Ocalić polską szkołę

Dziś największym problemem polskiej edukacji nie jest niski poziom nauczania, niewłaściwy dobór lektur czy nawet duży odsetek oblanych matur. Jest nim zaniedbana sfera wychowania – pisze nauczyciel etyki.

Aktualizacja: 16.07.2016 00:14 Publikacja: 14.07.2016 19:56

Ocalić polską szkołę

Foto: 123RF

Nieudolność ośmioletnich rządów odcisnęła piętno na polskiej oświacie. Obowiązek szkolny dla sześciolatków, bezpłatne podręczniki z limitowaną kwotą, tzw. godziny karciane, zmniejszanie ilości godzin historii, przemycanie ideologii gender, to tylko niektóre wynalazki władz oświatowych w ostatnich latach. Zmiany wprowadzane na przekór rodzicom, nauczycielom i zdrowemu rozsądkowi stały się znakiem rozpoznawczym rządów Platformy Obywatelskiej.

Nie wszystkie grzechy obciążają konto ostatniej ekipy rządzącej, by wspomnieć choćby nieszczęsną reformę ministra Handkego, która przywróciła gimnazja. Przy wszystkich grzechach i absurdach ostatnich lat udało się przeforsować znaczące podwyżki dla nauczycieli, które spowodowały, że pensje nauczycieli już nie powodują u ludzi uśmiechu politowania.

Ocena kondycji polskiej szkoły w drugiej dekadzie XXI wieku może nastręczać nie lada trudności. Gdy po kilkunastu latach odwiedzimy pierwszą lepszą placówkę zazwyczaj od razu gołym okiem widać różnicę. Rzutniki, tablice multimedialne, pracownie informatyczne, ale też szkolne boiska nie są już tylko luksusem dla wybranych. Nie może to jednak zaciemniać prawdziwego obrazu szkoły, która jest obiektem ciągłych, zwykle nieudanych eksperymentów w sferze dydaktycznej i wychowawczej.

Można płakać nad rozlanym mlekiem i wyliczać bolączki, które nie tylko nie zniknęły, ale przez ostatnie lata jeszcze bardziej się pogłębiły w polskiej oświacie, m. in. zalewająca szkoły fala przypadków, w których niemal co drugi uczeń w klasie ma orzeczenie o tym, że przejawia on jakąś dysfunkcję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia jest wydawana przez rożnej maści pedagogów prawie na życzenie rodziców, którzy szukają dla dzieci sposobów, jak poprawić ich wyniki, zwiększyć szanse na egzaminie itp.

Pozycja nauczyciela wcale nie zmieniła się na lepsze. Wręcz przeciwnie, musi on balansować między kontrolą dyrektora, roszczeniami rodziców i coraz gorzej wychowanymi podopiecznymi. Ponadto obarczany coraz większą ilością zadań biurokratycznych, zmuszony jest martwić się, żeby nie zginąć pod stertą różnorakich papierów, w których notuje każdy swój ruch.

Dziś należy postawić pytanie o kierunek zmian w polskiej szkole, sensowność „reformowania” reform. Wprawdzie nie istnieją złote recepty na wszelkie niedomagania polskiej edukacji, ale jest kilka kierunków zmian pozwalających się jej wydostać z kryzysu, w którym się znalazła.

Nie tylko środowisko nauczycieli żyje, podsycanym przez media, problemem likwidacji gimnazjów. Oto nagle, krytykowane przez lata, też przez większość nauczycieli, gimnazja, stają się twierdzą, w której okopują się nie tylko przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego, ale też zwykli nauczyciele występujący w obronie własnych etatów. Trudno racjonalnie bronić ich istnienia poza odwołaniem się do argumentu finansowego o ogromnych kosztach ponownej reformy systemu edukacji.

Szkodliwe trendy

Dziś największym problemem polskiej edukacji nie jest niski poziom nauczania, niewłaściwy dobór szkolnych lektur, kondycja szkół zawodowych czy nawet duży odsetek oblanych matur. Główną bolączką naszej szkoły jest zaniedbane wychowanie.

Prawdziwa kondycja polskiej szkoły diametralnie różni się od tej wykreowanej „na papierze”. Już słyszę krzyk oburzenia części środowiska nauczycieli żyjącego w świecie wyłącznie papierowych programów wychowawczych, profilaktycznych akcji, projektów, pogadanek z policją i Strażą Miejską. Nie przeczę, że ich nie ma w szkolnej dokumentacji, ale niestety są tworzone właśnie głównie po to, by były. Ich pozorny charakter widać zwłaszcza w gimnazjach, w których problemy wychowawcze nawarstwiały się przez lata.

Kryzys wychowania to przede wszystkim wynik zaniedbań rodziny czy szkodliwych trendów z Europy Zachodniej głoszących hasła praw dziecka i nieograniczonej wolności. Choć często szkoła wręcz przejmuje wiele obowiązków rodziny, to nie pozostaje całkiem bez winy.

Przez lata nasze władze oświatowe nie potrafiły rozwiązać wielu ważnych problemów, co widać na przykładzie bezradności dotyczącej tzw. trudnego ucznia. W wielu szkołach zdarzają się uczniowie, którzy nie szanują nikogo i niczego, paraliżują pracę nauczycieli, przeszkadzają innym się uczyć, co więcej – nie wykazują żadnych chęci do poprawy. Nieraz stoją za nimi hałaśliwi rodzice, którzy nie przyjmują do wiadomości oczywistych faktów na temat swojego dziecka, a winą za całą sytuację obciążają szkołę. Aby zatuszować własną nieporadność piszą donosy, skargi na szkołę.

Gdy za rządów jednego z ministrów edukacji pojawił się pomysł izolowania delikwentów, różnej maści autorytety podniosły larum, że to nie wychowawcze, że trzeba dać każdemu szansę itp. Dla większości pedagogów, którzy mieli do czynienia z „niereformowalnym” uczniem jest oczywiste, że jego dłuższe przebywanie z pozostałą częścią uczniów szkodzi właśnie tym, którzy chcą się uczyć, ale nie mogą.

Jest szansa, że wiele błędów, które już zostały dostrzeżone przez nową minister edukacji zostanie naprawionych. Ostatnim sensownym pomysłem nowej ekipy jest projekt likwidacji tzw. godzin karcianych, które w ocenie środowiska nauczycieli okazały się kompletnym niewypałem.

Edukacja spersonalizowana

Co można w obecnych realiach zrobić, aby uzdrowić polską szkołę? Szkoła w dzisiejszym kształcie koncentruje się na sferze dydaktycznej. Ślepa pogoń za wynikami egzaminów, podsycana przez rankingi szkół, statystyki, wartości dodane, ambicje dyrektorów, nauczycieli i rodziców sprawia, że wychowanie zostaje zepchnięte na dalszy plan.

Edukacja spersonalizowana może być odpowiedzią na kryzys wychowania. W czasach aksjologicznego chaosu należałoby wrócić do wartości podstawowych, ale nie przy okazji odbębnienia kolejnej godziny wychowawczej, ale po to, by na co dzień wcielać je w życie. W szkołach bazujących na tym modelu wychowanie jest traktowane równie poważnie jak sama nauka. Miejsce ciągłych zachwytów nad tolerancją, absolutną wolnością, samorealizacją, indywidualizmem powinny zająć takie wartości, jak miłość, godność, szacunek, odpowiedzialność, współpraca, ale też życzliwość i wyrozumiałość.

Miarą jakości edukacji ostatnich lat stał się wynik zdanego egzaminu, liczba olimpijczyków w szkole czy wymyślane przez władze oświatowe wartości dodane, poziomy, staniny itp. Placówki edukacyjne prześcigają się w dążeniu do sukcesu, żeby szkoła była lepiej postrzegana, żeby za rok była lepsza rekrutacja itd. Gdzieś w natłoku tabelek i statystyk gubi się przeciętny Kowalski, który jest traktowany jak maszynka do wyrabiania wyniku.

W szkołach, które opierają się na idei edukacji spersonalizowanej uczeń jest traktowany jak jednostka, która ma swoją godność, do której należy podchodzić z życzliwością, ale też dużo wymagać. Kto dziś (poza szkolnymi pedagogami) tak na co dzień poważnie podchodzi do problemu wychowania? Przejście korytarzem przeciętnego gimnazjum uświadamia, że nierzadko mamy do czynienia z „papierowym wychowaniem”.

Model edukacyjny, który stanowiłby alternatywę, już działa w wielu szkołach na całym świecie (także w Polsce). Jako całościowy projekt ma niewielkie szanse na wprowadzenie w polskich szkołach publicznych, co nie znaczy, że nie można zaszczepić pewnych jego idei. Oczywiście wymagałoby to zasadniczej zmiany myślenia o edukacji.

W obecnej praktyce szkolnej chodzi o „wyprodukowanie” jednostki, która umie rozwiązywać testy, ma wiedzę, umiejętności z różnych, często pozostających bez związku ze sobą dziedzin. Model edukacji spersonalizowanej kładzie nacisk na całościowy i harmonijny rozwój ucznia jako osoby. Ze szczególnym zwróceniem uwagi na realizację jego własnych możliwości. Szkoła ma przygotować ucznia do życia nie tylko pod względem nabycia wiedzy, zdolności, ale ma mu pomóc odnajdywać radość w dobrze wykonanej pracy, przyjaźni, miłości. To pierwszy fundament tego modelu. Drugim jest zdecydowanie większe zaangażowanie rodziców, których aktywność w szkołach publicznych jest zazwyczaj ograniczona do obecności na kilku zebraniach w ciągu roku szkolnego i wpłacaniu pieniędzy na szkolne i klasowe potrzeby.

W edukacji spersonalizowanej rola rodziców jest znacznie większa, bo przecież to rodzina jest podstawowym środowiskiem rozwoju osoby, a szkoła ma wychowawczo uzupełniać rodzinę. O tym, że nie są to tylko puste słowa świadczy fakt, iż w szkołach opartych na wskazanym modelu uczeń zostaje objęty znacznie większą opieką. Każdy uczeń oprócz tradycyjnej opieki wychowawcy, nauczyciela, pedagoga, ma indywidualnego opiekuna, który czuwa nad wszelkimi aspektami rozwoju ucznia, począwszy od intelektualnego, aż do moralnego.

Z pewnością niełatwo byłoby przekonać do zmiany optyki sporą część rodziców. Przemiana w sferze wychowania miałaby wymiar bardzo konkretny – codziennej pracy nad wychowaniem ucznia, ale też doskonaleniem duchowym nauczyciela jako przewodnika.

Skończyć z eksperymentami

Jedną z przyczyn głębokiego kryzysu polskiej szkoły jest skłonność rządzących, niezależnie od politycznych barw, do eksperymentowania. Jakże lepiej funkcjonowałaby polska szkoła, gdyby fachowcy z Ministerstwa Edukacji Narodowej bardziej roztropnie podejmowali radykalne zmiany, czego najlepszym przykładem jest odbijająca się do dziś czkawką rewolucja z gimnazjami, forsowany „na siłę” obowiązek szkolny dla sześciolatków czy kuriozalny pomysł z finansowymi limitami na szkolne podręczniki.

W imię ślepego naśladowania Zachodu, podążania za aktualną modą, dążenia do nowoczesności rządzący wprowadzali rozwiązania bez konsultacji ze środowiskami nauczycieli. Kolejnym reformatorom edukacji co rusz wydawało się, że swoimi pomysłami odkrywali Amerykę. Niestety zdecydowana większość ich pomysłów dziś nadaje się do kosza, a niektóre przyniosły fatalne skutki.

Szkoła krytycznego myślenia

Od kilku lat polskie władze oświatowe z pewną nieśmiałością wprowadzają do szkół elementy filozofii, która poza wąską grupą szkół średnich została wyrzucona z polskiej szkoły. Tak zrodził się w ministerialnej głowie pomysł tworzenia konkurencji dla lekcji religii w postaci zajęć z etyki. Niestety sposób jej wprowadzania zazwyczaj późnym popołudniem, tak żeby uczniów zniechęcić, a nie zachęcić do uczestnictwa, sprawia, że etyka jest traktowana jak piąte koło u wozu, a nie potrzebny przedmiot szkolny.

Twór pod nazwą „etyka” pojawił się od samego początku jako alternatywa dla lekcji religii niż prawdziwa szkoła krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, namysłu nad najbardziej fundamentalnymi sprawami ludzkiego życia. Etyka „dzięki” przyjętym przez władze oświatowe rozwiązaniom stała się formą zajęć dodatkowych, a dla młodszych dzieci czymś na kształt zajęć świetlicowych.

Od kilku lat prowadzę w krakowskich szkołach zajęcia z etyki, które popołudniami rywalizują ze szkołą tańca czy innymi zajęciami tego typu. O ich randze niech świadczy fakt, że w jednej z gigantycznych krakowskich szkół w zajęciach filozoficznych od dwóch lat uczestniczy jedna słuchaczka.

A przecież wystarczyłoby przywrócić edukację filozoficzną. Zwłaszcza w dzisiejszym skomplikowanym świecie, w którym młodzież musi odnaleźć właściwy świat wartości, lepiej zrozumieć siebie i innych, krytycznie pomyśleć itp.

Zepchnięcie filozofii na margines polskiej edukacji wpisuje się w szersze zjawisko, która polega na marginalizowaniu nauk humanistycznych. Coraz silniejsze staje się przekonanie, że prawdziwą naukę stanowią przedmioty ścisłe. Humanistyczne są zaś traktowane jako przedmioty drugiej kategorii. Dlatego próżno w ostatnich latach w polskiej oświacie szukać choćby poważnej debaty nad wprowadzeniem edukacji filozoficznej nie jako zajęć dodatkowych, ale obowiązkowych.

Powrócić do wartości

Jeden z najważniejszych zwrotów w polskiej edukacji powinien dokonać się w sferze wartości. Znamienne jest, że środowisko pedagogów przez ponad 20 lat wolnej Polski nie wypracowało choćby jednego wspólnego kodeksu etyki zawodowej. A przecież niewiele jest profesji, dla których jego obecność ma równie doniosłe znaczenie. Nie twierdzę, że środowisko, którego jestem częścią jest na niskim poziomie moralnym, ale uniwersalny kodeks byłby istotnym punktem odniesienia dla nas wszystkich.

Równie ważny dla przywrócenia równowagi w polskiej szkole jest powrót w szkolnej praktyce do wartości takich jak obowiązek, odpowiedzialność, szacunek, ale też miłość, życzliwość i wiele innych. Dzisiejsza szkoła spod znaku poprawnej politycznie tolerancji, modnej równości, praw dziecka, źle rozumianej wolności jest w ślepym zaułku. Wyjściem może być przywrócenie pojęciom właściwych znaczeń oraz oparcie się na tradycyjnych wartościach,a nie bezmyślne kopiowanie ich z katalogu europejskiej politycznej poprawności.

Ograniczyć biurokrację i działania pozorowane

Przez kilkanaście lat pracy w szkołach państwowych, prywatnych, dużych, małych zaobserwowałem, że mnóstwo energii, czasu, który mógłby zostać zdecydowanie lepiej spożytkowany nauczyciele tracą na rzeczy zbyteczne, nieraz bezsensowne lub absurdalne. Zdarzało się, że częściej niż raz w miesiącu byłem świadkiem kilkugodzinnych spektakli zwanych radą pedagogiczną albo szkoleniem, które można by ograniczyć do kilku minut. Nie wszystkie rady pedagogiczne były jałowe, zdarzało się, że szkolenie było naprawdę ważne i interesujące, ale w większości najbardziej zainteresowani byli nim sami prowadzący.

Ograniczenie wszechogarniającej polską szkołę biurokracji, która nawet najlepiej zorganizowanych dyrektorów szkół doprowadzała do rozpaczy, a nauczycieli skutecznie zniechęca do działania wydaje się naturalnym krokiem w stronę normalności. Odejście od rozbuchanej do granic zdrowego rozsądku „papierologii” spowoduje, że nauczyciel będzie się zajmował uczeniem, a nie tworzeniem kolejnych nikomu niepotrzebnych programów, dokumentów, planów, projektów itp.

Dziś jesteśmy w sytuacji nowego rozdania, także w obszarze edukacji. Nowa ekipa rządząca zapowiada spore zmiany, które mają nie tylko naprawić błędy poprzedników (sześciolatki w szkole, gimnazja), ale też wprowadzić w życie własne pomysły. W mediach już słychać ostre protesty przeciwko likwidowaniu gimnazjów. Dla przyszłości polskiej szkoły ważne, by dyskusje nie ograniczyły się jedynie do sporu o pozostanie przy obecnym systemie czy wprowadzenie nowego, w którym nie ma miejsca na gimnazja. Warto pomyśleć jak wyjść z kryzysu w sferze wychowania, jak uczyć, żeby nie produkować robotów do rozwiązywania testów, jak postawić polską szkołę na nogi, nie zapominając, że wpojenie wartości jest tak samo ważne, jak zdobywanie wiedzy czy umiejętności.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne