Według znowelizowanego właśnie przez Sejm [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=791C97CAEB50DA857B66F5802B38E9EA?id=165971]prawa bankowego[/link], jeśli jakaś instytucja zechce nabyć akcje banku działającego w Polsce, musi jedynie poinformować o tym Komisję Nadzoru Finansowego. A nadzór będzie miał możliwość zgłoszenia sprzeciwu do tej transakcji. Obecnie cała procedura wygląda inaczej – chętny musi najpierw otrzymać zezwolenie od nadzoru. Jak twierdzą prawnicy, jest to droga przez mękę. KNF bowiem jest wyjątkowo drobiazgowa i nie podejmuje decyzji pochopnie. Na „tak” trzeba czekać przynajmniej pół roku. W zawiłych przypadkach nawet rok.
Po wejściu w życie znowelizowanej ustawy nadzór nie będzie miał czasu na trwające miesiące analizy. Sprzeciw będzie musiał wydać w ciągu 60 dni od otrzymania wszystkich dokumentów, o które poprosi inwestora. Jeśli nie powie „nie”, będzie to równoznaczne ze zgodą.
– To jest złe rozwiązanie – mówi Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego. – Ograniczy pozycję negocjacyjną nadzoru i utrudni mu uzyskiwanie od inwestorów ważnych dla stabilności polskich banków zobowiązań.
Zwykle było tak, że nadzór zgadzał się na objęcie akcji banku, ale wymagał np. żeby bank przez wskazany okres był notowany na giełdzie, żeby instytucja nie ograniczała zatrudnienia w określonym czasie i dokonała pewnych inwestycji itp.
– Nie wiem, czy potrzebna nam jest taka liberalizacja prawa – uważa Kwaśniak.