Jako prawnik z zainteresowaniem (ale też zażenowaniem) śledzę wypowiedzi ministra Jarosława Gowina uzasadniające działania „deregulacyjne". Z zainteresowaniem, bo staram się dostrzec racjonalność wprowadzanych zmian, a z zażenowaniem – ponieważ sposób uzasadniania „propozycji" oraz tryb, w jakim to wszystko się dzieje, urąga zasadom przyzwoitej legislacji, potwierdzając, iż celem nie ma być racjonalizacja rozwiązań, lecz doraźne cele polityczne.
Ustawodawca winien być racjonalny przy stanowieniu prawa, a dla tworzenia mądrego prawa nowe rozwiązania muszą być uzasadnione i poparte analizami co do ich celowości i przydatności. Tak działa racjonalny ustawodawca. Pan minister na Kongresie Prawników Wielkopolskich stwierdził, że musiał uczyć się prawa od „a" do... Winien zatem już na początku urzędowania tę zasadę sobie przyswoić.
Założenie racjonalnego prawodawcy stanowi fundament tworzenia prawa. Można jednak postawić tezę granicząca z pewnością, że pojęcie racjonalnego prawodawcy jest dla tworzących prawo obce. Pan minister stwierdził niedawno: „wiele zawodów zapewniło sobie nieuzasadnione przywileje i utrudniają młodym ludziom dostęp do wykonywania tych profesji. Najlepszym przykładem mogą być notariusze. (...) Chcę obiecać, że ten zawód będzie wkrótce otwarty i usługi notariuszy stanieją".
Co chowa minister?
Minister, forsując deregulację, chowa pod dywan ewidentny błąd w przedmiocie naboru na aplikację w 2009 r., kiedy na skutek żenująco łatwego egzaminu na aplikacje dostało się około 90 proc. chętnych, a nie było to spowodowane nadzwyczajną „jakością" tegoż rocznika absolwentów. I nie można tutaj postawić zarzutu korporacjom, że blokowały dostęp do zawodu, bowiem od 2006 roku egzamin jest organizowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości i notariusze na jego przebieg nie mają żadnego wpływu. Dlatego też powstał problem zagospodarowania zwiększonej liczby asesorów. Ale czy racjonalne jest dokonywanie rewolucji tylko dla potrzeb zagospodarowania tychże aplikantów? Odpowiedź tutaj nie jest potrzebna.
Minister Gowin rozwodzi się nad ekonomicznymi skutkami deregulacji, grą rynkową, obniżką cen, zmniejszeniem bezrobocia. Nie dokonał jednak lektury orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego: notariusz nie jest świadczącym określone usługi prawne wolnym zawodem prawniczym, a raczej szczególnego rodzaju funkcjonariuszem publicznym, powiązanym organizacyjnie z wymiarem sprawiedliwości – wyrok z 7 lipca 2011 r. O jakiej zatem grze rynkowej pan minister mówi? Czy zamierza wprowadzać zasady gry rynkowej w sądach?