Działania każdej władzy są generowane przez jej horyzonty intelektualne. A dziś władza sprowadza Polskę do tego wymiaru, z którego wyszła. To rzeczywistość wolnego handlu z łóżek polowych i „szczęk", to tęsknota za „paszportami w szufladzie", za dobrymi samochodami, autostradami i igrzyskami, i za megastadionem – na którym przegramy większość meczów.
Kram zamiast wolnego rynku
To wymiar w miarę pełnego koryta wypełnionego obiektami socjalistycznych tęsknot – parówkami bez kolejki, pisemkami erotycznymi w kioskach, benzyną bez kartek, brakiem obowiązkowej służby w wojsku, nieograniczoną ilością dość taniego alkoholu i możliwością robienia, co się chce, czyli w wielu przypadkach dobrowolną bezdomnością, żebractwem i bezrobociem.
Filozofia rządu Donalda Tuska jest po prostu filozofią kramarską. Bo to nie prawdziwy wolny rynek, ale wolny bazar i fasada normalności. Teraz właśnie wracamy do punktu wyjścia. Do bazaru.
Pamiętam jakiś reportaż ze spotkania Marka Kotańskiego z młodzieżą. Jeden z młodzianów plótł coś bez sensu. Kotański nie wytrzymał i walnął mu: „głupi jesteś!". Ów chłopak, skacząc pogo na jednej nodze, powtarzał rytmicznie: „jestem głupi, jestem głupi, jestem głupi...". Kotański stracił argumenty.
Tak bowiem Polska zachowuje się w Europie. Nie jesteśmy ani jej ważną siłą, ani nawet poważnym zagrożeniem, jesteśmy cyrkiem Europy, jarmarcznymi kuglarzami. Nad Polską zawisła, chyba na dłużej, chmura najpospolitszej głupoty.