W takich sytuacjach zawsze się zastanawiam, czy to ze mną coś jest nie tak, czy może ze światem. W tym przypadku światem mediów, który nie jest w stanie niczego ciekawego na temat prezesa PiS wyprodukować. Kiedy jednak ktoś próbuje, jest skutecznie przez kolegów linczowany. Wciąż jednak upieram się, że to ja mam normalne odruchy. I dziwię się, że innych komentatorów nie interesuje sylwetka najważniejszego polityka współczesnej Polski.
Zresztą gotów jestem zaryzykować stwierdzenie, że film o Jarosławie Kaczyńskim, pokazany w dobrym czasie, miałby jeszcze wyższą oglądalność niż dokumentalny hit Telewizji Polskiej o Krzysztofie Krawczyku. Nie ma przecież człowieka budzącego w Polsce większe emocje niż lider partii rządzącej, a telewizja sprzedaje dziś przede wszystkim emocje. Oczywiście inną sprawą jest, jak film o Jarosławie Kaczyńskim miałby wyglądać i kto miałby go robić. Sam pomysł jest jednak pod każdym względem – i merytorycznym, i biznesowym – doskonały.
Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że przez ostatnie 30 lat polska polityka kręci się wokół Jarosława Kaczyńskiego. Poczynając od utworzenia rządu Mazowieckiego w roku 1989, którego był architektem, przez prezydencką wygraną Lecha Wałęsy po absolutny triumf w ostatnich latach. A przecież były w tej biografii momenty porażek czy nawet klęsk. Zwłaszcza w drugiej połowie lat 90. Ale od dobrych 15 lat Polacy dzielą się na tych, którzy Jarosława Kaczyńskiego wielbią, i tych, którzy go nienawidzą. Jak narodził się ten fenomen, jaka była jego droga, jak postrzega technologię polityki – to pytania bardzo ciekawe i warto by się pokusić o jakąś odpowiedź. Byle bez emocji i z namysłem. Sine ira et studio.
To, że dokument na temat Kaczyńskiego nie powstał, jest dla mnie dowodem, że sytuacja w polskich mediach nie jest normalna. Gdyby była, filmów powstałoby już kilka. No ale o czym tu mówić, skoro na biografię najbardziej wpływowego polskiego intelektualisty – Adama Michnika – czekaliśmy ponad 30 lat. I chwała Romanowi Graczykowi, że to wyzwanie podjął. A jeśli chodzi o prezesa PiS, to najchętniej obejrzałbym polską wersję „House of Cards", o tym, co działo się za kulisami jego działań. Ale tego to już na pewno się nie doczekam.