Na zdrowy rozum sprawa wygląda tak: wleciała rakieta, przeleciała przez pół Polski, spadając pod Bydgoszczą i nikt nic nie zauważył oprócz wojskowych. Minister Mariusz Błaszczak poinformowany o sprawie kazał szukać po cichu, a po dwóch dniach – gdy nic nie znaleziono – kazał przestać i siedzieć cicho.
Dlaczego? Zapewne z tych samych powodów, dla których tak wiele głupich rzeczy dzieje się w PiS-ie. Długie i intensywne poszukiwania mogły zwrócić uwagę na sprawę nieszczelności i wadliwości procedur polskiej obrony powietrznej, a przecież PiS i Mariusz Błaszczak osobiście prezentują się wyborcom jako ta siła, która dba o bezpieczeństwo Polski. Ba, bezpieczeństwo obywateli to ostatnia karta przetargowa w rękach PiS. Narracja jest następująca: Tylko my zadbamy o szczelność granic, tylko my ochronimy Polaków przed skutkami wojny, A tu nagle – bum. Wleciała rakieta należąca do typu rakiet przenoszących głowice jądrowe, nikt w MON nie zauważył, PiS zlekceważył, szukał nieudolnie, więc postanowiono sprawę wyciszyć.
Czytaj więcej
Kandydatów na podoficerów uczy się w Polsce, że dobry dowódca krzyczy na polu bitwy „za mną”, a nie „naprzód”. Ale Mariusz Błaszczak podoficerem nie jest, więc bez mrugnięcia okiem wystawił na strzał swojego podwładnego, a sam bezpiecznie umościł się w okopie.
Zwłaszcza, że trwa kampania wyborcza, w której minister Błaszczak miał być zaprezentowany jako przyszły premier, nowy szeryf, przy którym nic złego nam się nie stanie. Już się wszyscy witali z powyborczą gąską, aż tu nagle w wyniku konnej przejażdżki odnalazła się rakieta. Wprawdzie nie cała, ale ewidentnie ruska. I zrobiła się afera podgrzewana przez znienawidzone media. Bo oczywiście minister zadziałał zgodnie z rządowym schematem – zrzucił winę na kogoś innego i zapowiedział dymisje. Trudno było zrzucić na Tuska, więc padło na wojskowych.
Jednak szybka reakcja z Pałacu Prezydenckiego, wskazująca że prezydent Andrzej Duda jako naczelnik sił zbrojnych ma pełne zaufanie do oskarżonych generałów, dowiodła, że jak zwykle w Polsce zawiedli nie ludzie, a procedury. Procedury za które odpowiada MON.