie z zachwytu

Sąd Najwyższy uznał, że transparent „Mamy durnia za prezydenta” nie znieważył głowy państwa. Szkoda, że swoim orzeczeniem jeszcze bardziej obniża standardy debaty. Zacietrzewienie polityczne niektórych sędziów jest dziś silniejsze od troski o powagę instytucji i język politycznego dyskursu.

Publikacja: 20.03.2024 18:55

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy

Foto: Adobe Stock

Nie podzielam euforii niektórych ekspertów i komentatorów wywołanej decyzją Sądu Najwyższego, z której wynika, że prezydenta można obrażać w kampanii wyborczej, bo nie chodzi o pogardę do głowy państwa, a o opinię, że Andrzej Duda nie nadaje się na kolejną kadencję.

Czytaj więcej

SN: Baner z napisem „dureń” nie znieważył Andrzeja Dudy

Sąd Najwyższy nie do końca poczuł się w swojej roli

W Polsce błotem obrzucone zostało już właściwie wszystko, a szacunek do instytucji i najwyższych stanowisk w państwie, popartych często demokratycznym wyborem milionów obywateli, jest dziś wyjątkowo niski. Co więcej: ciągle leci w dół. Śledząc toczącą się w ostatnich latach debatę, można dojść do wniosku, że językiem urzędowym jest dziś pogarda.

W mediach zaraz po decyzji SN pojawił się uproszczony komunikat, że można obrażać prezydenta

Sąd Najwyższy, który powinien być stabilizować system polityczno-społeczny, przypominać o standardach i wyciągać je w górę, nie do końca poczuł się w swojej roli. „Było to zachowanie nie do końca eleganckie, ale nie było to nakręcanie spirali nienawiści, które wymagałoby sankcji karnej” – orzekł. Być może sankcji karnej nie wymagało, ale zdecydowanego określenia przez sędziów wyraźnej granicy debaty opartej na cywilizowanych standardach już tak.

Jakość debaty publicznej poleciała na łeb na szyję

Problem w tym, że sędziom Sądu Najwyższego nie przeszło to przez gardło. W mediach zaraz po decyzji SN pojawił się uproszczony komunikat, że można obrażać prezydenta. A sędziowie Izby Karnej SN dołożyli swoją cegiełkę do tego, by jakość debaty publicznej poleciała na łeb na szyję, zamiast ciągnąć ją górę. Brawo! Obrażajmy się dalej i klaszczmy w dłonie z zachwytu.

Nie podzielam euforii niektórych ekspertów i komentatorów wywołanej decyzją Sądu Najwyższego, z której wynika, że prezydenta można obrażać w kampanii wyborczej, bo nie chodzi o pogardę do głowy państwa, a o opinię, że Andrzej Duda nie nadaje się na kolejną kadencję.

Sąd Najwyższy nie do końca poczuł się w swojej roli

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego