Rz: Zajęła się pani ważnym tematem niezawisłości sędziowskiej. W czym najbardziej dopatruje się pani zagrożenia?
Aneta Łazarska, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie: Pracę nad monografią „Niezawisłość sędziowska i jej gwarancje w procesie cywilnym" podjęłam kilka lat temu i nie spodziewałam się, że życie dopisze kolejne rozdziały i zagrożenia. Niezawisłość sędziowską definiuje konstytucja. To podległość sędziego konstytucji, ustawom i sumieniu w sprawowaniu urzędu. W ujęciu negatywnym to wolność od jakichkolwiek, zewnętrznych i wewnętrznych wpływów, wskazówek, nacisków, życzeń i próśb, obowiązku składania wyjaśnień. Chodzi o oddziaływania stron postępowania, władzy wykonawczej, ustawodawczej, sądowniczej, ale i mediów czy społeczeństwa. Zagrożenia pochodzą z każdej z tych sfer. Analizując sytuację na świecie, w krajach afrykańskich czy azjatyckich, ale także europejskich, najbardziej na sądy starają się wpływać politycy.
Trójpodział nie wystarcza?
W obrębie trójpodziału są tarcia, pozycja władzy wykonawczej staje się na tyle silna, że dąży ona do podporządkowania władzy sądowniczej. Tym bardziej że władza sądownicza dziś znaczy dużo więcej niż w czasach Monteskiusza, sędziowie już dawno przestali być jedynie ustami ustawy i w mniej lub bardziej zawoalowany sposób współtworzą prawo. Rola sądów wzrasta, więc i pokusa, by je podporządkować. Stąd najbardziej zagrożone są gwarancje ustrojowe sędziów, nieusuwalność, transparenty system nominacji, awansów, nieprzenaszalność.
Pomówmy o zagrożeniu ze strony kolegów sędziów, gdyż tego nie widzą postronni.