Dyskutując o kondycji sektora łupkowego w UE, należy pamiętać, że Komisja Europejska nie porzuciła całkowicie pomysłu jego uregulowania, lecz jedynie odłożyła tę decyzję w czasie. Dla Polski niesie to ze sobą niebezpieczeństwo nadmiernej regulacji, co może uczynić wydobycie surowca nieopłacalnym.
Powrotu do dyskusji należy się spodziewać w połowie 2015 r. Do tego czasu polskie prawo regulujące sektor łupkowy musi być gotowe. W przeciwnym wypadku rozpocznie się kolejna ostra faza kompetencyjnego sporu między Warszawą a Brukselą.
Polityka środowiskowa, w tym kwestia wydobycia gazu łupkowego, jest obszarem kompetencji dzielonych pomiędzy państwa członkowskie i samą UE. Sęk w tym, że traktaty nie definiują dokładnie zakresu tej polityki, co skutkuje przepychankami kompetencyjnymi.
Eurourzędnicy nieustannie testują kraje członkowskie, zgłaszając coraz to nowe propozycje regulacji unijnych i sondując jednocześnie, jak daleko mogą się posunąć w przejmowaniu uprawnień. Jest to swoista taktyka salami, polegająca na odkrawaniu coraz to większego zakresu kompetencji dla instytucji unijnych kosztem państw.
Obowiązująca doktryna mówi, że jeśli przyjęto odpowiednie przepisy na poziomie UE, to Bruksela uzyskuje kontrolę nad konkretnym obszarem polityki (tzw. doktryna okupowanego pola). Tym samym państwa członkowskie, po „okupacji" pola polityki przez Unię, tracą w danym przypadku jakąkolwiek możliwość tworzenia prawa, gdyż mogłoby to skutkować sprzecznymi przepisami na poziomie unijnym i krajowym.