Pod jego egidą pierwsze pokolenie demokratycznych Niemców zakasało rękawy i zrujnowany po wojnie kraj zamieniło w krainę mlekiem i miodem płynącą. Dwie dekady po wojnie cud gospodarczy nad Renem wzbudził jednak więcej szacunku i podziwu niż sympatii. Samych Niemców, upokorzonych po 1945 roku, napełnił dumą. Tak jak marka zachodnioniemiecka i sukcesy w futbolu. Najpierw w Szwajcarii Niemcy zostali mistrzami świata (1954), a na Wembley finał przegrali z Anglikami (1966), choć decydująca o porażce bramka okazała się największym błędem sędziego w dziejach futbolu. Piłka nie przekroczyła linii bramkowej. Proces, wskutek którego 60 mln Niemców w RFN osiągnęło dobrobyt w ramach ustroju demokratycznego, opartego na rządach prawa, stanowił jedno z najbardziej zdumiewających wydarzeń w dziejach Europy. Co zależało jednak od amerykańskiej gwarancji bezpieczeństwa i obecności US Army.
Ostpolitik i pacyfizm – DNA drugiej i
trzeciej generacji demokratycznych Niemców
Do 1968 roku wojenna generacja Niemców dzięki zdrowym rumieńcom gospodarki, która nad Ren przyciągała gastarbeiterów z całej Europy, dzięki pojednaniu z Francją i integracji z Zachodem, nie przeprowadziła rachunku sumienia z nazistowską przeszłością. Lustro do twarzy ojców i matek przyłożyło pokolenie zbuntowanych długowłosych synów i córek w minispódczniczkach (1968). W imieniu obydwu pokoleń most pojednania do sąsiadów ze wschodu przerzucił już inny kanclerz Willy Brandt. Jego postać, klęcząca na mokrej od deszczu granitowej płycie przed warszawskim pomnikiem Powstańców Getta, najbardziej ucieleśniała pojednanie z Polską i radziecką Rosją (1970). Drugie pokolenie demokratycznych Niemców przyklasnęło nowej „Ostpolitik” (dialogowi ze Wschodem), a własną gospodarczą potęgę, trzecią na świecie, pozbawiło militarnych ambicji.
To pozwoliło demokratycznej RFN po upadku imperium radzieckiego przyłączyć komunistyczne Niemcy Wschodnie (1990). Trzecia generacja demokratycznych Niemców, a pierwsza w zjednoczonym kraju, pozostała przy polityczno-kulturowym DNA: dużo pacyfizmu i ekologii, mało geopolitycznych ambicji. Co najlepiej wyrażało zwijanie niemieckiej armii. Niemcy czuły się jednak bezpiecznie. Niczym sprężyna napędowa nakręcały integrację europejskiego kontynentu, korzystały z parasola atomowego USA, w turbotempie eksportowały na gigantyczny rynek chiński. I uwzględniały interesy Rosji. Z inspiracji Berlina wciągnięto ją do klubu G7, a NATO podpisało z nią układ dwustronny – pierwszy w dziejach paktu. Nastolatki z Moskwy masowo przyjeżdżały na szkolne wycieczki do Berlina i okupowały tamtejsze sieciówki typu H&M. Chór Dońskich Kozaków przy pełnych salach występował w niemieckich miastach. Ich mieszkańcy kamperami wyjeżdżali na Syberię, zachwyceni nieznaną nad Renem przestrzenią. Niemcy wygodnie się urządziły w zglobalizowanym świecie, który rozwijał się pod flagą pokoju i który miał tak trwać w nieskończoność.
Wyzwanie czwartego pokolenia Niemców – obrona
demokracji przed bakcylem autorytaryzmu
24 lutego 2022 roku wszystko runęło w gruzach. Choć Angela Merkel już po 2014 roku ustaleniami z Mińska i rurą na dnie Bałtyku niczym żelaznym łańcuchem przytrzymywała politycznego gangstera przy stole. Po napaści Putina na Ukrainę pacyfistyczne Niemcy w ciągu 24 godzin przestawiły swoją politykę obronną o 180 stopni. Odsuwane w ciągu ostatnich 30 lat w niebyt projekty militarne w przeciągu jednej nocy otrzymywały parafkę „do realizacji”. Przykładowo tylko za rządów Angeli Merkel deliberowano bezproduktywnie, czy na wypadek wystrzelenia 20 amerykańskich rakiet z głowicami nuklearnymi B61, zdeponowanych w Fliegerhorst Buechel in der Eifel, można użyć przestarzałych bombowców Tornado. Czy może lepiej je zmodernizować albo wycofać, a w ich miejsce zakupić nowoczesne F-35. Po 24 lutego F-35 zakupiono na pniu. Co więcej, przyklepano 100-mld fundusz militarny na dozbrojenie Bundeswehry. I przede wszystkim Zeitenwende przyniosła militarne, finansowe i humanitarne wsparcie Niemiec dla Ukrainy. Pękały kolejno bariery w dostarczaniu ciężkich broni. Także w tej chwili, kiedy pakiet pomocowy USA najpierw zwisł w próżni, a jego dostarczenie przeciąga się, nikt w UE nie zakupił dla Ukrainy 800 tys. pocisków artyleryjskich ani nie wysłał systemów Patriot – z wyjątkiem Niemiec. Berlin jasno zdaje sobie sprawę z konieczności obrony zachodniej demokracji przed Rosją. Nieprzypadkowo Niemcy pozostają priorytetowym celem rosyjskiej wojny hybrydowej.
Obecna tam rosyjska propaganda nie produkuje ordynarnych kłamstw, tylko subtelnie sieje wątpliwości, podważa oficjalne informacje, podmywa zaufane do niemieckiego państwa
Czwarte pokolenie demokratycznych Niemców znajduje się dopiero na początku procesu zrozumienia znaczenia przełomu Zeitenwende. Wprawdzie opowiadają się oni za wsparciem Ukrainy, ale sprzeciwiają się wysłaniu rakiet Taurus – z eksplozywnym ładunkiem militarnym i politycznym. Obawiają się bowiem, że wciągnie to NATO w wojnę z Rosją, skoro żołnierze Bundeswehry musieliby zaprogramować rakiety. Nie do końca też Niemcy z pokolenia boomu lat 50., milenialsów czy pokolenia Z rozumieją, że nowy priorytet bezpieczeństwa w polityce państwa nie ogranicza się do wystawienia armii leopardów na wojnę obronną. Kluczowym elementem obronności jest nabycie przez samo społeczeństwo militarnej odporności. Bo jeśli np. po trzech tygodniach od wejścia w życie punktu piątego porozumienia z Waszyngtonu Niemcy nie będą chcieli potwierdzić mandatu Bundeswehrze, to jej unowocześnione uzbrojenie nie będzie miało większego znaczenia.