Nieudolność ośmioletnich rządów odcisnęła piętno na polskiej oświacie. Obowiązek szkolny dla sześciolatków, bezpłatne podręczniki z limitowaną kwotą, tzw. godziny karciane, zmniejszanie ilości godzin historii, przemycanie ideologii gender, to tylko niektóre wynalazki władz oświatowych w ostatnich latach. Zmiany wprowadzane na przekór rodzicom, nauczycielom i zdrowemu rozsądkowi stały się znakiem rozpoznawczym rządów Platformy Obywatelskiej.
Nie wszystkie grzechy obciążają konto ostatniej ekipy rządzącej, by wspomnieć choćby nieszczęsną reformę ministra Handkego, która przywróciła gimnazja. Przy wszystkich grzechach i absurdach ostatnich lat udało się przeforsować znaczące podwyżki dla nauczycieli, które spowodowały, że pensje nauczycieli już nie powodują u ludzi uśmiechu politowania.
Ocena kondycji polskiej szkoły w drugiej dekadzie XXI wieku może nastręczać nie lada trudności. Gdy po kilkunastu latach odwiedzimy pierwszą lepszą placówkę zazwyczaj od razu gołym okiem widać różnicę. Rzutniki, tablice multimedialne, pracownie informatyczne, ale też szkolne boiska nie są już tylko luksusem dla wybranych. Nie może to jednak zaciemniać prawdziwego obrazu szkoły, która jest obiektem ciągłych, zwykle nieudanych eksperymentów w sferze dydaktycznej i wychowawczej.
Można płakać nad rozlanym mlekiem i wyliczać bolączki, które nie tylko nie zniknęły, ale przez ostatnie lata jeszcze bardziej się pogłębiły w polskiej oświacie, m. in. zalewająca szkoły fala przypadków, w których niemal co drugi uczeń w klasie ma orzeczenie o tym, że przejawia on jakąś dysfunkcję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia jest wydawana przez rożnej maści pedagogów prawie na życzenie rodziców, którzy szukają dla dzieci sposobów, jak poprawić ich wyniki, zwiększyć szanse na egzaminie itp.
Pozycja nauczyciela wcale nie zmieniła się na lepsze. Wręcz przeciwnie, musi on balansować między kontrolą dyrektora, roszczeniami rodziców i coraz gorzej wychowanymi podopiecznymi. Ponadto obarczany coraz większą ilością zadań biurokratycznych, zmuszony jest martwić się, żeby nie zginąć pod stertą różnorakich papierów, w których notuje każdy swój ruch.