4 października w niedzielę w moim rodzinnymi mieście Łodzi odbyła się długo wyczekiwana konwencja wyborcza Zjednoczonej Lewicy. Najważniejsza postacią wydarzenia była Barbara Nowacka – liderka i kandydatka do fotelu premiera z ramienia kolacji. Wybór Łodzi dla tak ważnego aktu rzecz jasna nie był przypadkowy. Między innymi chodziło o uwypuklenie robotniczych tradycji miasta, zwanego niegdyś „czerwonym”. Dlatego też Zjednoczona Lewica prócz zaprezentowania swojego programu postanowiła odwołać się do lewicowych korzeni i historycznej tożsamości. Jak to wypadło?
Barbara Nowacka na konwencji trzeba to jednoznacznie przyznać bardzo ładnie i kwieciście mówiła o Łodzi jako o mieście, które „było zawsze symbolem walki o godność i prawa pracowników”. Odwołała się do pięknych historycznych symboli takich jak rewolucja 1905 roku. „To tu na ulice w 1905 roku – mówiła – wyszło 70 000 ludzi, by strajkować przeciw wyzyskowi. To tu lewica ustanowiła pierwszą powszechną publiczną edukację w 1919 roku”. Podkreślała też, że to w właśnie w polskim Manchesterze „protestowały przeciw podwyżkom w 1971 roku włókniarki i jako jedne z niewielu wygrały z władzami PRL”.
Dysonans poznawczy
Słuchało się tego z dumą i zadowoleniem, gdyż lewica rzadko odwołuje się do swojej patriotyczno-społecznej tradycji. Przekaz ten miało też wzmocnić stwierdzenie, że „lewica zawsze była tu silna” i do tych czasów należy powrócić. Wystąpienie kwitowane było, jak to zazwyczaj dzieje się na tego typu imprezach, brawami. Jednak słuchając go z boku i bez „urzędowego” entuzjazmu, rodził się we mnie narastający, używając górnolotnego terminu – „dysonans poznawczy”.
Oczywiście to, co wygłaszała Nowacka o włókniarkach było prawdą, faktycznie strajki te były wyjątkowe i zmusiły do uległości peerelowskie władze. Delegacja premiera Piotra Jaroszewicza (człowieka nr 2 w ekipie Gierka) zrozumiała, że nie wystarczy już słynne „pomożecie,” a łódzkie pracownice nie dadzą się zwieść. Słowa o rewolucji 1905 roku także musiały łechtać lewicowe serca, zwłaszcza lokalnych aktywistów znających rolę jaką odegrała Łódź podczas tych historycznych wydarzeń. I wszystko to byłoby godne przywołania, pochwalenia i przyklaśnięcia, gdyby nie jeden znaczący szkopuł. Otóż, kandydatka na premiera z ramienia ZL mówiła słowa o strajku z 1971 roku w sali, gdzie w pierwszym i eksponowanym rzędzie siedział Leszek Miller – tym którzy nie pamiętają przypomnę – były I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, były sekretarz KC PZPR, wreszcie były członek Biura Politycznego KC PZPR. Czyli, że przemawiała do człowieka, który jako żywo reprezentuję peerelowską i postkomunistyczną tradycję, a próba zasugerowania na łódzkim przykładzie, że dla SLD-owskiego koalicjanta ważna jest tradycja rewolucji 1905 roku czy Polskiej Partii Socjalistycznej zakrawa na pusty śmiech.
Ktoś może jednak powiedzieć, że przecież zasiadanie w prominentnych gremiach PZPR było dawno, a ludzie się zmieniają, także historyczne punkty odniesienia. Dlaczego SLD spadkobierczyni Polskie Zjednoczonej Partii Robotniczej nie mogła przejść tożsamościowej i ideowej metamorfozy?
Dobrze, spójrzmy więc jaka tradycja historyczna ważna jest dla Leszka Millera i jego partii współcześnie. Najlepiej to chyba pokazuje wydana w 2013 roku przez SLD-owski think tank Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, broszurka zatytułowana „Niezbędnik historyczny lewicy”. Nie pierwszy raz się na ten dokument powołuję, niemniej jest on świetnym przykładem, który pokazuje, gdzie mentalnie tkwi SLD i to niezależnie od wieku swych członków. W książeczce tej rekomendowanej przez Millera i sekretarza generalnego SLD Krzysztofa Gawkowskiego (tzw. młodej siły partii) ostentacyjnie wybiela się PRL. Pozytywną postacią zaś czyni się Edwarda Gierka! Jednocześnie dziwnym trafem pomija się na jej łamach takie wydarzenia jak – antysemickie czystki marca ’68, masakrę na wybrzeżu z grudnia ’70 czy to, co w czerwcu 1976 r. działo się ze strajkującymi w Ursusie i Radomiu. Zostawiając na chwilę Marzec (choć w najnowszych badaniach coraz lepiej widać, że był to bunt nie tylko studencki, co raczej pokoleniowy, dotykający i innych warstw społecznych) to masakra na wybrzeżu w 1970 roku czy słynne ścieżki zdrowia z 1976 roku były przykładami brutalnego dławienia buntów robotniczych.
Złote czasy
Czyż uczciwej i nowoczesnej lewicy takie historyczne wydarzenia nie powinny obchodzić? Między innymi dlatego wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia co Barbara Nowacka robi w jednej koalicji z ludźmi, którzy z pewnością nie będą chcieli przypominać i mówić także o strajku łódzkich włókniarek z 1971 roku. Miał on przecież miejsce w „złotych czasach” Edwarda Gierka. Nie wiem też, czy gloryfikowanie przez SLD historycznej roli gen. Wojciecha Jaruzelskiego ratującego Polskę 13 grudnia 1981 roku ma coś wspólnego z tradycją PPS. Być może tylko taką, że członkowie KOR, którzy do tejże tradycji się wprost odwoływali jak np. Jan Józef Lipski byli w stanie wojennym aresztowani i internowani. A może jeszcze powinienem przypomnieć o innych szczegółach tak lubianych przez SLD czasów gierkowskich, gdy cytując za „Niezbędnikiem” – „podniesienie stopy życiowej ludności było połączone z faktyczną liberalizacją systemu politycznego”. Zapewne w ten trend można wpisać śmierć Stanisław Pyjasa w 1977 roku, wpisanie do Konstytucji PRL passusu o wierności sojuszniczej i przyjaźni z ZSRR, a może wydarzenie z 21 marca 1979 roku, kiedy wynajęci przez władze bojówkarze wtargnęli do mieszkania Jacka Kuronia, by rozbić nielegalne spotkanie Towarzystwa Kursów Naukowych, powstałego by prowadzić niezależne wykłady i dyskusje z historii, socjologii, filozofii i literatury. W wyniku tej akcji wstrząsu mózgu doznał syn Kuronia – Maciej a także Henryk Wujec. Pobici natomiast zostali Grażyna Kuroniowa, Konrad Bieliński, Wojciech Malicki i Seweryn Blumsztajn, z kolei ojciec Jacka Kuronia, Henryk, został w stanie zawałowym zabrany przez pogotowie.
Taka oto „liberalizacja” była możliwa w „złotych czasach” Gierka, a przecież to najbardziej znane przykłady. Czy Barbara Nowacka o tym nie wie? Czy naprawdę musi tworzyć zjednoczoną lewicę z ludźmi, którzy także na poziomie tożsamości historycznej są tej lewicy karykaturą?