Kampania Kaczyńskiego to majstersztyk

Sztabowcy PiS za cel tej kampanii postawili sobie zdobycie wszystkiego, co się da. I to się udało, bo wynik w granicach trzydziestu kilku procent jest wielkim sukcesem

Publikacja: 20.06.2010 23:17

Ireneusz Krzemiński

Ireneusz Krzemiński

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

Sądzę, że Jarosław Kaczyński nie wygra wyborów prezydenckich, ale wynik, który osiągnął w pierwszej turze jest dużym osiągnięciem. Kandydat PiS najprawdopodobniej zdobył głosy całego swojego potencjalnego elektoratu. Wynik na poziomie 33 procent potwierdził jego pozycję na polskiej scenie politycznej. Moim zdaniem – i także według mojej wiedzy socjologicznej – w tych wyborach i on sam, i jego partia raczej na więcej liczyć nie mogli. I nie sądzę, żeby było inaczej w drugiej turze.

Uzyskany wynik pokazuje także, że Jarosław Kaczyński jest prawdziwym i jedynym przywódcą Prawa i Sprawiedliwości. Potwierdza także fakt, że kampania Kaczyńskiego była swego rodzaju majstersztykiem, który przyniósł świetne wyniki.

Po pierwsze, dobrze wykorzystano emocje i poczucie winy, które w Polakach wzbudziła katastrofa smoleńska i śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Po drugie, udało się narzucić Jarosławowi Kaczyńskiemu dyscyplinę, by złagodzić jego wizerunek. Sprzyjały temu okoliczności, bo na jego twarzy widać, że jest on przesycony bólem po gwałtownej śmierci ukochanego brata bliźniaka. Stan psychiczny szefa PiS sprzyjał więc narzuceniu mu dyscypliny. W rezultacie wykreowano nowego Jarosława Kaczyńskiego i to jest duże osiągnięcie tej kampanii. Tyle, że tuż przed pierwszą turą wyborów „stara twarz” prezesa lekko wychyliła się zza tego nowego wizerunku.

Być może twórcy tego pomysłu nie mieli innego wyjścia, bo Jarosław Kaczyński po katastrofie po prostu nie nadawał się do publicznych występów. Przynajmniej na początku kampanii zdecydowano się więc na eksperyment – zastąpiono głównego bohatera wydarzeń osobami, które dotąd w PiS były na marginesie, ale które mogły przynieść prezesowi wymierne korzyści. I tak się właśnie stało. Wynik Jarosława Kaczyńskiego pokazuje, że te osoby odegrały pozytywną rolę i pomogły na nowo zyskać sympatię dla PiS.

Dla mnie jednak najciekawsza jest kwestia partyjnych kalkulacji, zgodnie z którymi od początku zakładano, iż zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego jest niemożliwe. Bo tak naprawdę politycy PiS raczej nie mogli chcieć tego zwycięstwa. Dlaczego? Bo bez Jarosława Kaczyńskiego partia przestanie istnieć. A jeśli to zbyt mocne określenie, to powiedzmy tak – bez Jarosława Kaczyńskiego PiS musiałoby się gwałtownie zmienić i trudno orzec, w którą stronę potoczyłyby się wydarzenia. To Jarosław Kaczyński jest gwarantem tożsamości partii, reprezentantem pewnego światopoglądu politycznego, zapewnia partii pozycję i zaufanie wiernego elektoratu. Między partią i jej prezesem istnieje związek organiczny.

Sztabowcy PiS za cel tej kampanii postawili sobie zdobycie wszystkiego, co się da. I to się udało, bo wynik w granicach trzydziestu kilku procent jest wielkim sukcesem. Gdyby katastrofa w Smoleńsku się nie wydarzyła i – zamiast Jarosława – kandydował Lech Kaczyński, to jego wynik na pewno byłby gorszy niż brata.

Co będzie dalej z Jarosławem Kaczyńskim i PiS? Zapewne będzie następowało dalsze łagodzenie wizerunku. Trudno jednak uwierzyć, że dojdzie do całkowitej i rzeczywistej przemiany, która się utrzyma i która będzie trwała. Rzecz jasna, są realne powody do wprowadzenia zmian programowych, bo w tej chwili w żaden sposób nie można ożywić idei IV RP. Ale też pragmatyczne zmiany nie mogą prowadzić do stworzenia całkiem nowej linii, bo z zasadniczych, a zwłaszcza narodowo-katolickich elementów programowych zrezygnować nie można. To linia, którą prezes PiS przez lata, starannie i długo wypracowywał. Zatem sprawy fundamentalne zniknąć nie mogą, bo one właśnie mobilizują twardy narodowo-katolicki elektorat.

Katastrofa, która pozbawiła PiS wielu liderów, z pewnością ułatwi przemianę tej partii – skieruje w stronę centrum, może też sprawi, że będzie sprawniejsza. Nie wpłynie to jednak na gwałtowny wzrost popularności PiS i Jarosława Kaczyńskiego, jak sądzę.

Sądzę, że Jarosław Kaczyński nie wygra wyborów prezydenckich, ale wynik, który osiągnął w pierwszej turze jest dużym osiągnięciem. Kandydat PiS najprawdopodobniej zdobył głosy całego swojego potencjalnego elektoratu. Wynik na poziomie 33 procent potwierdził jego pozycję na polskiej scenie politycznej. Moim zdaniem – i także według mojej wiedzy socjologicznej – w tych wyborach i on sam, i jego partia raczej na więcej liczyć nie mogli. I nie sądzę, żeby było inaczej w drugiej turze.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?