Michał Szułdrzyński: Solidarna Polska - machający psem ogon

Solidarna Polska ciągle przekonuje, że Bruksela robi zamach na naszą suwerenność i czas wstać z kolan.

Publikacja: 15.02.2022 21:00

Michał Szułdrzyński: Solidarna Polska - machający psem ogon

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Stanowisko Solidarnej Polski w sprawach relacji z Unią Europejską można porównać do zachowania kogoś, kto podlewa stodołę benzyną, rzuca zapałkę i z satysfakcją obwieszcza: „A nie mówiłem? Ostrzegałem, nie chcieliście mnie słuchać, a teraz patrzcie, miałem rację”. Solidarna Polska najpierw kategorycznie żąda od większego PiS wetowania bądź zrywania negocjacji z Brukselą, ostrzegając, że dojdzie do konfliktu. Następnie zaś robi wszystko, by do tego konfliktu doszło, a gdy już sytuacja eskaluje, politycy SP wychodzą i oświadczają, że przecież ostrzegali, że mieli rację, że trzeba było ich słuchać, że Bruksela ma wobec naszego kraju złe intencje, o czym oni mówili od początku, i do żadnego kompromisu nie dojdzie.

Kto tu cierpi?

Przy okazji wykorzystują zgiełk, jaki towarzyszy debacie publicznej, i wierzą w to, że nikt nie będzie sprawdzać szczegółowo, jak jest naprawdę, i uda się przy okazji ugrać kilka politycznych punktów. Tyle tylko, że cierpi na tym nie tyle większy koalicjant – który zresztą sam się w swej europejskiej polityce często gubi – ile polskie interesy. Tak było de facto od 2015 roku, gdy partia Zbigniew Ziobry przekonywała, że „reforma sądownictwa” nie udała się, bo PiS postanowił iść na ustępstwa. Tak też było ostatnio z powodu zamrożenia unijnych pieniędzy dla Polski.

Zbigniew Ziobro przekonywał, że „reforma sądownictwa” nie udała się, bo PiS idzie na ustępstwa. To samo mówił, gdy KE zamroziła KPO

Przypomnijmy, że jesienią 2020 r. SP domagała się od premiera Mateusza Morawieckiego weta wobec unijnego budżetu z powodu dołączonego do niego mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Ziobro w liście do Morawieckiego pisał, że przyjęcie takiej zasady ograniczałoby suwerenność Polski, a także demokratyczny wybór Polaków.

Mechanizm nie podobał się Polsce i Węgrom, które groziły wetem, więc dostały w odpowiedzi zapewnienia, że mechanizm ten nie będzie zastępował artykułu 7 unijnego traktatu, który mówi o procedurze stwierdzenia naruszenia praworządności przez kraj członkowski, łącznie z zawieszeniem jego prawa głosu i sankcji. Na szczycie 10 grudnia 2020 r. wynegocjowano więc dwa ustępstwa. Pierwsze mówiło, że zasada nie będzie stosowana do momentu, aż wypowie się na jego temat Trybunał Sprawiedliwości UE. I dziś, we środę 16 lutego TSUE ma ogłosić wyrok w tej sprawie na wniosek Polski i Węgier.

Drugą „zdobyczą” był zapis w konkluzjach szczytu, że nie wystarczy samo oskarżenie o naruszanie praworządności, by zawiesić wypłacanie pieniędzy z unijnego budżetu, ale Komisja Europejska będzie musiała dowieść, że sytuacja w danym kraju stanowi zagrożenie dla interesów finansowych UE. A zarzutu marnotrawienia środków z UE dotąd Polsce nie stawiano.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Europoseł Patryk w piaskownicy

Tyle że taki był stan rzeczy na grudzień 2020 r. W 2021 doszło do szeregu wydarzeń, które mocno pogorszyły sytuację. W kwietniu 2021 r. TSUE w ramach zabezpieczenia nakazała Polsce zamrozić działanie Izby Dyscyplinarnej, a w połowie lipca uznała ID za nielegalną i nakazała jej likwidację. Zarówno Mateusz Morawiecki, jak i Jarosław Kaczyński zapowiedzieli, że Izba zniknie, ale stanowczo się temu przeciwstawił Zbigniew Ziobro. Izba trwała, a TSUE w październiku nałożył na Polskę karę za każdy dzień zwłoki. Sprawę komplikowały wyroki polskiego Trybunału Konstytucyjnego. W lipcu TK orzekł, że Polska nie musi stosować się do zabezpieczeń nakładanych przez TSUE w sprawach sądownictwa. W październiku zaś TK na wniosek premiera Morawieckiego – który tu również miał swoją niechlubną kartę w eskalowaniu konfliktu z Brukselą – uznał, że TSUE w ogóle nie ma prawa zajmować się polskim sądownictwem, co fałszywie przedstawiano opinii publicznej jako wyrok w sprawie wyższości polskiej konstytucji nad prawem UE.

Ofensywa Ziobry

W efekcie Komisja Europejska nie zaakceptowała polskiego Krajowego Planu Odbudowy w 2021 r., co uniemożliwiło skorzystanie z opiewającej na ponad 20 mld zł zaliczki na poczet KPO. KE uzależniła przyjęcie planu od likwidacji ID. Do Warszawy przyjechał negocjować komisarz Dieter Reynders, lecz od Zbigniewa Ziobry zamiast propozycji kompromis dostał zdjęcia zrujnowanej przez Niemców Warszawy, co mogło oznaczać, że Komisja Europejska podobna jest do nazistowskich okupantów.

Czytaj więcej

Decyzja o losach koalicji do jesieni. Solidarna Polska ma plan B?

Ziobro i jego współpracownicy rozpoczęli ofensywę polityczną, twierdząc, że mieli rację, gdy domagali się od weta, choć pieniądze z KPO to zupełnie odrębna sprawa niż te z budżetu, które zostały obwarowane mechanizmem „pieniądze za praworządność”, którego jeszcze nie zastosowano. Solidarna Polska nie zgadzała się na likwidację ID bez równoczesnej rzezi sędziów Sądu Najwyższego, w efekcie czego KPO zostawało zamrożone.

A to nie koniec. Bowiem ani ustawa mająca zreformować ID przygotowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, ani przedstawiona przez PiS nie realizują w 100 procentach oczekiwań TSUE. Politycznie wystarczą być może, by odmrozić KPO przez KE, ale mogą nie przekonać sędziów z Luksemburga, że wyrok został w pełni wykonany i Polska nie musi płacić dalej kar. Ziobryści będą więc znów tryumfować, że mieli rację, że Polska padła na kolana przed Brukselą i zlikwidowała ID, ale to nie wystarczyło, bo przecież Unii nie chodzi o praworządność, ale o zamach na polską suwerenność. I tak ogon będzie dalej machać psem, jak długo Solidarna Polska będzie częścią obozu rządzącego.

Stanowisko Solidarnej Polski w sprawach relacji z Unią Europejską można porównać do zachowania kogoś, kto podlewa stodołę benzyną, rzuca zapałkę i z satysfakcją obwieszcza: „A nie mówiłem? Ostrzegałem, nie chcieliście mnie słuchać, a teraz patrzcie, miałem rację”. Solidarna Polska najpierw kategorycznie żąda od większego PiS wetowania bądź zrywania negocjacji z Brukselą, ostrzegając, że dojdzie do konfliktu. Następnie zaś robi wszystko, by do tego konfliktu doszło, a gdy już sytuacja eskaluje, politycy SP wychodzą i oświadczają, że przecież ostrzegali, że mieli rację, że trzeba było ich słuchać, że Bruksela ma wobec naszego kraju złe intencje, o czym oni mówili od początku, i do żadnego kompromisu nie dojdzie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem