Reklama

Policja nie ruszała blondynów - korespondencja Anny Nowackiej-Isaksson ze Szwecji

Publikacja: 10.12.2014 01:00

Anna Nowacka-Isaksson

Anna Nowacka-Isaksson

Foto: materiały prasowe

Zarząd szwedzkiej policji wystąpił z wnioskiem o zmiany w kontrolowaniu  cudzoziemców w pościgu za osobami nielegalnie przebywającymi  w kraju.  Uznał, że policja nie może się kierować wyglądem, sprawdzając dokumenty imigrantów na terytorium Szwecji. Około bowiem 15 proc. szwedzkich obywateli urodziło się za granicą, jeszcze większy procent ma obce korzenie. Ponadto  wiele osób to obywatele innych państw  posiadający   prawo pobytu w kraju.

Dzisiaj to oczywiste, że cechy etniczne nie mogą być łączone z prawem przebywania w Szwecji – oświadczył zarząd policji. Istnieje potrzeba zmian norm prawnych, tak by wynikało z nich, że   wygląd, język czy nazwisko nie mogą być brane pod uwagę podczas  przeprowadzania przez policję kontroli imigrantów – stwierdził.

Warto przy tym zaznaczyć, że według prawa  szwedzka policja nie może kontrolować tożsamości mieszkańców kraju, koncentrując się na  ich kolorze skóry czy etniczności, jeżeli nie istnieje podejrzenie o popełnienie przestępstwa.

Akcje kontrolne policji w ramach projektu pod nazwą Reva przeprowadzano od stycznia 2009 r. do czerwca tego  roku we współpracy z opieką penitencjarną i Urzędem Migracji. Najczęściej na stacjach metra. Choć policja tłumaczyła, że jest tam, by schwytać pasażerów na gapę i  zapobiegać przestępstwom, a nie po to, by ścigać imigrantów bez prawa pobytu.

Na skutek jednak ostrej krytyki i protestów, że policja graniczna wykorzystuje w kampanii etniczne cechy cudzoziemców, operację w metrze przerwano i kontynuowano w innych publicznych miejscach.  Na forach społecznych pojawiła się informacja, że   m.in. w przychodniach, ale władze tego nie potwierdziły.

Reklama
Reklama

Celem Reva było ich „efektywizowanie" procedur wydalania z kraju   imigratów, którym nie przyznano azylu lub odmówiono ostatecznie pozwolenia na pobyt. I operacja się udała. W efekcie bowiem kooperacji  opieki penitencjarnej z Urzędem Migracji i częstszego niż zazwyczaj czarterowania samolotów na cele deportacji  w ciągu czterech lat wydalono ze Szwecji 23 proc. więcej  nielegalnych imigrantów  niż we wcześniejszych latach.

Akcja spotkała się z krytyką, ponieważ policja wybierała osoby, których  aparycja wyraźnie odbiegała od typowego wyglądu autochtonów.  Nie byli to zatem blondyni o niebieskich oczach. Wiele też osób uznało kontrole za poniżające. Metody operacji  potępili ostro przedstawiciele różnych opcji politycznych. Zarówno minister integracji w byłym rządzie centroprawicowym, jak i partia zielonych byli nią zbulwersowani. Maria Ferm z partii zielonych złożyła wniosek w parlamencie  o konieczności zmiany legislacji dotyczącej kontroli cudzoziemców, tak by przejść w metrze nie można było wykorzystywać jako sposobu na omijanie prawa i pretekstu do sprawdzania  dokumentów. Według prawa bowiem  nielegalne jest kontrolowanie ludzi ze względu na wygląd – podkreślała.

Maria Ferm chciałaby zakazać zupełnie kontroli, bo kontrole w ruchu ulicznym na podstawie aparycji mogą stanowić powód do zatrzymywania osób. Zdaje sobie jednak  sprawę, że ze względu na współpracę w strefie Schengen zakaz jest wykluczony. Uważa jednak,  że należy działać  w tej sprawie na forum UE.

Kontrole cudzoziemców wszczęto, gdy Szwecja przyłączyła się do strefy Schengen. Wówczas to nasz północny sąsiad zaprzestał kontroli granicznych  obywateli z krajów Schengen, by zintensyfikować je wewnątrz kraju.

Dwa miesiące temu w ramach współpracy Schengen ruszono z gigantyczną operacją pod hasłem  „Mos Maiorum". Tym razem też chodziło o to, by znaleźć emigrantów bez dokumentów, ukrywających się przed władzami. Operację przeprowadzano w wielu krajach Unii i projektowi przyklasnęła także Szwecja. Krytykowana za uczestniczenie w akcji szwedzka policja tłumaczyła, że niezaangażowanie się w nią  jest  wykluczone z racji przynależności do Schengen. Policja przeprowadzała nie tylko dodatkowe kontrole graniczne, a także w głębi kraju.

Nikt nie zna statystyki imigrantów, którzy nie mają  dokumentów upoważniających ich do mieszkania w kraju Vilhelma Moberga. Według Urzędu Migracji może się tu ukrywać między 10 tys. a 50 tys. osób. Wśród nich jest około 3000 dzieci. Do grupy tej należą imigranci, którzy otrzymali nakaz opuszczenia kraju, a  po wyczerpaniu możliwości apelacji  próbują przetrwać w podziemiu. Wielu z nich pomaga w przeżyciu Kościół i osoby prywatne.

Reklama
Reklama

W tym roku, do tej pory o azyl w Szwecji ubiegało się ponad  74 tys. imigrantów, przede wszystkim z Syrii, Erytrei, Palestyny i Somalii. Ci, którzy przybyli tu bez paszportu  czy czekają na pozwolenie na pobyt, mają prawo do opieki lekarskiej, a dzieci do chodzenia do szkoły.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rz" w Szwecji

Opinie Prawne
Mariusz Busiło: Sześć grzechów głównych zmian w ustawie o KSC
Opinie Prawne
Marek Kobylański: KSeF, czyli świat nie kończy się na Ministerstwie Finansów
Opinie Prawne
Katarzyna Szymielewicz: Kto obroni wolność słowa w sieci?
Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama