Prezydent Barack Obama mianował nowego ambasadora w Polsce. Będzie nim na pana miejsce Stephen Mull. Co może Pan powiedzieć o decyzji o powrocie do Stanów Zjednoczonych?
Lee A. Feinstein:
Przede wszystkim powiem tak, było dla mnie zaszczytem i przywilejem reprezentować Stany Zjednoczone w Polsce. Chciałbym podziękować wielu wspaniałym ludziom, którzy wiele wnieśli do naszego życia. Ale kiedy decydowałem się przyjąć nominację, razem z moją żoną Elaine planowaliśmy zostać w Polsce przez trzy lata, co jest normalnym czasem kadencji ambasadora. Zakochaliśmy się w Polsce, ale w USA mamy swoją rodzinę i czas do niej wrócić. Zmiana ambasadora nie następuje jednak natychmiast. Proces zatwierdzenia nowego przez Kongres jest nieprzewidywalny, więc planujemy z żoną zostać w Warszawie do czasu przyjazdu mojego następcy.
Polska jest coraz silniejsza gospodarczo, ale także rosną jej wpływy polityczne w UE. Czy stosunki polsko-amerykańskie odzwierciedlają rosnące znaczenie Polski?
Zgadzam się, że nasze stosunki muszą odzwierciedlać zmiany zachodzące w obu krajach, ale zwłaszcza w Polsce. Jesteście zupełnie innym krajem niż w chwili przystępowania do Unii Europejskiej w 2004 roku. Nawet w czasie mojego pobytu Polska bardzo się zmieniła. Była jedynym krajem, który uniknął kryzysu i cały czas dynamicznie się rozwija. Wasza pozycja rośnie nie tylko w UE, ale także na świecie. I widać to również w naszych relacjach. Ciężko pracowaliśmy, aby zmodernizować nasze partnerstwo. Pogłębiamy współpracę nie tylko w obszarze bezpieczeństwa. Razem budujemy dobrobyt po obu stronach Atlantyku i promujemy demokrację, chociażby przez projekt Partnerstwa Wschodniego, np. na Ukrainie, Białorusi, ale także w takich krajach jak Tunezja i na całym świecie.