Czy Tusk ma szanse być najpoważniejszym kandydatem na nowego szefa Komisji Europejskiej? Dobrze zazwyczaj poinformowany tygodnik „Der Spiegel” doniósł niedawno, że „rosną szanse Donalda Tuska na zastąpienie José Manuela Barroso na fotelu przewodniczącego Komisji Europejskiej w 2014 roku. Jak twierdzi niemiecki tygodnik, Angela Merkel jest coraz bliższa decyzji o wysunięciu kandydatury polskiego premiera. „Urząd kanclerski szykuje się już na bankructwo Grecji i Hiszpanii oraz rychły rozpad strefy euro” - tłumaczy „Spiegel”. - „Tymczasem kolejni kandydaci na nowego szefa KE z niezrozumiałych względów odmawiają”.
Część obserwatorów niemieckiej polityki w Polsce od razu stwierdziła, że informacje na ten temat to wróżenie z fusów. Jeszcze inni się zastanawiali, czy nie jest to kontrolowany przeciek z Kanzleramtu mający wzmocnić prestiż premiera w Polsce po aferze z Amber Gold. Inni wreszcie wpadli w patriotyczną nutę i podkreślali, że fotel po Barroso to korzyść dla całej Polski i nie wolno jej „spalić” przedwczesnymi dywagacjami. Ulubiona blogerka premiera Patrycja Rudecka-Kalinowska zarzuciła nawet antypolskość tym, których wizja Donalda Tuska w Brukseli nie zachwyca.
Do wyborów szefa Komisji Europejskiej jeszcze dwa lata i wszystko może się wywrócić do góry nogami. Ale już sama możliwość wyboru obecnego polskiego premiera na szefa KE skłania do postawienia dwu istotnych pytań.