Debaty wyborcze - Zyta Gilowska i Jarosław Kaczyński

Jeśli Jarosław Kaczyński rzeczywiście chce naprawiać polskie prawo i polityczne obyczaje, to nie wolno mu angażować członków RPP w kampanię wyborczą. Bo taka działalność to zwyczajne psucie państwa – uważa publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 04.09.2011 19:42

Debaty wyborcze - Zyta Gilowska i Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Czy powinno nas dziwić polityczne zaangażowanie w kampanii wyborczej byłego wicepremiera i ministra finansów? Czy powinniśmy się oburzać, gdy zgłasza on gotowość udzielenia wsparcia swojemu byłemu rządowemu szefowi, a jednocześnie liderowi partii politycznej? Oczywiście, że nie. Chyba że ów minister jest dziś członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Wciąganie do polityki

25 sierpnia Jarosław Kaczyński spotkał się oficjalnie i w świetle reflektorów z Zytą Gilowską, prosząc, aby doradzała mu w kampanii wyborczej. Tego dnia wiele osób zadało sobie pewnie pytanie, czy członek RPP powinien przyjmować takie propozycje? Czy może dać się wciągnąć do polityki? Nawet jeśli ustawa o NBP tego całkiem jednoznacznie nie zabrania?

Przypomnijmy przepisy. Art. 14 ustawy o NBP: "1. W okresie kadencji członek Rady nie może zajmować żadnych innych stanowisk i podejmować działalności zarobkowej lub publicznej poza pracą naukową, dydaktyczną lub twórczością autorską, a za zgodą Rady wyrażoną w drodze uchwały (bez udziału zainteresowanego) – dopuszczalna jest działalność w organizacjach międzynarodowych. 2. Członek Rady będący członkiem partii politycznej lub związku zawodowego obowiązany jest na okres kadencji w Radzie zawiesić działalność w tej partii lub w tym związku, pod rygorem odwołania z Rady".

 

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w minioną sobotę sprawę postawił jeszcze bardziej jednoznacznie niż podczas spotkania w Gilowską: skierował do premiera Donalda Tuska list, w którym proponuje serię wyborczych debat. W jednej z nich – jak zapowiedział – poświęconej gospodarce i finansom państwa ekspertem Prawa i Sprawiedliwości ma być... Zyta Gilowska. Zacytowane powyżej przepisy mówią m.in. o zakazie podejmowania działalności publicznej przez członka RPP poza pracą naukową, dydaktyczną lub twórczością autorską. Jak zatem potraktować ewentualny udział w debacie

przedwyborczej?

 

Partyjne związki

Przy okazji: wyobrażacie sobie państwo telewizyjny spór na miliardy, procenty i prognozy pomiędzy ministrem finansów i kandydatem PO do Sejmu Jackiem Rostowskim a członkiem RPP – wspierającym PiS – Zytą Gilowską?

Byłoby to specyficzne policy mix, jak określa się połączenie polityki fiskalnej będącej domeną rządu z polityką monetarną, za którą odpowiada niezależny bank centralny i jego organ, a takim jest Rada Polityki Pieniężnej. W jakim charakterze wypowiadałaby się w telewizyjnej debacie Gilowska? Jako ekspert reprezentujący program jednej z partii czy może jako niezależny członek Rady? Jak należałoby potem opisywać jej poglądy? Jako prywatne opinie, które nie oddają stanowiska instytucji, z jaką jest związana?

Słychać też już oczywiście głosy, że skoro członków RPP wybierają politycy (po trzech Sejm, Senat i prezydent; przewodniczącym jest prezes NBP – kandydata wskazuje prezydent, a wybiera go Sejm), to i tak członkowie Rady są politycznie powiązani. To prawda, ale dotychczas w dwóch pierwszych kadencjach owe partyjne związki w momencie powołania członków RPP przestawały mieć znaczenie, a przynajmniej były skrzętnie ukrywane, aby nie osłabiać autorytetu tej instytucji. Nikomu wtedy chyba nie śniło się nawet, by członek Rady Polityki Pieniężnej zaangażował się w kampanię wyborczą jednego z ugrupowań.

Problemy na linii polityka – polityka monetarna zaczęły się od tej kadencji Rady. I sprawa Gilowskiej nie jest pierwsza, choć poprzednie incydenty były znacznie mniejszej wagi. Oto Jan Winiecki (zgłoszony przez PO do RPP) mówił, że rząd robi dobrze, nie proponując reform, których z uwagi na koalicjanta nie przeprowadzi, a gdyby to zrobił, zmniejszyłby swoje szanse na reelekcję w 2011 r. Rządową propozycję zmian w OFE (choć jego zdaniem koniecznymi dodatkowymi elementami) wsparł zaś Andrzej Bratkowski. Za to Andrzej Rzońca (obaj wskazani przez Platformę) ostro – razem z Leszkiem Balcerowiczem w ramach Forum Obywatelskiego Rozwoju – protestował przeciwko przesuwaniu składki z OFE do ZUS. Wcześniej – w trakcie ostrego sporu ze Sławomirem Skrzypkiem – Bratkowski groził wręcz odejściem z Rady jeśli rząd zgodziłby się na – jego zdaniem błędne – wyliczenia wyniku banku według "metodologii" zarządu NBP i tym samym na mniejszą wpłatę do budżetu. Z kolei Andrzej Kaźmierczak (wskazany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego) o sytuacji w gospodarce dywagował swobodnie w mediach ojca Tadeusza Rydzyka niedługo przed posiedzeniem RPP, czego w takim terminie na pewno robić nie powinien. Jednak do tej pory żaden z członków RPP nie zaangażował się w kampanię wyborczą jednej z partii.

Gdyby do proponowanej przez Jarosława Kaczyńskiego debaty doszło we wskazanym przez niego terminie, to i w tym wypadku mogłoby zostać złamane embargo dotyczące wypowiedzi członków RPP. Na stronie internetowej NBP wyraźnie podana jest zasada,że "w okresie 7 dni przed posiedzeniem decyzyjnym RPP i 2 dni robocze po posiedzeniu obowiązuje tzw. blackout period. W tym okresie członkowie RPP nie wypowiadają się na tematy dotyczące bieżącej polityki pieniężnej oraz oceny zjawisk gospodarczych związanych bezpośrednio z realizacją polityki pieniężnej". Debata z udziałem Gilowskiej miałaby się odbyć między 2 a 9 października, podczas gdy na 4 – 5 października zaplanowano decyzyjne posiedzenie Rady. Wczoraj zaś, dzień przed rozpoczęciem posiedzenia RPP, ukazał się wywiad z Zytą Gilowską w tygodniku "Uważam Rze".

W czyim interesie

Oczywiste jest, dlaczego Jarosław Kaczyński prosi Zytę Gilowską o zaangażowanie w kampanię. Jego partii brakuje gospodarczych ekspertów ze znanymi nazwiskami, udział byłej wicepremier w kampanii byłby więc na wagę złota. Można się jednak dziwić, że na udział w przedwyborczej debacie tak łatwo zgodziła Gilowska. Czy nie zdaje sobie sprawy, że jako członek RPP będzie teraz postrzegana przez pryzmat tej politycznej deklaracji?

Gdy jako członek RPP będzie głosować w sprawie stóp procentowych, ktoś pewnie postawi pytanie, czy – jak napisano w ustawie o NBP – dba o utrzymanie stabilnego poziomu cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu, czy może działa w interesie największej partii opozycyjnej?

Zyta Gilowska przekracza pewną granicę. Jej postępowanie jest bezprecedensowe i zapewne będzie jednym z tematów wtorkowo-środowego posiedzenia RPP. Na pewno też na środowej konferencji o komentarz do sprawy zostanie poproszony prezes NBP i przewodniczący Rady Marek Belka. Tylko co sam prezes i członkowie Rady mogą zrobić? Zaapelować do Zyty Gilowskiej i zamówić opinie u prawników (pewnie byłyby różne w zależności od autora). Eksperci prawni mieliby też pewnie ciekawe zajęcie, gdyby prezydent zapytał ich, czy dotychczasowe zachowanie Gilowskiej uprawnia go do odwołania jej z Rady. Bo może zachowanie Gilowskiej powinien oceniać organ, który ją powołał, a nie pozostali członkowie Rady lub bank centralny. Zresztą najgorsze co mogłoby się teraz stać, to pójście drogą Gilowskiej przez pozostałych członków Rady.

Nie mieszać

A może zamieszanie, prawne spory i niechęć do debaty z Gilowską (jako członkiem RPP) wyrażana przez Jacka Rostowskiego mogłyby dodać kilka pkt proc. poparcia największej partii opozycyjnej? Może więc taka jest strategia prezesa PiS?

Ale polityki partyjnej z polityką monetarną mieszać nie wolno. Jeśli prezes PiS – jak wielokrotnie to deklarował – rzeczywiście chce naprawiać polskie prawo i polityczne obyczaje, to nie wolno mu wciągać członków RPP w kampanię wyborczą. Bo taka działalność to zwyczajne psucie państwa, podkopywanie jednego z osiągnięć wolnej Polski, jakim jest wiarygodność banku centralnego.

Czy powinno nas dziwić polityczne zaangażowanie w kampanii wyborczej byłego wicepremiera i ministra finansów? Czy powinniśmy się oburzać, gdy zgłasza on gotowość udzielenia wsparcia swojemu byłemu rządowemu szefowi, a jednocześnie liderowi partii politycznej? Oczywiście, że nie. Chyba że ów minister jest dziś członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Wciąganie do polityki

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?