Kilka dni temu środki masowego przekazu zelektryzowała wiadomość, że oto prokurator generalny wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie zgodności z konstytucją m.in. art. 96 § 3 k.w., dowodząc, że jest on niezgodny z art. 2, art. 42 ust. 1 oraz art. 31 ust. 3 ustawy zasadniczej, a mówiąc wprost, niezgodne z konstytucją ma być karanie osób, które odmówiły udzielenia odpowiedzi na pytanie zadawane przez – co należy podkreślić – uprawnione do tego organy. Ponieważ bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że od dłuższego już czasu zajmuję się tą problematyką – o czym mogli przekonać się również czytelnicy „Rzeczpospolitej" – dlatego i ja postanowiłem zabrać głos w czymś na kształt narodowej dyskusji na temat fotoradarów. De facto to one bowiem są powodem rodzących się coraz to nowych wątpliwości.
Kara i tak będzie
Przechodząc do istoty problemu, uzasadnieniem dla tytułowych „łez" prokuratora generalnego jest konstatacja, że jeżeli Trybunał Konstytucyjny podzieli jego stanowisko, wówczas my, kierowcy wpadniemy spod przysłowiowego deszczu pod rynnę. Ale dość porównań.
By nie zanudzać czytelników prawniczymi wywodami, od razu należy powiedzieć, że wbrew, być może rozbudzonym nadziejom, osoby naruszające administracyjnie ustalane limity prędkości i tak będą karane, nawet jeżeli Trybunał uzna, że przepis art. 96 § 3 k.w. jest sprzeczny z konstytucją. Nie tylko dlatego, że to wyjątkowo dogodny sposób reperowania wszelkiego rodzaju budżetów, ale przede wszystkim z tego powodu, że w przeciwnym razie śmiertelność ofiar wypadków powodowanych przez naśladowców Hołowczyca czy Kubicy mogłaby radykalnie wzrosnąć. Pozostaje jedynie pytanie, w jaki sposób kara ta będzie wymierzona.
Od pewnego czasu w tak zwanej doktrynie ścierają się dwie przeciwstawne koncepcje. Większość z nas zapewne spotkała się z praktyką polegającą na tym, że do właścicieli pojazdów trafiają pisma, w których uprawniony organ (nie tylko zresztą Inspekcja Transportu Drogowego) zwraca się o udzielenie informacji, kto w danym miejscu i czasie kierował należącym do niego pojazdem, a to w związku ze stwierdzeniem, że pojazd ten brał udział w popełnieniu wykroczenia zarejestrowanego za pomocą fotoradaru. Adresat pisma staje wówczas przed wyborem: albo przyzna się, że to on popełnił owo wykroczenie i wyrazi zgodę na poniesienie z tego tytułu konsekwencji (kara grzywny plus odebrane tzw. punkty karne); względnie zadenuncjuje rzeczywistego sprawcę albo też oświadczy, że nie spełni ustawowego obowiązku wskazania osoby, której powierzył swój pojazd (obowiązek taki wynika z art. 78 ust. 4 p.r.d.) i wyrazi zgodę na ukaranie grzywną w postępowaniu mandatowym. Może wreszcie całkowicie zignorować takie wezwanie, a wówczas sprawa trafi do sądu z wnioskiem o ukaranie również za wykroczenia z art. 96§ 3 k.w.
Konkurencyjny model
Istnieje jednak „alternatywne rozwiązanie". Mało kto zdaje sobie sprawę, że od dłuższego już czasu w Ministerstwie Infrastruktury trwają prace nad stworzeniem konkurencyjnego modelu, pozwalającego również karać osoby naruszające przepisy ruchu drogowego, tyle że w trybie administracyjno-karnym. I w tym przypadku nie będę zagłębiał się w szczegóły projektowanych rozwiązań.