Wśród wielu zagrożeń, których nie szczędzi nam współczesny świat, jest także tzw. cyberprzestępczość, czyli destrukcyjne wykorzystywanie sieci komputerowych. Ostatnie wydarzenia w Gruzji potwierdziły ponurą prawdę – sieci komputerowe stały się elementem podstępnej walki o potencjalnie poważnych konsekwencjach.
Termin cyberprzestępczość oznacza działalność mającą na celu wyrządzenie szkód za pomocą sieci teleinformatycznych, w szczególności Internetu. Z reguły tak bywa – wspaniałe osiągnięcia umysłu ludzkiego w zakresie elektroniki, informatyki i telekomunikacji, które w ostatnich dekadach gruntownie odmieniły nasze życie i bez których młodsza część społeczeństwa nie wyobraża sobie funkcjonowania, nie są wolne od zagrożeń.
Weźmy Estonię. Minął rok od czasu, kiedy stała się obiektem groźnego ataku. Nie, nie zniszczono dróg, nie trzeba było odbudowywać domów i fabryk. Kraj ten, jeden z najbardziej zinformatyzowanych na świecie, zaatakowano w inny sposób – planowa, perfidna akcja internetowa doprowadziła do paraliżu działalności rządu, partii politycznych, mediów, banków. Zapewne nie przez przypadek atak rozpoczął się dzień po usunięciu kontrowersyjnego sowieckiego pomnika z centrum Tallina. Nie padły oficjalne oskarżenia, nikt nie przyznał się do zorganizowania internetowego ataku. A jednak byliśmy świadkami pierwszego w historii skutecznego ataku na główne instytucje państwa dokonanego spoza jego terytorium środkami elektronicznej komunikacji.
Zasadnicza strategia ataku była prosta i znana od lat, choć nigdy dotąd nie została wykorzystana na taką skalę. Polega ona na przesyłaniu do serwerów obsługujących atakowane instytucje olbrzymiej liczby danych i próśb o informacje, co powoduje faktyczne unieruchomienie tych serwerów. Organizacja i koordynacja akcji była nieprawdopodobnie sprawna, w szczytowym momencie, po dwóch tygodniach "wojny", dziesiątki tysięcy komputerów na całym świecie zostały zmuszone przez rozsyłających złośliwy software inicjatorów akcji do atakowania celów w Estonii olbrzymią liczbą danych, tysiące razy przekraczającą normalny ruch internetowy.
Sytuacja była dramatyczna, a jej ponure wspomnienie dodatkowo komplikuje fakt, iż zakończenie tej pierwszej międzynarodowej wojny sieciowej przypisuje się raczej zaprzestaniu wrogich działań przez agresorów niż udanej akcji obronnej.