Przedstawiciele firmy piwowarskiej tłumaczyli wprawdzie, że kampania nie ma nic wspólnego z dramatem smoleńskim, że zaczęła się wcześniej, trudno się teraz wycofać itp. Między wierszami można było jednak wyczytać, że Kompania Piwowarska zdaje sobie sprawę, iż „Zimny Lech” kogoś może zbulwersować, ale grupa klientów, o którą zabiega, uzna taką promocję najwyżej za dobry dowcip.

Wiem, biznes rządzi się swoimi czasem cynicznymi prawami, ale pewnych granic nigdy i nigdzie nie należy przekraczać. Skoro jednak kogoś nie przekonał argument, że pewnych rzeczy robić po prostu nie wypada, to należało mu pokazać, że to się nie opłaca. Dzięki Internetowi – za pomocą którego możemy komunikować się ze sobą błyskawicznie i odnajdywać równie szybko ludzi o wspólnych poglądach – głos nielicznych szybko zamienił się w głos tysięcy ludzi. Piarowcy Kompanii Piwowarskiej przeczytali na temat swojej firmy mnóstwo niesympatycznych tekstów. I ich „dowcipna” reklama szybko przestała się opłacać.

W poniedziałek, czyli po dwóch dniach od początku obywatelskiego protestu, nadeszła już informacja, że kontrowersyjny gigantyczny billboard zostanie z okolic Wawelu zdjęty. Oby nie tylko sprzed Wawelu, ale też z innych miejsc. Bo dopóki akcja Kompanii Piwowarskiej pod hasłem „Zimny Lech” będzie trwać ja – i pewnie nie tylko ja – zamierzam popróbować innych marek.