Polska przeżywa trudności finansów publicznych, które wymuszają szereg decyzji oszczędnościowych. Oszczędzamy niekoniecznie tam, gdzie trzeba. Na przykład na zasiłkach rodzinnych, kierowanych do dzieci z najbiedniejszych rodzin. Skutecznym sposobem jest tu niepodwyższanie od ośmiu lat progu dochodowego (do 504 zł na członka rodziny), który uprawnia do uzyskania symbolicznego zasiłku w kwocie 68 zł na dziecko do pięciu lat. Dlatego ok. 400 - 500 tys. ubogich dzieci rocznie wypada z systemu świadczeń rodzinnych. Taka polityka prorodzinna.
Trudniej jakoś oszczędzać np. na kontrowersyjnym pakiecie klimatycznym, nadmiernej administracji, horrendalnych premiach dla budowniczych Stadionu Narodowego czy kadłubie korwety, na który wydano już 0,5 mld złotych, a z którym nie wiadomo co obecnie zrobić.
Racjonalnie i oszczędnie powinniśmy gospodarować nie tylko obecnie, gdy mamy tak duży problem z długiem publicznym. Problem polega na tym, że nawet trudna sytuacja nie mobilizuje rządzących do tego, by zmiany, jakie proponują i uchwalają, szczegółowo analizować w kontekście kosztów i zysków. Oto dwa przykłady.
Kosztowne rozwiązania
Ustawa o przemocy w rodzinie znowelizowana czerwcu 2010 r. generuje koszty, jakich ustawodawca nie przewidywał. W uzasadnieniu do tej ustawy napisano nawet wprost, że „projektowana regulacja nie spowoduje skutków finansowych dla jednostek samorządu terytorialnego". Podczas prac komisji sejmowych na pytania o koszty tej nowelizacji nie dawano odpowiedzi. A przecież ustawa ta zobowiązuje do podejmowania różnych działań, w tym np. wypełniania niebieskich kart przez wszystkich nauczycieli i lekarzy, angażuje zatem ok. 1 miliona nowych osób w jej realizację! Powołuje zespoły interdyscyplinarne w każdej gminie w Polsce, którym podporządkowane są zespoły robocze, liczące tysiące osób. Prowadzi się masowe szkolenia, drukuje materiały. Zespoły robocze wymagają pomieszczeń, komputerów, zabezpieczonych szaf, w których składowane są dokumenty - a wszystko to , jak twierdzą ustawodawcy, bez kosztów.
Czy te wszystkie zmiany, choć przecież kosztowne, są potrzebne? Gdyby tak było, to pół biedy, jednak trudno się zgodzić, by każdy najmniejszy objaw przemocy (np. „krytykowanie członka rodziny" czy jego „ośmieszanie" – a to objawy przemocy zgodnie z niebieską kartą) wymagał pracy wieloosobowego zespołu roboczego. To tak, jakby każda osoba chora udawała się po diagnozę nie do właściwego lekarza, ale od razu na konsylium lekarskie. W tej ustawie wiele jest podobnych, merytorycznie nieuzasadnionych i kosztownych rozwiązań.
Ustawa
Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej uchwalona została niedawno, bo 9.06. 2011 r., a już przygotowywana jest jej nowelizacja. Dzisiaj samorządy wyraźnie już mówią, że nie mają środków m.in. na asystentów rodzinnych, których w związku z tą ustawą powinni powoływać. Na przykład zgodnie z tą ustawą w przypadku, gdy ośrodek pomocy społecznej poweźmie informację o rodzinie przeżywającej trudności w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczych, pracownik socjalny przeprowadzi obowiązkowo w tej rodzinie wywiad środowiskowy. Następnie po dokonaniu analizy sytuacji rodziny, złoży wniosek do kierownika ośrodka pomocy społecznej o przydzielenie rodzinie asystenta rodziny. Sęk w tym, że nie określono, o jakie trudności opiekuńczo-wychowawcze chodzi. Nie przyjęto nawet poprawki, która wskazywała, że mają być to kłopoty znaczące.
Ustawa zobowiązuje także do powołania w strukturze pomocy społecznej koordynatorów rodzin zastępczych, przy czym mają oni obsługiwać nie więcej niż 15 takich rodzin. To rozwiązanie wskazujące na zupełne rozmijanie się z polskimi realiami. Sądowi zawodowi kuratorzy rodzinni w ramach wielu obowiązków mają i ten, że sprawują nadzory nad 25 podopiecznymi (środowiskami rodzinnymi), nieraz bardzo trudnymi i wymagającymi wiele pracy, a to tylko fragment ich działalności.