Dziś wszystko jest w cieniu koronowirusa. Wczoraj wszystko było w cieniu walki z ociepleniem klimatu. Greta Thunberg przewinęła się triumfalnie przez instytucje europejskie, a Komisja Europejska przedstawiła 4 marca 2020 projekt prawa klimatycznego – swoistą mapę drogową, wiodąca do neutralności klimatycznej w roku 2050. W ciągu tygodnia koronawirus sprawił, że znaleźliśmy się w innym świecie. 11 marca Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła globalną pandemię, a w dwa dni później uznała Europę za epicentrum zarazy, z większą ilością przypadków zarażenia i zgonów, niż reszta świata. Całe moce Komisji Europejskiej rzucone zostały na front walki z wirusem i jego gospodarczymi konsekwencjami.
Koronawirus i Zielony Ład pozostają w perwersyjnym związku. Z jednej strony, wirus zamraża aktywność gospodarczą, co oznacza silną redukcję emisji CO2 w przemyśle, usługach i transporcie. W ten sposób przybliża ambitne cele klimatyczne Unii Europejskiej. Z drugiej strony, Zielony Ład, tak mocno eksponowany jako priorytet UE, blednie wobec pandemii i jej następstw. Skutki gospodarcze mogą być na tyle bolesne dla UE, że dokładanie do tego kosztownych regulacji ekologicznych może pogłębić kryzys. Zwłaszcza, że szczytne cele tego projektu nie zostały wsparte przez analizę skutków dla konkurencyjności Europy. Z wielu powodów, nawet przed koronawirusem, strategia Zielonego Ładu zasługiwała na trzeźwy głos: „tak, ale”. „Tak” bo nie sposób kwestionować naszej odpowiedzialności za przyszłość planety. „Ale”, bo ambicje UE muszą być należycie oprzyrządowane prawnie i finansowo, by porażka Europy nie zawaliła całego planu ratowania planety.
Klimatyczny maruder
W kwestiach klimatyczno-energetycznych, Polska PiS jest beznadziejnie odosobniona. Jedyny kraj, który nie potwierdził celu neutralności klimatycznej! Rząd PiS zrobił wiele, by ten cel był trudniej osiągalny i zarazem bardziej kosztowny dla Polski. Zaczął od nonsensownej walki z wiatrakami lądowymi, niszcząc wiele prywatnych biznesów. W efekcie, udział energii odnawialnej w naszym miksie energetycznym zmalał. Jako jedyny kraj w Unii otwieraliśmy nowe kopalnie i budowaliśmy bloki węglowe, zanim przyszła refleksja o nonsensie inwestycji w Ostrołęce.
Prezydent Duda zdumiał uczestników szczytu klimatycznego w Katowicach w grudniu 2018 mówiąc: „Węgiel to największy skarb Polski. Mamy zapasy na 200 lat i trudno, żebyśmy z węgla, dzięki któremu mamy suwerenność energetyczną, rezygnowali”. Brzmiał jak głos z minionej epoki, gdy w XXI wieku ponad 20 państw Unii Europejskiej deklaruje konkretne daty odejścia od węgla. A Polska, która oddycha najgorszym powietrzem w Europie, przegrywa program „Czyste Powietrze”, który UE chciała wspomagać kwotą 8 mld euro. Mamy za to nowe Ministerstwo Klimatu, które ma taką samą zdolność przekonywania o naszych szczerych, ekologicznych zamiarach, jak węgłowe gadżety oferowana podczas szczytu klimatycznego w Katowicach.