O tym jak poprawić oblicze legalnego lobbingu dyskutowali u Prezydenta RP przedstawiciele instytucji publicznych i naukowych na seminarium "Lobbing i rzecznictwo w procesie stanowienia prawa", które odbyło się 13 stycznia 2012 r.
- Uchwalona 7 lipca 2005 r. ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa (DzU z 2005 r. nr 169, poz. 1414 ze zm.) nie rozwiązuje problemu - mówiła dr. Małgorzata Molęda-Zdziech, ze Szkoły Głównej Handlowej. - A to ze względu na kontekst, w jakim została uchwalona. -Tuż po aferze Rywina miała być plasterkiem, który pokazuje, że rząd szybko reaguje na negatywne zjawiska. To spowodowało, że lobbing kojarzy się głównie z korupcją. Tymczasem jest jednym ze sposobów komunikacji społecznej, wymiany informacji pomiędzy organami państwa a różnymi grupami interesów.
- Problematyka lobbingu nigdy nie była u nas postrzegana w kontekście całości procedur tworzenia prawa - mówił Grzegorz Ziemniak, reprezentujący Instytut Demokracji. - Od samego początku traktowana jest tylko i wyłącznie, jako potencjalne źródło zachowań korupcyjnych, dlatego ustawa z 2005 r. zawiera przede wszystkim przepisy represyjno - sankcyjne.
Nic więc dziwnego, że jej przepisy pozostają w zasadzie martwe. W polskim rejestrze lobbystów zawodowych zarejestrowanych jest zaledwie 215 podmiotów. W podobnym rejestrze działającym w USA jest ich 35 tys., a w obowiązkowym (od czerwca 2011 r.) rejestrze lobbystów utworzonym w Brukseli zarejestrowanych jest ok. 18 tys. podmiotów działających przy Komisji i Parlamencie Europejskim.
Nie oznacza to jednak, że lobbingu w naszym kraju nie ma. Jest i ma się świetnie, ale działa poza ramami określonymi ustawą. Rzecznicy grup interesów nie są lobbystami, występują jako eksperci, doradcy. W ten sposób unikają stygmatyzacji i negatywnych skojarzeń. Od lobbysty każdy polityk ucieka bowiem jak od zarazy - mówili uczestnicy konferencji.