Węgierski punkt widzenia

Trzeba umieścić rosyjsko-ukraińską wojnę w szerszym kontekście, by zrozumieć reakcję niektórych narodów – pisze filozof polityczny z Budapesztu.

Publikacja: 01.06.2022 22:54

Węgierski punkt widzenia

Foto: materiały prasowe/fot. Elekes Andor

R osja nazwała atak na Ukrainę „szczególną operacją wojskową”, podczas gdy zdecydowana większość świata jej działania określiła jako agresywną wojnę. Nieoczekiwana inwazja rzuciła nowe światło na interesy narodowe. Dawne rany zostały otwarte, powstały nowe. Bez upiększania można stwierdzić, że obecna sytuacja wystawia na próbę również sojusz polsko-węgierski.

Najszerszy kontekst jednakże stanowi ponadstuletni ambiwalentny stosunek Zachodu do Rosji. Jean-Jacques Rousseau w swoim słynnym dziele pt. „Umowa społeczna” pisał: „Rosjanie nigdy nie będą naprawdę cywilizowani, ponieważ zbyt szybko zaczęto ich cywilizować (...) Rosyjskie imperium będzie dążyło do podporządkowania sobie Europy, ale w końcu samo zostanie podporządkowane”. Próbował uczynić to Napoleon, podobnie i Hitler. Związek Radziecki był rodzajem rosyjskiego imperium, którego nie udało Rosji się utrzymać.

Interesy narodowe

Teraz Federacja Rosyjska rozpoczęła wojnę. Czyni to ze świadomością, że przeszkodzi w ten sposób dalszemu ograniczaniu pola manewru Rosji przez Zachód. Mieszkające w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji narody mogą mieć rację, myśląc, że rosyjska świadomość imperialna w każdej chwili może się obudzić. Intelektualny ślad tego znajdujemy w wystąpieniu i rozmowach Putina m.in. na ostatnim spotkaniu Klubu Dyskusyjnego „Wałdaj”. Rosja od przeszło 200 lat jawi się jako agresywny odnowiciel imperium, a jednocześnie ofiara ataku zagranicznych mocarstw. Teraz właśnie rozpoczęła ekspansję, tylko że obecny światowy nastrój ukierunkowany na „wieczny pokój” nie pozwala jej znaleźć stronnika do jakichkolwiek działań realizowanych poprzez wojnę.

Od początku zimnej wojny Stany Zjednoczone prowadziły działania mające na celu osłabienie Związku Radzieckiego, potem Rosji. Po 1989 r. Amerykanie uzyskali znaczny wpływ w krajach wschodnioeuropejskich, które swego czasu znajdowały się w radzieckiej strefie wpływów.

Powodem wzrostu amerykańskich wpływów w Europie było to, że Rosja i Chiny stopniowo zaczęły formować pozytywnie wyglądającą alternatywę wobec zamerykanizowanej zachodniej autokracji. Ta alternatywa nie tylko pokazywała osiągnięcia ekonomiczne, ale też z politycznego punktu widzenia zakwestionowała ideologiczną wyższość demokracji liberalnej u kresu historii. Ponadto centrum rozwoju gospodarczego ciągle przesuwa się w stronę Azji, natomiast Europa jest pogrążona w splocie konfliktów między narodami a tymi, którzy domagają się większej integracji. Zachód osiągnął taki stan, kiedy można zadać pytanie: czy istnieje moment przełomowy dla zanurzonej w niesłychanym relatywizmie moralnym, niezdolnej do reprodukcji swojej populacji, niepewnej swoich wyższych celów politycznych cywilizacji europejskiej?

Jeśli rosyjsko-ukraińskiej wojny nie umieścimy w tym szerszym kontekście, to nie będziemy w stanie zrozumieć reakcji niektórych narodów na ową agresję. Skupmy naszą uwagę na różnicach między polską i węgierską percepcją. Wspólne w reakcji na wojnę obu krajów jest to, że ani stanowisko polskie, ani węgierskie nie jest skłonne do kompromisu w kwestii swoich interesów narodowych. Jednakże ta wspólna cecha natychmiast prowadzi do napięć, jeśli przyjrzymy się, co kryje się pod pojęciem polskiego i węgierskiego interesu narodowego. Każde polskie dziecko od najmłodszych lat uczy się, że bezpieczeństwo Polski tylko wtedy jest zagwarantowane, jeśli otoczona będzie państwami buforowymi. Tak, aby istniał jak najmniejszy obszar bezpośredniego kontaktu z Rosją. Ze względu na swą powierzchnię Ukraina odgrywa znaczącą rolę z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski, a obwód kaliningradzki stanowi rzeczywistą szczelinę w tarczy obronnej.

Oparzenia po Bałkanach

Istotę węgierskiego interesu tworzy myśl, według której Węgry nie mogą dać się wciągnąć w rozpoczętą wojnę. Dlaczego właśnie to jest najważniejsze? Otóż dlatego, że Węgry w swojej historii wielokrotnie doświadczały, że mogą stać się stroną walczącą, nawet jeśli jednoznacznie tego nie chcą. W każdym razie dla Węgier ani pierwsza, ani druga wojna światowa nie zakończyła się dobrze.

Bardzo bliskie jest również wspomnienie wojny na Bałkanach, kiedy to Węgry – kierowane raczej emocjami niż racjonalnymi względami dyplomatycznymi – zostały niemal uwikłane w proces rozpadu Jugosławii. Otóż Chorwaci walczący o proklamowanie niepodległości Chorwacji praktycznie nie mieli żadnej broni. W październiku 1990 r. węgierski rząd rozpoczął tajne dostawy uzbrojenia, co Serbowie odkryli w styczniu 1991 r.

Po dziś dzień jest kwestią sporną, ile broni Węgry dostarczyły Chorwatom, na pewno co najmniej dziesięć tysięcy kałasznikowów, ale niektóre źródła podają też znaczną liczbę karabinów maszynowych, wyrzutni pocisków przeciwpancernych i przeciwlotniczych. Jednocześnie po wybuchu wojny na Węgry przybyły dziesiątki tysięcy uchodźców wojennych. Wciągnięcie do działań wojennych stało się realnym zagrożeniem dla Węgrów, kiedy to 27 października 1991 r. myśliwiec MiG-21 zbombardował węgierskie miasto Barcs graniczące z Chorwacją. Na dodatek wojna pogorszyła sytuację mniejszości węgierskiej na terytorium byłej Jugosławii. Z doświadczeń węgierskich wynika więc, że pierwszym krokiem ku wojnie jest dostarczenie broni państwu znajdującemu się w konflikcie wojennym.

Potrzeba ochrony mniejszości węgierskiej mieszkającej na ukraińskim Zakarpaciu (ok. 130 tys.) jest również częścią węgierskiego interesu nieuznającego kompromisów. Budapeszt od lat protestuje przeciwko ukraińskiej ustawie o mniejszościach narodowych i języku, oświadczając, że Węgry nie zagłosują za przystąpieniem Ukrainy do NATO, jeśli Kijów nie zmieni rażąco dyskryminujących przepisów. Wojna, która wybuchła, może z łatwością doprowadzić do całkowitej likwidacji mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Dlatego też premier Viktor Orbán twierdzi, że w interesie Węgier leży jak najszybsze zakończenie wojny. Węgry przyjmują uchodźców, potępiają agresję, ale nie zrezygnują ze swoich zasad polityki narodowej dla dobra Ukrainy.

Żywa pamięć o Trianon

Pragnę przypomnieć wszystkim czytelnikom, że minęło już ponad 100 lat od chwili, gdy na mocy traktatu z Trianon Węgry utraciły 71,4 proc. swojego terytorium i 63,5 proc. ludności! Ten dyktat pokojowy został narzucony Węgrom przez państwa zachodnie. Wrażliwość węgierska w dużej mierze kształtowana jest przez ten fakt. Możliwe, że wiele osób jest znużonych słuchaniem o tym, natomiast my musimy żyć konsekwencjami wynikającymi z tego traktatu.

Przeważająca większość Węgrów nie ufa Rosjanom, ale spora liczba nie ma też zaufania do Zachodu. Rosjanie pomogli zdławić węgierską wojnę o niepodległość w latach 1848–1849. Rosja była także wrogiem Węgier zarówno w pierwszej, jak i drugiej wojnie światowej. Sowieccy Rosjanie wsparli w 1919 r. komunistyczny zamach stanu na Węgrzech, a po stłumieniu rewolucji 1956 r. w ramach Układu Warszawskiego zajęli Węgry. Właśnie ze względu na wymienione wydarzenia historyczne Węgrzy nie są zbyt dobrzy w odróżnianiu Rosjan od Ukraińców.

Jednocześnie na Węgrzech stopniowo zanika magia Ameryki. W świadomości każdego Węgra pojawia się 1956 rok, kiedy nie otrzymaliśmy z Zachodu żadnej pomocy. A także fakt, że – nie licząc okresu prezydentury Donalda Trumpa – administracja USA od 2010 r. jest nieprzyjazna wobec rządów Orbána. Większość Węgrów jest zgodna co do tego, że nie należy ufać rządowi USA pod przewodnictwem Joe Bidena – przypuszczalnie tu istnieje różnica między perspektywą polską a węgierską.

Tylko w skrajnych przypadkach interes narodowy można zredukować do jednego aspektu – niech to będzie doświadczenie historyczne, interes ekonomiczny (zależność energetyczna) lub zaangażowanie międzynarodowe (atlantyzm). Jeśli zarówno strona polska, jak i węgierska będą gotowe do zachowania wieloaspektowego podejścia do swoich interesów narodowych, to obecna wojna nie powinna podważyć ugruntowanego systemu współpracy między nimi. A wspólnych interesów jest wiele. Polska i Węgry mogą odnieść sukces tylko we współpracy. Tak było w przeszłości i tak jest dzisiaj. Osobno – mało prawdopodobne.

8

András Lánczi – (ur. 1956) profesor filozofii politycznej. Od 1991 r. jest profesorem na Uniwersytecie Corvinusa w Budapeszcie, w latach 2016–2021 był rektorem tej uczelni. Prezes holenderskiej fundacji Center for European Renewal. Jest autorem wielu książek, m.in. „Political Realism” (2015)

R osja nazwała atak na Ukrainę „szczególną operacją wojskową”, podczas gdy zdecydowana większość świata jej działania określiła jako agresywną wojnę. Nieoczekiwana inwazja rzuciła nowe światło na interesy narodowe. Dawne rany zostały otwarte, powstały nowe. Bez upiększania można stwierdzić, że obecna sytuacja wystawia na próbę również sojusz polsko-węgierski.

Najszerszy kontekst jednakże stanowi ponadstuletni ambiwalentny stosunek Zachodu do Rosji. Jean-Jacques Rousseau w swoim słynnym dziele pt. „Umowa społeczna” pisał: „Rosjanie nigdy nie będą naprawdę cywilizowani, ponieważ zbyt szybko zaczęto ich cywilizować (...) Rosyjskie imperium będzie dążyło do podporządkowania sobie Europy, ale w końcu samo zostanie podporządkowane”. Próbował uczynić to Napoleon, podobnie i Hitler. Związek Radziecki był rodzajem rosyjskiego imperium, którego nie udało Rosji się utrzymać.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?