Piotr Zaremba: Uczyć historii w szkole

Nauka historii powinna pozostawać pod wyjątkową ochroną. Bo edukacja to nie tylko zaplecze dla rynku pracy, ale również kuźnia świadomych swoich praw i obowiązków obywateli – pisze publicysta w liście do prezydenta Bronisława Komorowskiego

Aktualizacja: 02.09.2010 19:52 Publikacja: 02.09.2010 19:42

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Szanowny Panie Prezydencie! [/b]

Jest Pan historykiem – sądząc z Pańskich wypowiedzi nie tylko z wykształcenia, ale i z zamiłowania. Jako polityk wiele razy podkreślał Pan rolę historii w kształtowaniu obywatelskiej świadomości i poczucia narodowej wspólnoty. Miał Pan okazję dowieść tej roli w chwilach najtrudniejszych, choćby w 1981 roku, kiedy jako ekspert "Solidarności" przygotowywał Pan razem z Marianem Piłką nowy podręcznik polskich dziejów uwolniony od obciążeń ówczesnej propagandy. Dziś jest Pan głową naszego państwa, a więc z urzędu także gwarantem naszej ciągłości, strażnikiem naszego patriotyzmu.

Tak się zresztą składa, że historycy stoją w tym momencie na czele najważniejszych instytucji państwowych. Absolwent historii jest premierem, inny – marszałkiem Sejmu, jeszcze inny przewodniczy Senatowi. A równocześnie w zeszłym roku weszła w życie z woli "rządu historyków" bardzo radykalna reforma programów nauczania w szkołach ponadpodstawowych. Przewiduje ona w szczególności gruntowną zmianę charakteru edukacji w liceach ogólnokształcących.

[srodtytul]Ciasny pragmatyzm[/srodtytul]

Już niedługo tylko pierwsza klasa licealna będzie służyła dokończeniu ogólnych programów nauczania wszystkich przedmiotów. Klasa druga i trzecia zmienią się w dużej mierze – z pewnymi wyjątkami – w kurs przygotowawczy do egzaminów maturalnych.

Niesie to ze sobą liczne konsekwencje. Bardzo młodzi ludzie, w wieku 16 (a po planowanym przesunięciu granicy wieku szkolnego – 15) lat muszą podejmować zasadnicze dla siebie życiowe decyzje. Nawet premier Tusk powątpiewał początkowo, czy tak wczesna specjalizacja jest zasadna. Potem jednak pozostawił reformę całkowicie w gestii minister Katarzyny Hall.

Rzecznicy tej reformy bronią jej, upraszczając, w ten sposób: szkoły są coraz bardziej masowe, nie sposób więc w nich uczyć wszystkich wszystkiego bez końca. Minister Boni w przypływie szczerości podał jednak inny motyw. Streszczając: młodzi ludzie muszą jak najwcześniej wybrać zawód, aby pracować na nasze emerytury. Uwaga ministra dotyczyła przede wszystkim przesunięcia o rok wszystkich kolejnych progów – od rozpoczęcia nauki przez sześciolatki aż po maturę dla osiemnastolatków.

Ale tę logikę da się też zastosować do pokusy wyczyszczenia liceów ogólnokształcących ze zbędnego balastu "ogólnej wiedzy". Młody człowiek ma nie wydziwiać, nie oglądać się za siebie, wcześnie podejmować decyzje i być do bólu praktyczny.

Mnie ten pragmatyzm wydaje się nazbyt ciasny. Szkolnictwo ma przecież również rozwijać zdolność myślenia, pokazywać cały świat, potem nie będzie już na to czasu. Założenie, że to zadanie nie nauczycieli, lecz kultury masowej, wydaje mi się wręcz wulgarne. Ale nawet gdyby taka ogólna filozofia była słuszna (choćby, powtórzę, z powodu masowości kształcenia, co sprzyja równaniu w dół), to przecież wiemy, że historia to przedmiot szczególny. Ważny dla wychowania patriotycznego i obywatelskiego. Powinien pozostawać pod wyjątkową ochroną. Właśnie dlatego, że edukacja to nie tylko zaplecze dla rynku pracy, ale, przynajmniej w założeniu, również kuźnia świadomych swoich praw i obowiązków obywateli.

[srodtytul]Zmiana polityczna [/srodtytul]

Tymczasem po wejściu w życie opisywanej wyżej zmiany pełny kurs historii każdy młody Polak przejdzie przez trzy klasy gimnazjum i pierwszą klasę liceum. Potem – pomijając uczniów zdających humanistyczne matury – w drugiej i trzeciej klasie liceum czeka go już tylko tak zwany blok wybranych zagadnień humanistycznych. Jest on tak skonstruowany, że jeden nauczyciel może się zająć dziejami zrywów patriotycznych w XIX i XX wieku, inny – przykładowo – problemem równouprawnienia kobiet i zmianami w modelu rodziny.

Oznacza to, że znaczną większość tematów, postaci i zdarzeń, także tych najistotniejszych dla narodowej i obywatelskiej tożsamości, młodzi Polacy będą poznawali po raz ostatni w szkole daleko przed progiem dorosłości: w wieku 13, 14 czy 15 lat. O historii starożytnej usłyszą być może po raz ostatni jako trzynastolatki. O Piłsudskim, powstaniu warszawskim, instalowaniu w Polsce komunizmu – w wieku lat 16 (a w przyszłości jeszcze wcześniej, przypomnę raz jeszcze o planowanym przesunięciu granicy wieku o rok).

Ja to postrzegam jako groźną abdykację, jako radykalne ograniczenie funkcji edukacyjnej, a w gruncie rzeczy i wychowawczej, szkoły. Nie dlatego (nie tylko dlatego?), że sam kończyłem historię. Tak jak Pan Prezydent czy Pan Premier. Przede wszystkim dlatego, że jestem Polakiem i obywatelem – swojego państwa, Europy, świata. Jeśli obecna szkoła nie radzi sobie z przekazywaniem słuchaczom podstaw ogólnej wiedzy humanistycznej, odpowiedzią powinno być jej doskonalenie, a nie redukowanie godzin nauczania i obniżanie wymagań. Mam też nieodparte wrażenie, że tak rewolucyjne zmiany zostały przyjęte bez fundamentalnej debaty. Minister Hall jest energiczna, chce się jej coś robić, z pewnego punktu widzenia to jeden z najbardziej aktywnych ministrów tej ekipy. Ale w tej konkretnej sprawie działa w społecznej próżni, biorąc niedoinformowanie i bierność opinii publicznej za przyzwolenie. Dyskusja odbywała się do tej pory jedynie w gronie specjalistów od szkolnictwa, tak zwanych edukatorów. Nawet wielu nauczycieli skarżyło się, że konsultacje zarządzone przez resort edukacji były pospieszne i pozorne.

Tymczasem to jest zmiana stricte polityczna, dotycząca tak naprawdę każdego Polaka. Pytanie o rolę historii w nauczaniu nie jest pytaniem eksperckim czy technicznym. A jednak wciąż można odnieść wrażenie, że politycy albo o tych fundamentalnych zmianach niewiele wiedzą, albo je bagatelizują.

[srodtytul]Jeszcze nie jest za późno [/srodtytul]

Przed rokiem grupa szacownych naukowców: polonistów, historyków i badaczy kultury, prosiła ministerstwo, aby raz jeszcze przemyślało przynajmniej ten jeden element reformy. Byli wśród nich ludzie różnych przekonań – od Andrzeja Nowaka po Andrzeja Paczkowskiego. Postulowali oni powrót do status quo, ale gdyby to było niemożliwe, przynajmniej przyjrzenie się owemu nowemu blokowi humanistycznemu obecnemu w klasie drugiej i trzeciej. Pod takim kątem, czy nie da się go nasycić w możliwie jak największym stopniu tym co wspólne i najważniejsze.

Zostali grzecznie wysłuchani, ale skończyło się na ogólnych obietnicach. Sprawa ucichła. W tej sytuacji na początku nowego roku szkolnego proszę Pana Prezydenta, aby wykorzystał swój wpływ na rząd i partię rządzącą dla zainicjowania takiej dyskusji. Nie jest jeszcze za późno – nowy cykl nauczania nie wyszedł poza drugą klasę gimnazjum. Lepiej wycofać się zawczasu z błędnej decyzji, niż brnąć w nią w imię podtrzymywania prestiżu twórców reformy. Pan Prezydent może się okazać właściwą osobą, aby postawić pytanie o sens takiej zmiany.

[srodtytul]Z poważaniem

Piotr Zaremba [/srodtytul]

[i]Autor jest komentatorem dziennika "Polska The Times" i portalu internetowego wpolityce.pl, w którym została zamieszczona krótsza wersja tego list[/i]u

[b]Szanowny Panie Prezydencie! [/b]

Jest Pan historykiem – sądząc z Pańskich wypowiedzi nie tylko z wykształcenia, ale i z zamiłowania. Jako polityk wiele razy podkreślał Pan rolę historii w kształtowaniu obywatelskiej świadomości i poczucia narodowej wspólnoty. Miał Pan okazję dowieść tej roli w chwilach najtrudniejszych, choćby w 1981 roku, kiedy jako ekspert "Solidarności" przygotowywał Pan razem z Marianem Piłką nowy podręcznik polskich dziejów uwolniony od obciążeń ówczesnej propagandy. Dziś jest Pan głową naszego państwa, a więc z urzędu także gwarantem naszej ciągłości, strażnikiem naszego patriotyzmu.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?