Człowiek uczy się całe życie, a uczyć się powinni zwłaszcza ci, którzy kierują państwem i opinią publiczną, zatem całkiem poważnie proponuję wprowadzenie LSPiD, czyli Letniej Szkoły Polityków i Dziennikarzy. Obowiązkowe byłyby kursy z logiki, historii (ze szczególnym uwzględnieniem dziejów populizmu), podstaw nowoczesnej ekonomii, demografii, a dla wielkomiejskich liberałów specjalny kurs o roli małych ojczyzn. Niezbędne byłyby także seanse filmowe. Dla posłów pierwszorocznych oraz dziennikarzy spod znaku Elizy Michalik i Jana Pińskiego kurs rozpoczynałby się od „Dantona” Andrzeja Wajdy, bo na jakobinach pewne rzeczy wytłumaczyć łatwiej niż na bolszewikach. Porównanie do komunistów jest zbyt świeże i obraźliwe, a chodzi o refleksję i zrozumienie mechanizmu rewolucji, która pożera swoje własne dzieci.
Dlaczego nagonka na redaktora Patryka Słowika jest znamienna?
Naszła mnie ta myśl przy okazji medialnej burzy dotyczącej redaktora Patryka Słowika, który umieścił w sieci prześmiewczy wpis o polityku Suwerennej Polski Michale Wosiu. Wpisu nie zrozumiał redaktor Grzegorz Rzeczkowski, który oskarżył Słowika o wszelkie możliwe zbrodnie, w tym największą – wychwalanie kogoś z wrażego obozu. W ten sposób zamiast beki z Wosia zrobiła się beka z Rzeczkowskiego. Najbardziej postępowi neofici, czyli Jan Piński i Eliza Michalik, postanowili więc zlustrować redaktora Słowika i wykryli, że kiedyś wysłał jakiś swój tekst na istniejący od ponad dwóch dekad konkurs im. Władysława Grabskiego NBP. Zrobił to jednakowoż za kadencji Adama Glapińskiego, czym dowiódł nieprawomyślności, ogólnego skundlenia i zamiłowania do korupcji.
Czytaj więcej
Dobrze, że to nie PiS wynalazł pralkę, sznurowadła albo tabliczkę mnożenia. Jeśli tylko do programu wpisałby kulistość Ziemi, obowiązkiem każdego porządnego demokraty byłoby głosić, że jest płaska jak stół.
Były wiceprezes NBP Andrzej S. Bratkowski ubrał ów ferwor obrony red. Rzeczkowskiego, który najwyraźniej ma kłopot z rozumieniem ironii i dlatego najbardziej się nadaje do kierowania nowym Centrum Badań nad Dezinformacją przy Collegium Civitas, w formę literacką, dzieląc się z nami takim oto aforyzmem: „Gdy k… parodiuje k…, trudno się połapać, że to parodia”.
W sumie rzecz mała i śmieszna, ale znamienna. W ferworze walki o jedyną słuszną linię opisu rzeczywistości codziennie jakiś domorosły Robespierre stara się zamordować jakiegoś Dantona za najgorszą zbrodnię – pomysł, że rewolucja ma służyć ludziom, a nie samej rewolucji.