Tak, ja też o tym. Na temat Funduszu Wspierania Kultury napisano już tyle, że się zastanawiam, czy dorzucanie trzech groszy ma sens. Ale wydaje się, że pośród jazgotu umknęły rzeczy zasadnicze. A doprawdy nie należy do nich kwestia, ile kasy mieli dostać Golcowie, a ile Weekend. To duże kwoty, ale przecież miała to być pomniejszona średnia ich zarobków, a nie sumy wzięte z sufitu. Nie ulega też wątpliwości, że ministerstwo popełniło błąd, stosując te same reguły wobec teatrów i rynku koncertowego. Warto jednak zauważyć, że resort kultury wcale nie musiał tego robić. Bodaj tylko Jacek Cieślak (w „Rz") i Maria Seweryn jako szefowa Unii Teatrów Niezależnych docenili ten gest. Ministerstwo w ogóle i wicepremier Piotr Gliński w szczególe mogli po prostu zastosować mechanizm najprostszy, darwinistyczny, i uznać, że przetrwają najsilniejsi. Tymczasem podjęli rękawicę, starając się wesprzeć sektor kulturalny: instytucje i artystów. Postanowili zrobić coś dobrego, za co rzecz jasna spotkała ich kara.