Reklama
Rozwiń

Pozwolenia na inwestycje ryzykowne dla środowiska - nowe przepisy ocenia Małgorzata Żmudka

Niespodzianka. Olbrzymia chlewnia powstaje 101 m dalej.

Aktualizacja: 12.10.2019 16:40 Publikacja: 12.10.2019 00:01

Pozwolenia na inwestycje ryzykowne dla środowiska - nowe przepisy ocenia Małgorzata Żmudka

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

24 września 2019 r. weszła w życie zmiana ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Dla niewtajemniczonych – to ustawa, która zajmuje się pozwoleniami na inwestycje ryzykowne dla środowiska. Tak zwane uciążliwe. Źle pachnące. Hałaśliwe. Czyli fermy przemysłowe, składowiska odpadów, drogi.

Zmiany dotyczą m.in. tego, kto z sąsiadów inwestora może brać udział w postępowaniach administracyjnych prowadzonych w tych sprawach. Według nowych przepisów do tego grona należą ci, którzy mają ziemię nie dalej niż 100 m od terenu inwestycji. Te 100 m to mniej więcej długość boiska do piłki nożnej. A mówimy np. o chlewni na 1500 świń, którą czuć na większą odległość.

Teraz, jeśli Kowalski mieszka dalej niż 100 m od działki inwestora – nie dostanie z urzędu zawiadomienia o chlewni. Nie odwoła się też od zgody organu na inwestycję ani nie zaskarży jej do sądu administracyjnego. Jeżeli Kowalski mieszka bliżej, ale inwestor ma dużą działkę, to może być tak samo. Wystarczy, że ten we wniosku obieca postawić chlewnię 101 m od płotu.

Bałagan w rejestrach to problem Kowalskiego

Załóżmy, że Kowalski zmieści się w przepisowych 100 m. Wtedy, owszem, będzie stroną i będzie mógł brać udział w postępowaniu. Jeśli jest porządek w papierach, z których wynikają jego prawa do działki, a urząd ma jego aktualny adres.

Bo jeśli w ewidencji gruntów i księgach wieczystych będą błędne dane, to nie dostanie zawiadomienia o postępowaniu. A tak może się stać nie tylko wtedy, gdy Kowalski zmieni adres i nie zgłosi tego urzędowi, ale też gdy np. nie zdąży przeprowadzić spadku przed końcem procedury środowiskowej albo kiedy zbywca jego działki nie pójdzie wraz z nim zmienić danych w urzędzie.

Reklama
Reklama

A kiedy po wszystkim Kowalski uświadomi sobie, co się szykuje za płotem, nie będzie już miał prawa do wznowienia postępowania. Sprawa jest dla niego nieodwołalnie zakończona.

Trudniej będzie się też Kowalskiemu dowiedzieć o chlewni, jeśli ma wielu sąsiadów. Zgodnie z nowelą, przy więcej niż 10 osobach urząd nie musi zawiadamiać wszystkich o inwestycji imiennym listem. Wystarczy, że wstawi informację na Biuletynie Informacji Publicznej albo wywiesi na drzwiach ratusza. Na przeczytanie zainteresowani mają 14 dni.

Mniej stron, szybsza budowa

Nowe przepisy mają ułatwić inwestowanie. I pewnie ułatwią, bo urzędnicy będą mieli o wiele mniej formalności do załatwienia. Procedury nie będą trwały miesiącami przez szukanie sąsiada inwestora, który 20 lat temu emigrował i nie zostawił adresu, albo też jego dzieci, które nie zadbały o przeprowadzenie po nim spadku i wpisanie się do ksiąg wieczystych.

Drugą stroną medalu jest jednak to, że ludzie realnie stracą prawo do protestowania przeciw inwestycjom, które mogą szkodzić środowisku w ich najbliższej okolicy.

Nowelizacja budzi zatem zrozumiały niepokój i jest szeroko krytykowana. Nie tylko przez prawników, którzy jak na dłoni widzą tu naruszanie konstytucyjnego prawa do informacji o środowisku, ale też przez zwykłych ludzi zagrożonych uciążliwymi inwestycjami. Bo nie trzeba być jurystą, aby rozumieć, że ograniczenie ludziom wpływu na warunki, w których żyją, do stumetrowego sąsiedztwa jest łamaniem praw człowieka. Choćby dlatego, że hałas i odór za nic mają taką odległość.

Posłowie i senatorowie, ale też Prezydent RP pozostali niewrażliwi na te argumenty. Przeważać mają nad nimi plusy noweli, czyli wspomniane ułatwienia w przeprowadzeniu konfliktowych, a koniecznych dla funkcjonowania zbiorowości przedsięwzięć infrastrukturalnych, jak drogi czy kanalizacja.

Reklama
Reklama

Bez sensownej odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego zmiany nie odniosły się tylko do takich koniecznych inwestycji, zostawiając w spokoju procedowanie w sprawach ferm przemysłowych, przetwórni odpadów i tym podobnych.

Są jeszcze fachowcy od spraw beznadziejnych

Kowalski sam z problemem? Nie, dopóki mogą działać organizacje pożytku publicznego i rzecznik praw obywatelskich.

Co ma więc zrobić Kowalski, jeśli zorientuje się, że za jego płotem buduje się coś potencjalnie hałaśliwego lub śmierdzącego, a on odbija się od drzwi urzędu?

Otóż może zwrócić się do organizacji ekologicznej. Skoro zmiana ustawy nie dotknęła uprawnień NGO-sów, to nadal –choć pośrednio, bo pod przewodnim hasłem ochrony środowiska i przyrody – mogą one reprezentować interesy mieszkańców wykluczonych z postępowań administracyjnych.

W końcu Kowalskiemu pozostaje też wsparcie adwokata do spraw trudnych i beznadziejnych, czyli rzecznika praw obywatelskich. Może upominać się w imieniu wszystkich Kowalskich o prawo do życia w czystym środowisku. Nawet jeśli ustawodawca twierdzi, że poza buforem 100 m to nie jest ich interes.

Autorka jest specjalistką w Zespole Prawa Administracyjnego i Gospodarczego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich

24 września 2019 r. weszła w życie zmiana ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Dla niewtajemniczonych – to ustawa, która zajmuje się pozwoleniami na inwestycje ryzykowne dla środowiska. Tak zwane uciążliwe. Źle pachnące. Hałaśliwe. Czyli fermy przemysłowe, składowiska odpadów, drogi.

Zmiany dotyczą m.in. tego, kto z sąsiadów inwestora może brać udział w postępowaniach administracyjnych prowadzonych w tych sprawach. Według nowych przepisów do tego grona należą ci, którzy mają ziemię nie dalej niż 100 m od terenu inwestycji. Te 100 m to mniej więcej długość boiska do piłki nożnej. A mówimy np. o chlewni na 1500 świń, którą czuć na większą odległość.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rejterada ekipy Bodnara
Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama