Rz: Nie szkoda panu czasem kariery lekkoatletycznej?
Wiesław Johann:
Rzeczywiście miałem taki moment w życiu, kiedy chciałem pójść na AWF ?i związać się zawodowo ze sportem. W młodości byłem drobnym chłopakiem, ale ambitnym. Właśnie ze sportem wiązałem wówczas nadzieje na sukces. Tym bardziej że na AWF mogłem rozpocząć studia bez zdawania egzaminów...
Czemu więc jednak nie AWF?
Miałem w życiu szczęście do fajnych ludzi. Jeden z moich trenerów, Jan Mulak – twórca lekkoatletycznej potęgi Polski w tych czasach – kiedy usłyszał o moich planach, złapał się za głowę. Wiedział, że mam dobre oceny z historii i geografii, uważał, że powinienem iść na inne studia. Byłem trochę uparty, ale ostatecznie AWF wybiła mi z głowy moja ówczesna dziewczyna, a obecnie żona. Powiedziała, że nie widzi przyszłości z facetem, który będzie tylko biegał i skakał. Ona też zajmowała się lekkoatletyką. Ale miała do sportu odpowiedni stosunek.