Zuzanna Dąbrowska: Śmierć tych kobiet to oskarżenie państwa

24 maja w szpitalu w Nowym Targu zmarła 33-letnia pacjentka. Doznała wstrząsu septycznego. Trzy dni wcześniej trafiła na oddział z powodu odpłynięcia wód płodowych w 20. tygodniu ciąży. W całej Polsce odbędą się demonstracje pod hasłem „Ani jednej więcej”.

Publikacja: 12.06.2023 18:16

Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu

Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu

Foto: Fotorzepa/ Piotr Guzik

Śmierć pani Doroty, to najgłośniejszy przypadek tego rodzaju od czasu śmierci Izabeli z Pszczyny. Ale pojawiają się i inne alarmujące informacje.  W klinice w Bydgoszczy lekarze kilkadziesiąt dni czekali na obumarcie płodu u pani Roksany, nie podejmując decyzji o zakończeniu ciąży zagrażającej życiu pacjentki. Przerażona kobieta zawiadomiła media. Dopiero wtedy wykonano cesarskie cięcie.

Ciężarna Milena z Łodzi trafiła do szpitala w 14 tygodniu ciąży, kiedy wody odpłynęły, a płód był już w kanale rodnym. Jak piszą działaczki Aborcji bez Granic „Gdy zapytała personel medyczny, czy mogą coś zrobić skoro jest w trakcie poronienia, usłyszała, że nie mogą »bo takie jest w Polsce prawo«”. Kobiecie dano leki na podtrzymanie ciąży i czekano aż płód obumrze. Dopiero kiedy to się stało, otrzymała leki na wywołanie skurczy. Działo się to tuż po śmierci Doroty w nowotarskim szpitalu.

Czytaj więcej

Sondaż. Według 70 proc. badanych przepisy aborcyjne w Polsce są groźne dla kobiet

Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników wydało oświadczenie, w którym broni lekarzy i  wskazuje na odpowiedzialność państwa. W ostatnim czasie lekarze położnicy-ginekolodzy mierzą się z problemami wynikającymi z rozwiązań systemowych, które mogą oddziaływać zarówno w sferze psychologicznej, jak i prawnej na podejmowane decyzje i procesy lecznicze. Presja, którą odczuwa nasze środowisko specjalistyczne jest bardzo wysoka.” – pisze PTGiP.

Lekarze chcieliby więc, żeby każdy przypadek oceniali wyłącznie eksperci, by media i organizacje pozarządowe takimi sprawami się nie interesowały, a każdy ginekolog mógł powołać się na system i dokładnie umyć ręce od odpowiedzialności. Taki scenariusz jest jednak niemożliwy, bo sprawa wywołała społeczny wstrząs. Rzecznik Praw Pacjenta przyznał, że w przypadku pani Doroty "popełniono całą serię błędów".

Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, ograniczającym prawie do zera możliwość wykonania aborcji zgodnie z prawem  (ze względu na nieuleczalną wadę płodu), ratowanie życia kobiet przestało być kwestią czysto medyczną. To polityka, która setki tysięcy osób wyprowadziła nie tak dawno na ulice polskich miast. Szpital w Nowym Targu nosi imię Jana Pawła II, przechowuje relikwie świętego i nie wykonuje aborcji. Kliniką w Bydgoszczy kieruje profesor znany z przekonań pro-life, który przegrał proces z pacjentką w podobnie niebezpiecznej sytuacji. To już nie jest kwestia indywidualnej klauzuli sumienia. To system i decyzje lekarzy mogące prowadzić do śmierci kobiet. Przy pełnej akceptacji państwa.  

Rzecznik Praw Pacjenta przyznał, że w przypadku pani Doroty "popełniono całą serię błędów".

Po wyroku Trybunału  prezydent Andrzej Duda skierował do Sejmu ustawę precyzującą działania medyczne i procedury mające ratować życie kobiet w ciąży. Ustawa została zamrożona, a prezydent o niej zapomniał. Zamiast tego powstał zestaw zaleceń Ministerstwa Zdrowia, których waga jest – jak widać – znikoma. Minister zdrowia Andrzej Niedzielski zapowiedział wydanie "jeszcze bardziej szczegółowych zaleceń". Czy to wystarczy?

W opisywanych przypadkach ofiarami były kobiety, które zamierzały urodzić, ale u których wystąpiły problemy natury medycznej. Często będące już matkami, jak Dorota czy Izabela. To one płacą życiem lub zdrowiem za wyrok TK i bezduszną postawę obecnej władzy.

Śmierć pani Doroty, to najgłośniejszy przypadek tego rodzaju od czasu śmierci Izabeli z Pszczyny. Ale pojawiają się i inne alarmujące informacje.  W klinice w Bydgoszczy lekarze kilkadziesiąt dni czekali na obumarcie płodu u pani Roksany, nie podejmując decyzji o zakończeniu ciąży zagrażającej życiu pacjentki. Przerażona kobieta zawiadomiła media. Dopiero wtedy wykonano cesarskie cięcie.

Ciężarna Milena z Łodzi trafiła do szpitala w 14 tygodniu ciąży, kiedy wody odpłynęły, a płód był już w kanale rodnym. Jak piszą działaczki Aborcji bez Granic „Gdy zapytała personel medyczny, czy mogą coś zrobić skoro jest w trakcie poronienia, usłyszała, że nie mogą »bo takie jest w Polsce prawo«”. Kobiecie dano leki na podtrzymanie ciąży i czekano aż płód obumrze. Dopiero kiedy to się stało, otrzymała leki na wywołanie skurczy. Działo się to tuż po śmierci Doroty w nowotarskim szpitalu.

felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml