Wdrożyć nowe algorytmy działania policji w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, dzieci i starców” (...) „doprowadzić do sytuacji, w której sygnał o zagrożeniu przemocą fizyczną (...) w domu nie będzie nigdy lekceważony i nie będzie prowadził do sytuacji, w której państwo polskie kończy się na progu prywatnego domu” – to deklaracja szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z ostatniego piątku. Brzmi górnolotnie i szlachetnie.
Ale jest niebezpieczna. Słowa o tym, że „państwo ma się nie kończyć na progu domu” (pomijając peerelowski wydźwięk tych słów) brzmią jak groźba głębokiego ingerowania w prywatność. To zupełna zmiana dotychczasowej linii rządu, którą reprezentował Jarosław Gowin. Mówił on raczej o przeciwdziałaniu „przemocy wobec rodzin” i zapobieganiu zbytniej ingerencji państwa. Taki sygnał ośmiela też służby publiczne i sędziów do wchodzenia z butami w nasze życie. Sprawia ponadto wrażenie, że rodzina jest bardziej miejscem przemocy i patologii niż normalnych relacji.
Minister Sienkiewicz powinien raczej zastanowić się co zrobić, by państwo nie stosowało wobec rodzin przemocy. Praktyka działania państwowych służb jest często fatalna i krzywdząca. Bez szans są właściwie osoby niezamożne czy takie, które nie znają procedur. Urzędnicy wykorzystują wszelkie dopuszczalne terminy, nie przyspieszając spraw, w których cierpią rodzice i ich dzieci. Na uzasadnienie mamy 14 dni? I co do dnia „dociągniemy” do tego terminu. A że dzieci siedzą w tym czasie w domu dziecka? Widocznie były powody.
O tych praktykach głośno mówił Jarosław Gowin. Chciał nowelizacji kodeksu rodzinnego, by państwo ingerowało w życie prywatne tylko „w ostateczności”. Ministrem już nie jest. Teraz na ten temat mówi – zupełnie inaczej – minister Bartłomiej Sienkiewicz. Jego deklaracja brzmi niepokojąco, bo to systemy totalitarne uzurpują sobie prawo do całkowitej kontroli ludzi. To one chcą zajmować się obywatelami „od kołyski aż po grób”. To tam państwo wie najlepiej. To one atakują rodzinę, wiedząc, że jest to bastion wolności.
Taka niepokojąca tendencja ma też miejsce w UE. Coraz więcej władzy urzędników, coraz mniej zaufania do obywateli. To przesuwanie granic odbywa się też w Polsce. Nieufność wobec przedsiębiorców i zwykłych ludzi. Setki regulacji, interpretacji, legislacyjna ofensywa. Państwo chce wszystko regulować, wszystko opisać i kontrolować. To zgubna droga. Urzędnicy nie wiedzą wcale lepiej, co jest dobre dla ludzi. Wiedzą to oni sami.
Trzeba oczywiście dostrzegać problem, jakim jest domowa przemoc. Nie możemy udawać, że jej nie ma. Ale państwo, ingerując w życie rodzin, powinno zachowywać się niezwykle delikatnie. Nie może dawać dowodów, że dzieciom lepiej będzie w domu dziecka niż z rodzicami. Jeśli mają oni problem z wychowywaniem potomstwa, powinni otrzymywać pomoc, a nie wpadać w tryby urzędniczej opresji.