Wszystkich zaangażowanych w problematykę obrony praw człowieka musiała zelektryzować, o ile w ogóle do nich dotarła, wiadomość o wejściu w życie porozumienia w sprawie tłumaczenia i udostępniania orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Zawarli je 24 marca Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Trybunał Konstytucyjny oraz Naczelny Sąd Administracyjny.
Żegnaj, bolączko
Ponieważ porozumienie zostało już oficjalnie opublikowane na internetowych stronach sygnatariuszy, zainteresowany Czytelnik bez przeszkód dotrze do integralnego tekstu. To zwalnia autora od obowiązku referowania jego treści. Wystarczy przypomnieć, za specjalnie wydanym z tej okazji komunikatem Biura Rzecznika Prasowego MSZ, jakie były przesłanki i cele owego bezprecedensowego aktu. Otóż z komunikatu dowiadujemy się, iż „porozumienie (...) ma na celu umocnienie przestrzegania standardów ochrony praw człowieka w Polsce", będąc jednocześnie „wyrazem (...) potrzeby dialogu pomiędzy krajowymi instytucjami sądowymi a Trybunałem". Na jego mocy „wdrożony zostanie mechanizm współpracy pomiędzy czterema instytucjami, który będzie koordynowany przez MSZ". Dalej przeczytać można, że w ramach tej współpracy „partnerzy będą dokonywać wspólnej selekcji najważniejszych wyroków Trybunału", po czym „wybrane dokumenty zostaną (...) przetłumaczone na język polski" i zamieszczone w bazach orzecznictwa TK i NSA, jak również w prowadzonej przez MSZ bazie tłumaczeń wyroków ETPCz.
Jak wiadomo, orzecznictwo ETPCz jest powszechnie uznawane za istotną część wspólnego dorobku prawnego wszystkich państw-stron konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności; wyroki Trybunału cieszą się powagą nie mniejszą niż źródła prawa stanowionego jako tzw. case-law. Z tego względu brak powszechnego dostępu do orzecznictwa w wersji polskojęzycznej był od czasu przystąpienia Polski do konwencji poważną bolączką, którą omawiana wspólna inicjatywa czterech instytucji ma szansę jakoś złagodzić. Nic dziwnego, że z wielu stron słychać wypowiadane z ulgą: „nareszcie!".
To ważne, a tego ?nie tłumaczyć
Po pierwszej ekscytacji lektura porozumienia przynosi jednak trzeźwiące wątpliwości oraz potrzebę postawienia co najmniej kilku fundamentalnych pytań. W pierwszej kolejności pojawia się wątpliwość, czy zawarte porozumienie ma wystarczającą legitymizację na gruncie prawnych podstaw funkcjonowania partnerów; treść przepisów powszechnie obowiązujących bynajmniej nie pomaga się od niej uwolnić. Osobną trudność stwarza odpowiedź na pytania o prawną powagę opracowań zamawianych i wykonanych w ramach porozumienia. Czy tłumaczenia wyroków ETPCz mogą być uznane za autoryzowane i czy mogą w podanej postaci wejść do krajowego porządku prawnego? Kto będzie właścicielem praw autorskich tych tłumaczeń? Jakie konsekwencje cywilnoprawne może przynieść swobodne wykorzystywanie przekładów, będących przecież utworami w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, np. w zwykłej praktyce prawniczej?
Pytania z innej beczki dotyczą kryteriów doboru orzeczeń udostępnianych na warunkach omawianego porozumienia. Skąd strony porozumienia czerpią poczucie kompetencji do selekcji wyroków i ich klasyfikacji według ważności? W jakim trybie ma następować dyskwalifikacja orzeczeń Trybunału jako „nie najważniejszych", czego skutkiem będzie ich dalsza nieobecność w krajowym porządku prawnym?