Hołd dla najeźdźcy

Jeżeli pomnik „czterech śpiących” wróci na warszawską Pragę, będzie to skandal. W miejscu, gdzie ma stanąć, znajdowały się bowiem sowieckie katownie pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 12.09.2012 20:10

Piotr Zychowicz (znany obecnie jako zdrajca Polski)

Piotr Zychowicz (znany obecnie jako zdrajca Polski)

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Na mapie czerwonego terroru zaprowadzonego w Polsce po wkroczeniu Armii Czerwonej Praga odgrywa rolę szczególną. Gdy w połowie września 1944 roku bolszewicy zdobyli prawobrzeżną Warszawę, po drugiej stronie Wisły jeszcze trwało powstanie warszawskie. Sowieci się zatrzymali, aby pozwolić Hitlerowi dorżnąć Armię Krajową, i ostatecznie zdobyli całą polską stolicę dopiero 17 stycznia 1945 roku.

Oznacza to, że przez cztery miesiące w ich rękach znajdowała się tylko Praga. Czerwony terror, który był nieodłącznym elementem sowieckiego „wyzwolenia", musiał więc siłą rzeczy być prowadzony tylko w tej części Warszawy. Do jego organizowania NKWD przystąpiło już we wrześniu. Sowiecka bezpieka zarekwirowała dla siebie kluczowe budynki położone w pobliżu dworca kolejowego Warszawa Wileńska.

Jak napisał historyk Instytutu Pamięci Narodowej dr Tomasz Łabuszewski, budynki te „symbolicznym wianuszkiem" otaczały miejsce, w którym w 1945 roku stanął pomnik „czterech śpiących". W tym kontekście wyjątkowo złowieszczo brzmi umieszczony na nim napis: „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego".

Katownie NKWD zostały założone między innymi w budynku przy Wileńskiej 2/4, na rogu ulicy Strzeleckiej i Środkowej, przy Szwedzkiej 66 i 68 oraz jeszcze w wielu domach. Bolszewicy brutalnie wyrzucili z mieszkań Polaków, a następnie urządzili w nich sale przesłuchań. Piwnice zamienili zaś na cele. W budynkach gospodarczych znajdowały się miejsca straceń, w których mordowano Polaków, metodą katyńską strzelając im w tył czaszki.

Największy areszt został założony w byłych koszarach na ulicy 11 Listopada. Gmach ten wkrótce zyskał ponurą sławę jako Toledo. Sowieci przejęli również i zaadaptowali na swoje potrzeby niemiecki obóz pracy na Skaryszewskiej. Co ciekawe, w pierwszych tygodniach okupacji Pragi NKWD nie pozwoliło zorganizować się na jej terenie UB. Polska bezpieka musiała czekać w Otwocku na zgodę na wkroczenie do miasta.

Józef Światło w akcji

Nie oznacza to jednak, że ubecy nie mieli w ogóle wstępu na Pragę. W pierwszych tygodniach czerwonego terroru służyli czekistom jako przewodnicy i tłumacze. Rolę taką odgrywał między innymi słynny później uciekinier z PRL Józef Światło, który został skierowany do praskiej grupy operacyjnej NKWD pułkownika Michaiła Lichaczewa. Wraz z sowieckimi bezpieczniakami Światło dokonał wielu aresztowań. Brał także udział w dręczeniu zatrzymanych.

„Aresztowanych w śledztwie bito, maltretowano. Prowadził [przesłuchania] Żyd, porucznik UB - Światło. Jeden z najgorszych prześladowców AK. Zwyrodnialec mający na sumieniu znęcanie się nad 60-letnią kobietą podejrzaną o sympatię do AK" - napisano w jednym z raportów podziemia. Na ulicach Pragi NKWD zorganizowało łapanki, wyciągano ludzi z pociągów, dzięki donosom AL rozbito siatki podziemia niepodległościowego.

Przesłuchania i egzekucje zaczęły się natychmiast. Gdy po drugiej stronie Wisły Armia Krajowa walczyła jeszcze z Niemcami, licząc na sowiecką pomoc, bolszewicy zabrali się za eksterminowanie żołnierzy tej organizacji. Jeden z nich, Witalis Skorupko - były żołnierz Kedywu AK - opowiadał piszącemu te słowa, jak we wrześniu 1944 roku siedział w więzieniu na Środkowej. Ze swojej celi słyszał kanonadę dochodzącą zza Wisły. Był maltretowany przez oficerów śledczych.

„W celi przybywało 27 osób" - pisał inny więzień trzymany na Środkowej. - „W tejże celi siedzą razem mężczyźni i kobiety. Warunki są straszne. Aresztowani śpią na gołej podłodze pokotem. Nie ma kubłów, wszystkie potrzeby fizjologiczne są spełniane na podłogę. Więzienie jest przepełnione. Więźniowie stale są dręczeni lub popychani. Siedzą w po 3-4 tygodnie bez żadnego badania".

Sowieci swoje ofiary poddawali torturom, stosowali wszystkie diabelskie metody przesłuchań NKWD. Odbywały się egzekucje i prowadzono selekcję osób przeznaczonych do deportacji do łagrów. Ludzie skazani na zesłanie do Gułagu przez działający na Pradze sowiecki Trybunał Wojenny byli najpierw transportowani do obozu przejściowego numer 10 w Rembertowie. Stamtąd w bydlęcych wagonach wywożono ich w głąb Związku Sowieckiego. Wielu nigdy nie wróciło.

Szczytem perfidii było zorganizowanie katowni i miejsca straceń w budynku liceum Władysława IV od strony Jagiellońskiej 38. Podczas gdy enkawudziści w jednym skrzydle domu wykonywali mokrą robotę, w drugim prowadzone były normalne lekcje. Jak pisze Tomasz Łabuszewski, okna zajętej przez bolszewików części budynku zostały zamalowane na biało, a drzwi prowadzące na boisko zabite deskami. Uczniowie szybko zorientowali się jednak, co się dzieje.

Jeden z nich, syn mieszkającego na terenie szkoły nauczyciela, wspominał, że pewnego razu ze snu wyrwał go potworny krzyk. „To był krzyk mniej więcej tego rodzaju: »Polacy, rodacy pomóżcie! Pomóżcie Polacy, ratujcie!« Taki rozpaczliwy krzyk człowieka, który nie ma już nic do stracenia. Albo uratuje życie, albo kula w łeb. Te okrzyki były przerażające, po nich była chwila ciszy i padł pojedynczy strzał. Po strzale już była cisza".

Przetrącony kręgosłup

W świetle tych faktów działania władz Warszawy, które zmierzają do ponownego ustawienia na warszawskiej Pradze pomnika ku czci Armii Czerwonej, wprawiają w zdumienie. Został on zdemontowany na czas budowy metra i - jak donosi prasa - jest właśnie restaurowany. Oczywiście za publiczne pieniądze, mowa jest o grubo ponad milionie złotych. Tego, co się dzieje, nie można nazwać inaczej niż hańbą. Miejmy nadzieję, że władze stolicy jeszcze się opamiętają.

W Warszawie nie ma pomnika bitwy 1920 roku, nie ma pomnika żołnierzy wyklętych. Stolica niepodległej Rzeczypospolitej nie czci swoich bohaterów, a za to zamierza uhonorować swoich okupantów. Najeźdźców, którzy wymordowali tysiące Polaków, pozbawili nasz kraj połowy terytorium i niepodległości na pół wieku. To, że sowiecki pomnik ma stanąć w miejscu, w którym NKWD zamordowało tylu Polaków, jest ponurym chichotem historii. Trudno zrozumieć, że w tej oburzającej sprawie nie interweniuje ani premier, ani prezydent, ani wojsko, które oficjalnie nawiązuje przecież do tradycji podziemia niepodległościowego.

Gdy napisałem niedawno, że wolałbym żyć w II RP niż w III RP, wiele osób wyraziło zdziwienie. Może przed wojną nie było komórek, Internetu i innych udogodnień, ale coś takiego jak stawianie pomnika własnym ciemiężycielom było po prostu dla ówczesnych Polaków nie do pomyślenia. Sprawa „czterech śpiących" to kolejny dowód na to, że podczas II wojny światowej okupanci przetrącili nam kręgosłup.

 

Ku czci ofiar komunistów

Jutro w Warszawie odbędą się zorganizowane przez IPN uroczystości poświęcone ofiarom praskich więzień komunistycznych.

Ich centralnym punktem będzie msza święta w intencji wszystkich zamordowanych i zadręczonych przez NKWD i UB w katowniach praskich w latach 1944-1954, która zostanie odprawiona o godzinie 18 w bazylice katedralnej św. Floriana i św. Michała Archanioła, przy ul. Floriańskiej 3 w Warszawie. Przed mszą, o 17 w podziemiach bazyliki dr Tomasz Łabuszewski z IPN zaprezentuje historię represji na Pradze w latach 1944-1954, bogato ilustrowaną dokumentacją fotograficzną. Zostaną również przypomniane pieśni i modlitwy partyzanckie. Po mszy w miejscach praskich katowni NKWD i UB zostaną złożone kwiaty. W uroczystości wezmą udział: grupa historyczna „Zgrupowanie Radosław", przedstawiciele środowisk kombatanckich, harcerze, młodzież oraz mieszkańcy Warszawy.

Na mapie czerwonego terroru zaprowadzonego w Polsce po wkroczeniu Armii Czerwonej Praga odgrywa rolę szczególną. Gdy w połowie września 1944 roku bolszewicy zdobyli prawobrzeżną Warszawę, po drugiej stronie Wisły jeszcze trwało powstanie warszawskie. Sowieci się zatrzymali, aby pozwolić Hitlerowi dorżnąć Armię Krajową, i ostatecznie zdobyli całą polską stolicę dopiero 17 stycznia 1945 roku.

Oznacza to, że przez cztery miesiące w ich rękach znajdowała się tylko Praga. Czerwony terror, który był nieodłącznym elementem sowieckiego „wyzwolenia", musiał więc siłą rzeczy być prowadzony tylko w tej części Warszawy. Do jego organizowania NKWD przystąpiło już we wrześniu. Sowiecka bezpieka zarekwirowała dla siebie kluczowe budynki położone w pobliżu dworca kolejowego Warszawa Wileńska.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?