Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych poinformowało, że z powodu pojawiających się licznych błędów podczas procesu rejestracji, w nowym systemie poboru opłaty e-TOLL zarejestrowało się zaledwie 25 proc. potencjalnych użytkowników.

Co innego chwilowa awaria systemu informatycznego. To zdarza się nie tylko podmiotom publicznym, ale chociażby bankom. Ale to, że w systemie do poboru opłat nie wszyscy mogą się na czas zarejestrować, to zupełnie inna sprawa. Przedstawiciele administracji państwowej mówią zupełnie innym językiem niż przedstawiciele przewoźników. Słychać to było np. podczas posiedzenia sejmowej podkomisji ds. transportu drogowego jeszcze 17 września. Szefowa Krajowej Administracji Skarbowej twierdziła, że wszystko jest gotowe, i wspominała tylko o drobnych niedociągnięciach. Z kolei przedstawiciel przewoźników mówił m.in. o tym, że system się zawiesza i brakuje urządzeń do jego obsługi, a aplikacja jest skomplikowana. Oczywiście lepiej, żeby 1 października rzeczywiście doszło ewentualnie tylko do drobnych niedociągnięć, a nie poważnej niewydolności, systemu.

Czytaj więcej

Nowe myto może namieszać na polskich autostradach

Za brak opłaty za jazdę po polskich drogach przewoźnik może zapłacić karę, a do budżetu nie wpłyną należności za przejazd. Niepokój powinni więc odczuwać nie tylko przedsiębiorcy, ale i urzędnicy. Tymczasem mimo wysyłania już od dłuższego czasu przez przewoźników sygnałów, że w e-TOLL dzieje się coś niedobrego, niewiele się zmieniło. 30 września stary system przestanie działać i należności za przejazdy będzie można uiszczać tylko na nowych zasadach. Samo się nic nie zrobi. Trzeba było zacząć działać wcześniej, a nie liczyć, że jakoś to będzie. To nie jest poważne traktowanie przewoźników, którzy uczciwie płacą za przejazdy. Czy tym, którym nie uda się przejść na czas do nowego systemu, pozostanie tylko narażanie się na kary za brak opłat?

Na polskich drogach będziemy mieli zapewne chaos.