Tegoroczna edycja akcji ma na celu nie tylko zachęcanie do brania paragonów. Chodzi także o sprawdzenie, czy kupujący faktycznie dostał paragon. Okazuje się, że nie każdy wydruk, który informuje np. klienta restauracji, za jaką kwotę skonsumował, to dokument fiskalny. Zwłaszcza w branży gastronomicznej, która letnią porą raczej nie narzeka na brak klientów. Zamiast paragonu fiskalnego mogą oni więc dostać podobnie wyglądający na pierwszy rzut oka kwitek, który jest tylko rachunkiem kelnerskim albo potwierdzeniem zapłaty kartą. Resort podkreśla, że wydawanie „podróbek" paragonów nie jest powszechnie znane i negatywnie wpływa m.in. na uczciwą konkurencję w poszczególnych branżach. To prawda. Podatek płaci przecież konsument w cenie towaru czy usługi. Dlaczego tylko część przedsiębiorców ma się nim dzielić z budżetem? Zaangażowanie fiskusa w działalność edukacyjną (nie tylko) wypoczywających konsumentów w zakresie elementów obowiązkowych paragonu jest budujące. Paragon jest przecież dowodem uczciwie prowadzonej działalności. Tylko jak prowadzić tę działalność uczciwie pod każdym względem, jeśli trudno nadążyć za zmianami w regulujących ją przepisach? Nie chodzi o to, żeby bronić tych, którzy kasę fiskalną mieć powinni, a nie mają, albo jeśli nawet mają, to nie wiedzą, gdzie jest. To jeden z mniej skomplikowanych problemów przedsiębiorców. Z raportu „Barometr stabilności otoczenia prawnego w Polce" przygotowanego na początku roku przez firmę Grant Thornton wynika, że przedsiębiorca, który chciałby się tylko zapoznać z regulacjami prawnymi w różny sposób związanymi z prowadzeniem działalności gospodarczej, miałby do przeczytania (w 2014 r.) ponad 100 stron Dziennika Ustaw dziennie. Zabrakłoby czasu na prowadzenie biznesu. O odpoczynku nie wspominając.