Koncewicz: Problem uboju rytualnego powraca

Jeżeli nie wykorzystaliśmy opcji pozostawionej ?przez rozporządzenie unijne, dopuszczające ubój ?bez ogłuszania tylko do celów rytualnych, to nie możemy teraz dowolnie i arbitralnie decydować ?o kształcie swoich zobowiązań – pisze prawnik Tomasz Tadeusz Koncewicz.

Publikacja: 24.06.2014 09:58

Tomasz Tadeusz Koncewicz

Tomasz Tadeusz Koncewicz

Foto: materiały prasowe

Red

Alexis Tocqueville pisał w pracy „O demokracji w Ameryce", że w amerykańskim systemie władzy każdy problem polityczny wcześniej czy później kończy się w Sądzie Najwyższym. Sprawa uboju rytualnego, którą wkrótce zajmie się polski Trybunał Konstytucyjny (z wniosku Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w sprawie K 52/13 oraz rozpatrując pytanie sądu z Białegostoku w sprawie P 34/13), podobnie dowodzi, jak rozstrzygnięcie problemu wygenerowanego przez klasę polityczną zagubioną w bieżącej rozgrywce trafia na salę konstytucyjną. Ta daje ostatnią szansę przywrócenia racjonalnego i mieszczącego się w granicach konstytucji kompromisu.

Problem uboju rytualnego to rodzaj wielowątkowego testu dla polskiej kultury prawa, wizji prowadzenia polityki i koncepcji państwa. Test, którego państwo polskie nie zdało. Pouczająca była już debata poprzedzająca głosowanie w Sejmie w lipcu 2013 r., w którym zakaz uboju rytualnego został utrzymany, wbrew próbom wprowadzenia uboju tylnymi drzwiami – za pomocą osobnej ustawy o (dozwolonym) uboju rytualnym. Teraz Sejm po raz kolejny będzie miał okazję zająć się problemem. Tym razem na skutek złożenia projektu obywatelskiego ustawy przywracającej ubój. Znamienny jest ton wypowiedzi w ostatnich tygodniach. Problem jest przedstawiany z jednej strony za pośrednictwem fantastycznych opinii prawnych dowodzących, że ubój rytualny w rzeźniach jest jak najbardziej legalny i dozwolony, a z drugiej – przez mało umiarkowane wypowiedzi obrońców zwierząt, że ubój taki jest w ogóle zakazany w Europie. Z pewnością znacznie łatwiej uwierzyć w taką czarno-białą rzeczywistość i epatować nią opinię publiczną, aniżeli w sposób odpowiedzialny poszukiwać rozwiązania kompromisowego w sytuacji niewątpliwej kolizji pomiędzy dobrem zwierząt a prawem poszanowania obyczajów religijnych muzułmanów i żydów, których rytuały wymagają zabijania bez głuszenia. Zamiast podjęcia próby pogodzenia owych sprzecznych i prawnie chronionych interesów na tyle, na ile to możliwe, mamy kolejną awanturę publiczną, której ton nadają oportunizm, ignorancja obowiązującego stanu prawnego i naszych europejskich zobowiązań, a kwestie fundamentalne i takież pytania wciąż nie mogą się przebić do opinii publicznej.

Czy obowiązuje nas ?prawo europejskie

1 stycznia 2013 r. weszło w życie rozporządzenie Rady i Parlamentu Europejskiego 1099/2009 z 24 września 2009 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania (dalej: rozporządzenie). Wprowadziło ono rozwiązania identyczne jak w polskiej ustawie obowiązującej w latach 1997–2002, czyli nakaz ogłuszania, jednak z wyjątkiem uboju na potrzeby kultu religijnego. Rozporządzenie to powinno stanowić podstawę dyskusji i wpływać na wybory normatywne polskiego ustawodawcy. W art. 26 ust. 1 rozporządzenia zaznaczono, że nie wyklucza się przyjęcia przez państwa członkowskie przepisów krajowych, zapewniających dalej idącą ochronę zwierząt podczas ich uśmiercania. W takim przypadku państwo(a) było zobowiązane przed 1 stycznia 2013 r. powiadomić Komisję Europejską o przepisach krajowych. Po serii awantur i dwuznacznych oświadczeń polski rząd zgłosił UE deklarację, że utrzymuje wyższy poziom ochrony zwierząt i zawsze wymaga głuszenia. W konsekwencji dzisiaj obowiązuje nas ustawa z 1997 r., która po nowelizacji w 2002 r. i po ingerencji TK przewiduje bezwzględny obowiązek głuszenia zwierząt i nie reguluje kwestii uboju rytualnego. Dokonując interpretacji rozporządzenia, musimy pamiętać o czterech elementach.

Po pierwsze, unijne rozporządzenie jest aktem prawnym kompletnym. To oznacza, że jego implementacja na poziomie krajowym bez wyraźnej ku temu podstawy w samym rozporządzeniu jest sprzeczna z samą jego istotą – prawa stosowalnego „tu i teraz" po jego ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym.

Po drugie, zgodnie z wieloletnim orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, preambuła (wstęp) aktu unijnego jest jego integralnym elementem, a przepisy rozporządzenia muszą być zawsze interpretowane w świetle wstępu w celu zapewnienia tak dalece, jak to możliwe, zgodności aktu prawnego z celami, którym ma służyć. A tam zapisano „podjęcie wszelkich koniecznych działań, które pozwalają uniknąć zadawania bólu i zminimalizować niepokój i cierpienie zwierząt". Skoro w preambule europejskich przepisów podkreślono, że „dobrostan zwierząt jest wartością wspólnotową" – właśnie te cele i wartości mają kierunkowe znaczenie dla interpretacji szczegółowych przepisów, które następują dalej.

Po trzecie, kanonem interpretacji jest, że wyjątki od reguły (swobody) nie podlegają interpretacji rozszerzającej. W przeciwnym razie wyjątek stałby się w drodze interpretacji regułą, a prawdziwa reguła straciłaby sens i swoje pole zastosowania. Skoro głuszenie jest obowiązkiem, a jego brak wyjątkiem, to wyjątek musi być interpretowany w sposób ścisły. Po czwarte, niezbędne jest kierowanie się zasadą proporcjonalności. Nakazuje ona zachowanie umiaru pomiędzy środkiem a celem i dokonanie wyboru środków, które cel realizują w sposób adekwatny.

Wyjątki i reguły

Interpretacja całościowa europejskiego rozporządzenia prowadzi do wniosku o wyjątkowym odstąpieniu od głuszenia na potrzeby uboju rytualnego, ale po spełnieniu łącznie dwóch warunków: ubój musi być przeprowadzany według szczególnych metod wymaganych przez obrzędy religijne i dla celów tych obrzędów. Oba warunki służą zapewnieniu racjonalnego kompromisu godzącego z jednej strony wolność wyznania i prawo do uzewnętrzniania religii z ochroną praw zwierząt z drugiej. To właśnie zdanie stanowi klucz do oceny „polskiej gry" ubojem rytualnym i niezbędne tło dla zrozumienia dwóch spraw obecnie zawisłych w TK, skoro interpretacja uboju w Polsce jest zupełnie oderwana od tego celu. Interpretacja ta stała na stanowisku, że ubój zwierząt mógł być prowadzony według obrzędów religijnych, ale dla celów handlowych i gospodarczych. Należy powiedzieć sobie jasno, że jest to interpretacja prawnie niedopuszczalna, skoro chodzi o wyjątek podyktowany kwestiami ekonomicznymi, pod płaszczykiem religijnym. W konsekwencji z reguły chcemy zrobić wyjątek, a z wyjątku regułę. Polska, zgłaszając KE przed 1 stycznia 2013 r. oświadczenie, zobowiązała się do ochrony dobrostanu zwierząt na poziomie wyższym, ponieważ zadeklarowała zakaz uboju rytualnego i w konsekwencji obowiązkowe głuszenie zwierząt przed uśmierceniem. Oznacza to, że dzisiaj nie ma już powrotu do uboju bez ogłuszania. Zwierzęta podlegają wyższej ochronie i muszą być obligatoryjnie ogłuszane. Każda inna decyzja byłaby pogwałceniem prawa europejskiego.

Załóżmy jednak, że teraz (jak sugeruje część głosów) rząd polski informuje KE, że nasza deklaracja o wysokiej ochronie była nieskuteczna. Czy w tym przypadku przedsiębiorcy branży mięsnej mieliby carte blanche i ubój rytualny mogliby praktykować dowolnie? Otóż nie. Po pierwsze, i tak musieliby wykazać, że spełnione są warunki tego uboju w zakresie minimalizowania cierpienia zwierząt i nakazu ich humanitarnego traktowania (vide preambuła wyżej). Po drugie, ubój rytualny zawsze pozostaje wyjątkiem od zasady ogłuszania i jako taki musi być zawsze interpretowany. Nawet więc jeżeli Sejmowi udałoby się wprowadzić proponowane zmiany i wycofać z deklaracji zgłoszonej KE, producenci nadal musieliby udowadniać, że: a) prowadzą ubój rytualny na cele rzeczywiście religijne, a nie gospodarcze; b) nie wychodzą poza to, co jest konieczne do prowadzenia takiego uboju; c) spełniają warunek minimalizowania cierpienia zwierząt oraz d) stosują się do nakazu ich humanitarnego traktowania. Tylko połączenie tych elementów oznaczałoby dopuszczalność reglamentacji przez państwo działalności aspirującej do miana uboju rytualnego, a reglamentacja taka mieściłaby się w zakresie celu rozporządzenia i byłaby z nim zgodna, i w ich świetle musimy odczytywać każdą próbę zmiany istniejącego stanu prawnego.

Prawdziwe wyzwanie dzisiaj nie polega na odpowiedzi na pytanie, czy ubój rytualny może być na powrót uznany za dopuszczalny, ale jak skorelować różne elementy polskiego i europejskiego systemu prawnego oraz dokonać ich interpretacji tak, aby ubojowi poza rzeźnią, prowadzonemu zgodnie z metodami wymaganymi przez obrzędy religijne i rzeczywiście na cele tych obrzędów, został nadany właściwy kształt i ranga, a prawa wspólnot religijnych były faktycznie respektowane.

Największy przegrany

Oczekiwanie znalezienia takiego konstytucyjnego kompromisu kierujemy teraz pod adresem TK i sali konstytucyjnej, skoro na salę parlamentarną nie ma co liczyć. W sprawie uboju rytualnego mieliśmy i mamy do czynienia z klasycznym grzechem polskiej polityki: instrumentalizacją polityczną prawa na potrzeby zaspokojenia bieżących potrzeb polityki, przy nikłym zrozumieniu mechanizmów prawa zarówno krajowego, jak i europejskiego.

Dla polskich polityków wystarczająca okazała się prymitywna wiara w jednorazowe majstrowanie przy przepisie, aby uznać, że problem jest rozwiązany, podczas gdy zawsze zmiana jednego przepisu wpływa na inne i na prawo jako całość. Działania legislacyjne podejmowane w sprawie uboju są dowodem prowadzenia polityki bez wizji i planu wychodzącego poza wygodne „tu i teraz".

Odpowiedzialnej polityki nie można jednak prowadzić pod wpływem chwili i tego, co jest wygodne „dzisiaj", nawet jeśli będzie krępujące „jutro". Nie można z jednej strony akceptować dla KE wyższego standardu ochrony zwierząt, a z drugiej dla krajowego elektoratu uchwalać przepisy dopuszczające ubój. Jeżeli nie wykorzystaliśmy opcji pozostawionej przez rozporządzenie unijne, dopuszczające ubój bez ogłuszania tylko do celów rytualnych, to nie możemy teraz dowolnie i arbitralnie decydować o kształcie swoich zobowiązań.

W konsekwencji dostaliśmy (i pewnie dostaniemy – vide powrót sprawy na wokandę Sejmu) żenujący spektakl, w którym termin „ubój rytualny" w wydaniu polskim w równej mierze dotyczy bestialskiego traktowania zwierząt, jak politycznej manipulacji prawem i zobowiązań przyjętych do przestrzegania w imieniu państwa polskiego. Takie myślenie i logika działania nie sprzyjają budowaniu państwa prawa, ale raczej je kompromitują w oczach obywateli, którzy widzą, że prawo staje się fasadą, za którą toczy się bezwzględna rozgrywka polityczna. Jej przegranymi, jak słusznie wskazuje profesor Ewa Łętowska, są wszystkie strony sporu: państwo (bo traci możliwość faktycznego kontrolowania przestrzegania nakazu humanitarnego traktowania zwierząt), członkowie wspólnot wyznaniowych (bo tracą dogodną podstawę prowadzenia uboju na własne potrzeby) i w końcu obrońcy zwierząt (rozumując skrajnie i oczekując za dużo, nie dopuszczali ustępstw na rzecz kultu i nie byli gotowi na jakikolwiek kompromis w duchu proporcjonalnego wyważenia kolidujących praw i argumentów).

Wydaje się jednak, że największym przegranym, i ta porażka będzie nas boleć najmocniej, jest idea państwa prawa. Jej konsekwencje będziemy czuć znacznie dłużej niż przez czas pozostały do najbliższych wyborów. O nich zapomnimy szybko, ale poczucie utraty zaufania do własnego państwa i stanowionego przezeń prawa pozostanie z nami znacznie dłużej.

Autor jest absolwentem prawa Uniwersytetu w Edynburgu, profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego, adwokatem

Alexis Tocqueville pisał w pracy „O demokracji w Ameryce", że w amerykańskim systemie władzy każdy problem polityczny wcześniej czy później kończy się w Sądzie Najwyższym. Sprawa uboju rytualnego, którą wkrótce zajmie się polski Trybunał Konstytucyjny (z wniosku Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w sprawie K 52/13 oraz rozpatrując pytanie sądu z Białegostoku w sprawie P 34/13), podobnie dowodzi, jak rozstrzygnięcie problemu wygenerowanego przez klasę polityczną zagubioną w bieżącej rozgrywce trafia na salę konstytucyjną. Ta daje ostatnią szansę przywrócenia racjonalnego i mieszczącego się w granicach konstytucji kompromisu.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"