?Magdalena Gaj: Przesłuchiwałam swoją położną

Magdalena Gaj, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, mówi jak została prawnikiem

Publikacja: 14.10.2014 15:30

Magdna Gaj

Magdna Gaj

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Rz: W życiu prywatnym też jest pani stuprocentowym prawnikiem?

Magdalena Gaj:

Czasem tak. Podczas porodu zadawałam tyle pytań położnej, że spojrzała na mnie przenikliwie i spytała, czy jestem radcą prawnym. Kiedy przyznałam, że tak, spojrzała na mojego męża ze współczuciem i powiedziała: „Mam taki sam przypadek w domu, mój mąż jest radcą prawnym". Interesuje mnie  jednak nie tylko prawo. Chciałabym jeszcze kiedyś mieć czas na studiowanie psychologii.

Podobno pani idolką jest Maria Skłodowska-Curie...

Podoba mi się to, że nie bała się walczyć ze stereotypami.

Pani też musi je przełamywać?

Czasem. Jako prezes ?UKE zazwyczaj spotykam ?się z mężczyznami ?– prezesami dużych firm telekomunikacyjnych. Nie ma w tej chwili w Polsce kobiety na takim stanowisku.

Telekomunikacja, jak kiedyś chemia, którą zajmowała się Maria Skłodowska-Curie, to rzeczywiście może być męski świat. Na początku wybrała jednak pani prawo. Dlaczego?

W liceum nie miałam skonkretyzowanego pomysłu na życie. Jak większość ludzi w tym wieku. Miałam zainteresowania humanistyczne i tym się kierowałam, wybierając prawo. Dopiero podczas studiów zaczęłam się uważniej przyglądać prawnikom: sędziom, notariuszom, adwokatom. Wtedy najbardziej podobał mi się zawód sędziego i tego właśnie chciałam – wydawać sprawiedliwe wyroki, rozwiązywać realne ludzkie problemy.

Rozpoczęła jednak pani aplikację radcowską, nie sędziowską.

Trzeba pamiętać, że był  to  czas przed uwolnieniem zawodów prawniczych, a liczba miejsc na aplikacjach była mocno ograniczona. Było ich zwykle po kilkanaście. Dlatego przezornie złożyłam dokumenty równolegle na aplikację sędziowską i radcowską. Kiedy dowiedziałam się, że dostałam się na aplikację radcowską, zrezygnowałam z tej drugiej. Uznałam, że, po pierwsze, nie można kusić losu, a po drugie, jeśli się dostanę na obie, którą wybrać?

Jaka była pani pierwsza praca ?w zawodzie?

Przez całą aplikację pracowałam w jednej z chełmskich kancelarii. Dziś wspominam ją jako bardzo dobrą szkołę zawodu. Musiałam się zmierzyć z problemami różnego kalibru: od sporu rodzeństwa o odziedziczony po rodzicach samochód  aż po zagadnienia związane z funkcjonowaniem dużych korporacji.

Zdarzały się pani błędy, wpadki?

Żadna z nich nie była na tyle duża, żebym ją zapamiętała. A może po prostu je wyparłam (śmiech). Na pewno mój szef nieraz udzielał mi reprymendy, m.in. za język pism, które przygotowywałam. Twierdził, że taki styl nie nadaje się do kancelarii.

Czemu zajęła się pani właśnie prawem telekomunikacyjnym?

Krótko po mojej przeprowadzce do Warszawy dowiedziałam się, że właśnie powstaje instytucja zajmująca się zagadnieniami związanymi z rozwijającym się obszarem gospodarki – chodziło oczywiście o Urząd Regulacji Telekomunikacji. Wysłałam swoje CV i zaczęłam się przygotowywać do rozmowy kwalifikacyjnej. Mówiąc szczerze, byłam przerażona trudną, techniczną terminologią, ale chciałam podjąć się tego wyzwania. Prawo telekomunikacyjne było wtedy całkowitą nowością, nie było w Polsce specjalistów ani ekspertów, którzy mogliby stanowić jakiś punkt odniesienia. Na szczęście udało mi się przejść rozmowę wstępną i zostałam zatrudniona. Przez kolejne miesiące i lata wszyscy dopiero uczyliśmy się tej nowej, trudnej dziedziny.

Dziś jest pani prezesem UKE, wcześniej, jako wiceminister infrastruktury, pisała pani kolejne nowelizacje tego prawa...

Zgadza się – z roku na rok, wraz z rozwojem rynku telekomunikacyjnego i pocztowego, pojawiało się coraz więcej kwestii do uregulowania. Była to całkiem nowa dziedzina prawa, więc stanowiła dla mnie ogromne wyzwanie. Jednocześnie zaś dawała sporo satysfakcji i poczucia realnego wpływu na zmieniający się rynek. Jako prawnik wyłącznie interpretujący przepisy  nie zdawałam sobie sprawy, jak trudno  stworzyć nowe. Dopiero dziś, kiedy stosuję to, co sama wcześniej napisałam, widzę czasem, co można było zrobić lepiej.

Zdarzało się pani wyinterpretować z tych przepisów coś, czego nie miała pani na myśli, przygotowując projekt?

Wielokrotnie. Dobry prawnik musi mieć umiejętność interpretacji przepisów, która nie zawsze była zamysłem ustawodawcy.

—rozmawiała Katarzyna Borowska

Rz: W życiu prywatnym też jest pani stuprocentowym prawnikiem?

Magdalena Gaj:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA