Niedawno minęła 65. rocznica opublikowania dekretu PKWN o reformie rolnej. Przeszła właściwie bez echa. Szkoda, bo dekret narzucił nam Stalin, jego podstawy prawne były co najmniej wątpliwe, a skutki ekonomiczne i społeczne odczuwamy do dziś.
Dekret, który wprowadziły nieuznawane wówczas na forum międzynarodowym komunistyczne władze, miał restrykcyjny charakter. Zgodnie z art. 2 pkt e) na cele reformy przeznaczone miały być: „nieruchomości ziemskie o charakterze rolniczym stanowiące własność albo współwłasność osób fizycznych lub prawnych, jeżeli ich rozmiar łączny przekracza bądź 100 ha powierzchni ogólnej, bądź 50 ha użytków rolnych, a na terenie województw poznańskiego, pomorskiego i śląskiego – jeśli ich rozmiar łączny przekracza 100 ha powierzchni ogólnej, niezależnie od wielkości użytków rolnych tej powierzchni”. Za zabrany majątek nie przewidywano żadnego odszkodowania.
[srodtytul]Wykończyć polskich panów[/srodtytul]
Wywłaszczenie przeprowadzano brutalnie. Właściciele mieli kilka godzin na opuszczenie domów, mogli zabrać ze sobą jedynie rzeczy osobiste i część mebli. Wielu ziemian prześladowało UB, byli aresztowani bądź wysyłani na Syberię. Za próby oporu przewidywano karę więzienia, a nawet śmierci. Wywłaszczeni nie mogli zamieszkać w powiecie, na którego terenie znajdował się ich majątek. Zakaz nie został odwołany do dziś.
Formalnym uzasadnieniem reformy rolnej było zlikwidowanie głodu ziemi na wsi i upełnorolnienie gospodarstw chłopskich. Ustrój rolny w Polsce miał zostać oparty „na silnych, zdrowych i zdolnych do wydatnej produkcji gospodarstwach”. W istocie chodziło o zlikwidowanie warstwy ziemiańskiej przeciwnej komunistycznym porządkom, rozporządzającej potencjałem materialnym i intelektualnym, związanej z Kościołem katolickim, oddanej idei niepodległości Polski.