Marek Kozubal: Władza abdykuje. Jak "obiekt wojskowy" znalazł się pod Bydgoszczą?

„Obiekt wojskowy” z lasu koło Bydgoszczy skompromitował państwo. Z nieoficjalnych ustaleń RMF FM wynika, że ze wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, iż znaleziony obiekt to rosyjski pocisk Ch-55.

Publikacja: 10.05.2023 03:00

Marek Kozubal: Władza abdykuje. Jak "obiekt wojskowy" znalazł się pod Bydgoszczą?

Foto: PAP/Tytus Żmijewski

Gdy w listopadzie poprzedniego roku rakieta spadła w Przewodowie i zabiła dwie osoby, zastanawialiśmy się, czy państwo zdało egzamin. Politycy obozu władzy starali się udowodnić, że tak się stało – zebrał się sztab kryzysowy, zapowiedziano uruchomienie art. 4 traktatu waszyngtońskiego, czyli konsultacji sojuszniczych w obliczu zagrożenia, prezydent Andrzej Duda zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, odwiedził Przewodów. Byliśmy w stanie zrozumieć tłumaczenie wojska, że rakiety nie można było zestrzelić, bo spadła zaraz za granicą państwa. MSZ przekazał nawet notę protestacyjną ambasadorowi Rosji w Warszawie, chociaż niebawem okazało się, że spadła najpewniej rakieta ukraińska.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja po odnalezieniu ponad dwa tygodnie temu „obiektu wojskowego” w okolicach Zamościa koło Bydgoszczy. Politycy PiS, w tym MON, nabrali wody w usta.

Czytaj więcej

Nieoficjalnie: Pocisk znaleziony w lesie pod Bydgoszczą to rosyjski Ch-55

Przed szereg wystawili jedynie generała Tomasza Piotrowskiego, dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, który w niejasny sposób starał się tłumaczyć incydent.

Stwierdził, że być może był związany ze zdarzeniem z 16 grudnia, gdy zostały użyte polskie i sojusznicze samoloty, a potem śmigłowce poszukiwawczo-ratownicze, „starając się dojść do tego, co tak de facto nasze systemy odnotowały”. – Jeżeli chodzi o wnioski, które wyciągnęliśmy, sytuacja była wówczas całkowicie pod kontrolą. Przypominam też, że wtedy, kiedy ewentualnie moglibyśmy rozpatrywać taką sytuację, była to połowa grudnia – wysoce niesprzyjające warunki atmosferyczne, które też nie do końca stwarzały możliwość zidentyfikowania i nie do końca tworzyły możliwość jasnego określenia, czy to, co widzimy, co słyszymy, co udało nam się stwierdzić, jest warunkami atmosferycznymi, czy też jakimkolwiek innym elementem – tłumaczył.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Zaciemnianie zamiast wyjaśniania, czyli co stało się w Zamościu

Nie wiadomo, o jakim zdarzeniu mówił. Jednak tego dnia Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę.

Premier Mateusz Morawiecki dodał: – W trakcie tego incydentu samoloty F-35 i nasze własne samoloty zostały poderwane we właściwy sposób tak, aby śledzić trajektorię tego sprzętu, tej rakiety, która znalazła się nad terytorium Rzeczypospolitej. Minęły niemal dwa tygodnie i ani wojsko, ani prokuratura nie precyzują, jaki obiekt znaleziono. Szef MON Mariusz Błaszczak posługuje się tylko określeniem o odnalezieniu „niezidentyfikowanego obiektu wojskowego”. Nikt nie potwierdza, czy to obiekt rosyjski, czy ukraiński.

To powoduje, że rodzą się spekulacje. Eksperci na podstawie szczątkowych informacji stawiają wręcz tezę, że znaleziony zasobnik mógł przenosić ładunki jądrowe.

Nie mamy odpowiedzi na pytania: jeżeli zidentyfikowano taki obiekt w grudniu, dlaczego zaniechano potem jego poszukiwania? Na jakiej podstawie generał twierdzi, że wszystko było pod kontrolą, skoro dalej wywodził, że warunki obserwacji tego obiektu były trudne?

Zasadne jest pytanie nie tylko, czy zadziałały wszystkie wojskowe procedury, czyli obserwacji, przechwycenia, a potem podjęcia decyzji o jego neutralizacji, ale też czy zwierzchnik sił zbrojnych prezydent Andrzej Duda wiedział o tym incydencie? Z archiwum BBN wynika, że narada u prezydenta na temat sytuacji w Ukrainie odbyła się dopiero 9 stycznia 2023 r. Czy mówiono wówczas o tym incydencie, czy wojsko go zataiło?

Ale też jeżeli rakieta przeleciała pół Polski, dlaczego nie zadziałał system alarmowania ludności cywilnej o zagrożeniu?

Można odnieść wrażenie, że przedstawiciele rządu bagatelizują ten temat. Ich narracja sprowadza się do stwierdzenia, że „przecież nic nie wybuchło i nikt nie zginął”. Niektórzy nawet twierdzą, że być może „system nie jest w 100 proc. szczelny”. Ale to przecież szef MON w połowie października głosił tezę, że „zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne”.

Pytania o to, co stało się w połowie grudnia, jest fundamentalne, bo obnaża słabość państwa. Politycy PiS zasłaniają się „wytrychem”, że „przecież śledztwo prowadzi prokuratura”. Ale można odnieść wrażenie, że to doskonały sposób, aby odsunąć temat na boczny tor na wiele miesięcy, bez wyciągania wniosków dla działania państwa.

To pierwszy krok do abdykacji tej władzy?

Gdy w listopadzie poprzedniego roku rakieta spadła w Przewodowie i zabiła dwie osoby, zastanawialiśmy się, czy państwo zdało egzamin. Politycy obozu władzy starali się udowodnić, że tak się stało – zebrał się sztab kryzysowy, zapowiedziano uruchomienie art. 4 traktatu waszyngtońskiego, czyli konsultacji sojuszniczych w obliczu zagrożenia, prezydent Andrzej Duda zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, odwiedził Przewodów. Byliśmy w stanie zrozumieć tłumaczenie wojska, że rakiety nie można było zestrzelić, bo spadła zaraz za granicą państwa. MSZ przekazał nawet notę protestacyjną ambasadorowi Rosji w Warszawie, chociaż niebawem okazało się, że spadła najpewniej rakieta ukraińska.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię