Reklama

Chińczycy lubią gry mobilne

Według najnowszych badań Chińczycy wydają coraz więcej na gry mobilne. Szkoda byłoby na tym nie zarobić.

Publikacja: 08.08.2014 14:51

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Koreańska agencja badawcza podała ostatnio wyniki swoich analiz, według których można dowiedzieć się, że ponad połowa chińskich konsumentów jest w stanie wydawać konkretne pieniądze na gry mobilne. W pozostałych krajach regionu zaledwie 20 proc. użytkowników chce płacić za to, czego używa w grach na smartfonach.

Co woli gracz?

W rzeczywistości te 20 proc. w Korei Południowej czy Japonii nie jest do końca tym samym co 50 proc. chińskiego rynku. Koreańczyk przeznaczy na gry tyle samo co Chińczyk (ok. 4,7-4,8 dolara miesięcznie), ale Japończyk wyda na ten cel już dwa razy więcej. Chiński gracz woli szybciej pokonać więcej poziomów w grze, natomiast japoński i koreański będzie celował w konkretne przedmioty czy postacie do zdobycia w rozgrywce. Poza Chinami nasycenie komórkami sięga w tym regionie Azji ponad 100 proc., Państwo Środka na razie dysponuje współczynnikiem 89 proc. Jednak pod względem rozmiarów jest to rynek nieporównanie większy od sąsiedzkiego.

Warto zatem gry chińskim konsumentom sprowadzać. Najwyżej trzeba je trochę pozmieniać, podrasować, by spełniały wymagania tamtejszego klienta. Takimi sprawami zajmuje się firma iDreamSky Technology. Obecnie to największe przedsiębiorstwo produkujące gry mobilne w Chinach. Właśnie weszło na giełdę zdobywając 115,5 mln dolarów w IPO. Największym udziałowcem jest chiński konkurent Alibaby, Tencent.

A chiński gracz?

Na rynku, który w ostatnim roku powiększył się o 75 proc., iDreamSky ma ponad 98 mln miesięcznie aktywnych użytkowników. Przychody firmy w 2013 roku wynosiły 3,6 mln dolarów, w pierwszym kwartale 2014 roku już 28,2 mln dolarów. Sposobem na takie wzrosty jest adaptowanie na własny sposób zachodnich hitów w rodzaju Fruit Ninja, Temple Run 2 czy Subway Surfers. Nie chodzi tylko o przetłumaczenie gier na język chiński, trzeba też dodać do nich elementy kultury. Tłem w grze Fruit Ninja stają się smoki, owocki przecina się chińskim mieczem, zmienia się także ich rodzaj – dodając np. brzoskwinie, które w Państwie Środka symbolizują długowieczność. iDreamSky zdaje sobie sprawę, że najchętniej chińscy gracze widzieliby zamiast owoców przecinane mieczem rodzime pierożki, ale na tak dalekie zmiany nie można pójść.

Poziomy w grze Subway Surfers zyskują wygląd zbliżony do pekińskiego metra, pojawiają się także postacie znane z chińskiej kultury. Na ekranie dodatkowe punkty można zdobyć dzięki czerwonym kopertom, które towarzyszą większości ważnych dla Chińczyków świętom.

Reklama
Reklama

Ważnym elementem, który decyduje o zwiększeniu popularności danej gry w Chinach jest także rezygnacja z działania aplikacji w oparciu o najnowszą sieć 4G, ponieważ w wielu miejscach w kraju użytkownicy mają dostęp jedynie do 2G. Chiński klient dostaje także możliwość podłączenia używanych przez siebie komunikatorów (w rodzaju WeChat, KakaoTalk czy Line) do konkretnych gier. Wszystko pod hasłem „klient nasz pan".

Bez odrobiny realizmu z azjatyckiej rzeczywistości setki milionów potencjalnych graczy znajdą sobie inny tytuł. I równie potencjalny zysk przepadnie.

Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Reklama
Reklama