Rzecz jasna, według PiS cała ustawa jest zgodna z ustawą zasadniczą, zdaniem opozycji - cała powinna trafić do kosza. Sęk w tym, że Trybunał za niekonstytucyjne uznał tylko te najbardziej kontrowersyjne przepisy. A dokładnie: zobowiązanie prezesa TK, by dopuścił do orzekania trzech sędziów wybranych przez obecny Sejm. Ponadto, wyłączenie wyroku TK z 9 marca br. z obowiązku urzędowej publikacji. Podobnie - zapis, że prezes TK "kieruje wniosek" o ogłoszenie wyroku do premiera czy możliwość blokowania wyroku pełnego składu przez czterech sędziów. Jednym słowem Trybunał skreślił te przepisy, które pozwoliłyby PiS powiedzieć: wygraliśmy. Oznacza to, że de facto z punktu widzenia zwykłego obywatela, nic się nie zmieni. Nic nie zapowiada bowiem, że premier Beata Szydło opublikuje czwartkowy wyrok, a także 22 oczekujące i te, które dopiero zapadną. Trybunał nadal więc będzie orzekał, a na rozpatrzenie czeka masa nowych spraw, w tym te dotyczące ustaw uchwalonych przez Sejm obecnej kadencji. Niestety rząd i podległe mu instytucje nie będzie ich uznawał, podkreślając, że wyrok Trybunału, który nie został opublikowany, nie obowiązuje.
Warto przypomnieć, że źródło wojny o Trybunał, którą pochodną staje się prawny węzeł gordyjski, jest czysto polityczne. Wszak Elżbieta Witek, rzecznik rządu, mówiła wprost: „Trybunał to ostatnie ogniwo, które mogłoby zablokować nasze reformy". Nie oznacza to jednak, że niepublikowane wyroki Trybunału nie będą stosowane i że żaden sąd się na nie powoła przy wydawaniu orzeczeń oraz, że poszkodowani nie pójdą do sądów po odszkodowanie o czym piszemy w czwartkowej „Rzeczpospolitej".
Już we środę, przed ogłoszeniem wyroku przez TK, PiS ogłosił kolejną odsiecz. Jarosław Kaczyński zapowiedział trzecią ustawą naprawczą. Sejm szybko ją uchwali, a Trybunał równie szybko rozpatrzy wnioski, które opozycja błyskawicznie wniesie. I tak do grudnia – jak by nie patrzeć – powtórka z rozrywki. Wtedy skończy się kadencja prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Nie wiem jaki będzie kolejny krok Jarosława Kaczyńskiego. Pewne jest, że skutki wojny o Trybunał będą ogromne, i dla autorytetu władzy sądowniczej, i dla zwykłych Polaków.